Na szlakach turystycznych w miejscach cennych przyrodniczo nie spotkamy koszy na śmieci. To nie lenistwo lecz konieczność. Zapachy dochodzące z przepełnionych worków zwabiają zwierzęta, są również przyczyną śmierci. Owady, również te chronione, giną w butelkach z resztkami słodkiej cieczy. Czasem sam szlak turystyczny wygląda jak swoista autostrada śmierci - giną na niej owady zadeptywane przez turystów. "Szlaki turystyczne przecinają  miejsca ich występowania, jeśli są to ubite trakty, ich szanse na przeżycie się zmniejszają" - twierdzi dr M. Ciach. Dlatego też zalecane jest, aby powierzchnia szlaków była pokryta kamieniami, między którymi owady mogą się ukryć i schronić przed butami turystów. zarządzający miejscami cennymi przyrodniczo starają się odciągać turystów od cennych miejsc. Np. przykuwając ich uwagę do atrakcyjnych miejsc widokowych czy punktów spoczynku. "Kiedyś elementem "miękkiego zarządzania" były wyższe ceny na parkingach umieszczonych bliżej cennych przyrodniczo miejsc w parkach narodowych" - mówi dr Paweł Adamski z Instytutu Ochrony Przyrody PAN.

Widok tłumów przed schroniskami w górach nie cieszy ani turystów, ani przyrodników. To  wywołuje pytania o potrzebę ograniczenia masowej turystyki w miejscach chronionych. Być może samo miękkie zarządzanie ruchem turystycznym już nie wystarczy. Np. w masywie Kasprowego Wierchu czy w rejonie Czerwonych Wierchów przyzrodnicy obserwują  wydeptywanie ścieżek poza umocnionymi szlakami. To  osłabia chroniącą zbocze darń roślinną, co powoduje  degradacje naturalnych muraw i łąk subalpejskich. Widoczne tam  pasy gołej ziemi to tzw. erozja turystyczna. Zanikają tam rośliny oraz  inne związane z nimi organizmy. To zjawisko jest szczególnie niebezpieczne, bo zainicjowane przez ludzi, przebiega samoistnie i lawinowo, a bez intensywnych działań naprawczych jest praktycznie nieodwracalne.

Z dr Michałem Ciachem z Wydziału Leśnego Uniwersytetu Rolniczego i dr Pawłem Adamskim z Instytutu ochrony Przyrody PAN rozmawiała Ewa Szkurłat.