- Potrzebne jest co najmniej kilka tygodni na wdrożenie, przeprogramowanie automatów biletowych. Jakbyśmy to procedowali w styczniu, może 1 marca, ale to też jest kwestia kalendarza. Może nawet podwyżki wejdą w życie miesiąc później - mówi Łukasz Franek z Zarządu Transportu Publicznego.

Jak dodaje, utrzymanie obecnych cen biletów będzie kosztować miasto około 300 milionów złotych.

Jak mówi radny Michał Drewnicki, dochody z podwyżki cen biletów przyniosłyby tylko 40 milionów złotych, co w żaden sposób nie rozwiąże problemu ponad miliardowego deficytu w kasie miasta. 

- Te podwyżki po prostu nic by nie rozwiązały, a byłyby tylko obciążeniem dla mieszkańców Krakowa, którzy również muszą się mierzyć z jakimiś skutkami ogólnoeuropejskiego kryzysu gospodarczego - ocenia Drewnicki.

- Nie należy w tym momencie o tym dyskutować, chociażby dlatego, że wszelkie koszty wyższe związane z funkcjonowaniem komunikacji będziemy de facto ponosić po połowie przyszłego roku, dlatego że do czerwca mamy wynegocjowane niższe ceny za energię - dodaje radny Łukasz Maślona. 

Według projektu uchwały bilet miesięczny po podwyżce ma kosztować 119 złotych, a nie jak teraz 80 złotych. Ceny biletów jednorazowych mają się nie zmienić.