Polsce do implementowania tej dyrektywy się nie spieszyło. Rząd spóźnił się z przegłosowaniem odpowiednich ustaw o 2 lata. Później, zdaniem Pro Futuris, w naszym kraju w dalszym ciągu nie wykorzystywano dyrektywy do ochrony frankowiczów. "W opinii wysłanej do Strasburga polski rząd przekonywał, że w dyrektywie MIFID nie jest wprost powiedziane, że dotyczy ona frankowiczów. W naszej interpretacji to sygnał, że władze bronią interesu banków a nie klientów" - mówi Tomasz Sadlik z Pro Futuris. Dlatego fundacja zrzeszająca zadłużonych w obcej walucie postanowiła wysłać do Trybunału Konstytucyjnego list protestacyjny, w którym wyjaśnia, że postawa rządu jest sprzeczna z żądaniami obywateli.

Choć list ten prawdopodobnie nie przyniesie konkretnych efektów takich jak: kary, nakazy czy zakazy dla Polski, to jednak, zdaniem mecenasa Michała Jaworskiego, jest to ważny krok.

"To jest bardzo cenny głos w dyskusji, dlatego że w dalszym ciągu nie mamy jasności, czym ten produkt tak naprawdę był. Mam na myśli kredyt denominowany we frankach. To jest bardzo ważny aspekt, na który zwrócił uwagę Sąd Najwyższy Węgier. Czy nie jest przypadkiem tak, że niezależnie od kredytu, który zaciągnął nasz frankowicz, tak naprawdę doszło do transakcji w zakresie instrumentu finansowego, jakim jest owe powiązanie tego kredytu z walutą państwa obcego? Ten aspekt jest niezmiernie ważny w ocenie tego, czy ten produkt był prawidłowo sprzedany przez bank i także w zakresie oceny, czy zostały spełnione przez bank obowiązki informacyjne w stopniu prawidłowym" - mówi Jaworski.

Fundacja Pro Futuris tymczasem nie odpuszcza. Jak mówią jej przedstawiciele, już 25 kwietnia frankowicze wyjdą na ulice Warszawy. Na placu Powstańców Warszawy ma być do 15 tys. osób.

 

 

(Karol Surówka/ko)

Obserwuj autora na Twitterze: