"Ostatnie testy wypadły bardzo pomyślnie. Prototyp wozu ze wspomaganiem elektrycznym zaprzężony w parę koni wyjechał z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka z pełnym obciążeniem, nawet nie wykorzystując w pełni mocy silnika i zużywając zaledwie 20 proc. baterii” – mówił Ziobrowski.

Bez problemu wypadła również jazda w dół. Po sugestiach powożącego, dokonano drobnych korekt ustawień silnika. „Na razie to są testy, dlatego mamy na uwadze, że i koń, i woźnica muszą oswoić się z silnikiem elektrycznym, który będzie włączał się automatycznie, przy ustalonym obciążeniu” – wyjaśnił dyrektor TPN.

Po testach wóz zabrał producent, by wyprowadzić jeszcze pewne korekty konstrukcyjne w wozie, m.in. dotyczące konstrukcji dyszla.

„Mamy już wstępne porozumienie z wozakami, którzy będą prowadzić regularne, dalsze testy wozu na drodze do Morskiego Oka, zwyczajnie wożąc turystów. My będziemy sprawdzać parametry wozu, jak się zachowuje, aby go udoskonalić. Przetestowany prototyp będzie można wdrożyć do produkcji” – zapowiedział Ziobrowski.

Po zakończeniu testów władze TPN rozpoczną etap rozmów i negocjacji dotyczących kosztów seryjnej produkcji wozu. Dyrektor TPN ujawnił, że zgłaszają się osoby zainteresowane z innych stron świata, które chciałyby również taki wóz u siebie przetestować.

Prototyp wozu konnego z napędem elektrycznym kosztował ok. 200 tys. zł. Dyrekcja parku szacuje, że finalny produkt w seryjnej produkcji będzie dużo tańszy.

Skonstruowanie prototypu wymaga zaangażowania naukowców i konstruktorów. a także czasu. Poinformowano, że wprowadzono nowatorskie rozwiązania, jak na przykład baterie, które zostały skonstruowane specjalnie do tego wozu.

Wóz jest skonstruowany w taki sposób, że po osiągnięciu maksymalnej siły, która może działać na zwierzę podczas ciągnięcia wozu, elektryczny silnik wspomagający włączy się automatycznie z mocą adekwatną do prędkości i wspomoże w ten sposób konie.

Gabaryty i wygląd wozu hybrydowego nie odróżniają się szczególnie od wozów, które obecnie regularnie jeżdżą na drodze do Morskiego Oka. Jest on jednak cięższy z uwagi na baterie i mechanizm napędu. Ten ciężar jest – jak zapewnił dyrektor TPN - niwelowany przez pracę silnika, więc nie ma to większego znaczenia dla koni.

Decyzję o zastosowaniu wozów wspomaganych silnikami elektrycznymi władze TPN podjęły po protestach obrońców praw zwierząt, którzy domagają się całkowitego usunięcia transportu konnego ze szlaku do Morskiego Oka. Aktywiści chcą, aby konie zastąpiły wózki elektryczne.

Dyrektor TPN wyraził nadzieję, że wprowadzenie hybrydowego wozu na stałe, przy obsłudze turystów na szlaku do Morskiego Oka, utnie wszelkie dyskusje dotyczące pracy koni w tym miejscu.

Rozwiązaniu proponowanemu przez obrońców praw zwierząt sprzeciwili się m.in. specjaliści od hodowli koni, hipolodzy, środowiska akademickie, związek hodowców koni oraz główny lekarz weterynarii. Znawcy koni wskazują, że likwidacja transportu oznaczałaby również likwidację wielkiej hodowli, na szlaku pracuje bowiem blisko 300 koni.

Dobrostan koni pracujących przy transporcie turystów jest stale monitorowany przez lekarzy weterynarii i służby parku narodowego.

 

 

 

(PAP/ko)