Oczekiwania finansowe obu instytucji zdecydowanie się różnią. Park pozostaje nieugięty i żąda od spółki 35 tys. zł. miesięcznie. Z kolei PKL uważa, że płacić nie musi i regulują to... przedwojenne umowy. 

W czasie czwartkowych mediacji, spółka zaproponowała pewną ofertę. Nie wiadomo jednak na jaką kwotę. Przedstawicielka PKL-u powiedziała Radiu Kraków później, że spółka zrobiła to, aby "polubownie uregulować sprawę". Tyle tylko, że kwota jest nie do przyjęcia przez TPN. Dyrektor parku, Szymon Ziobrowski, podkreśla, że kolejka generuje dla spółki duże zyski, a dla parku same straty. W sezonie zimowym, ze względu na narciarzy, na Kasprowym musi być obecnych więcej pracowników TPN-u.

Na tej kłótni najbardziej mogą ucierpieć turyści i narciarze. Dopóki obie instytucje się nie dogadają, przyszłość kolejki na Kasprowy będzie niepewna.

 

 

(Teresa Gut/ew)