6 października 2016 roku kobieta opiekowała się dziećmi z przedszkola numer 1 w Szczucinie, mając prawie 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Woń alkoholu poczuł jeden z rodziców, a potwierdziła to później policja wezwana przez dyrektorkę. Kobieta przed sądem przeprosiła za swoje zachowanie. Przekonywała, że kocha swój zawód oraz dzieci i nigdy nie zrobiłaby im krzywdy. "Wiem, że zrobiłam błąd. Nie piłam rano przed wyjściem do pracy. To było z jakiegoś załamania nerwowego z poprzedniego dnia. Tak mi to wszystko wyszło. Nie powinnam iść wtedy do pracy. Dzieci mnie bardzo lubią. Pracuję 32 lata i miałam w tym czasie wiele wyróżnień i nagród". Kobieta przekonywała również, że przez ostatnie 2 lata dużo zrobiła, żeby taka sytuacja się więcej nie wydarzyła.

Sędzia Tomasz Kozioł podkreślił, że kobieta swoim karygodnym zachowaniem nie spowodowała żadnego konkretnego i bezpośredniego niebezpieczeństwa. "Nie było tego rodzaju sytuacji, aby zagrożone było życie lub zdrowie tych dzieci. "Zdrowie" rozumiemy tutaj poprzez możliwość ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Bo tylko wtedy można przypisać ten czyn" - mówi sędzia. Wyjaśnił, że oskarżona tego dnia przez kilkadziesiąt minut była z dziećmi. Przez większość tego czasu była w jednej sali z paroma innymi nauczycielkami. "Tutaj stan nietrzeźwości nie miał żadnego wpływu na kwestię opieki nad dziećmi w tym momencie" - podkreślił Tomasz Kozioł.

Następnie przez kilkanaście minut nauczycielka była sama w sali danej grupy z 18 dziećmi, które w tym czasie rysowały przy stolikach i bawiły się klockami na podłodze, a kobieta wypełniała dokumentację przy biurku. "Mamy w aktach zeznania świadków, którzy przechodząc, zaglądali na moment do tej sali i którzy wyraźnie mówią, że nie działo się nic innego, niż w każdy inny dzień. Wszystko wyglądało dobrze, tak jak zawsze. Gdzie było to niebezpieczeństwo, o którym mowa w akcie oskarżenia?". Sędzia Kozioł podkreślił, że inaczej potraktowanoby sprawę, gdyby np. kobieta opiekowała się dziećmi w tym stanie podczas wycieczki w góry lub podczas zajęć na basenie. "Być może w tego rodzaju okolicznościach byłyby podstawy do przypisania zarzutu o bezpośrednie niebezpieczeństwa, ale nie w tej konkretnej sprawie i okolicznościach" - uzasadniał Tomasz Kozioł.

Wymierzając wysokość kary grzywny sąd wziął pod uwagę sytuację kobiety oraz dotychczasowy przebieg pracy nauczyciela.

Przez okres postępowania karnego nauczycielka była zawieszona przez dyrektorkę przedszkola, która nie potrafiła powiedzieć w rozmowie z Radiem Kraków czy i kiedy kobieta będzie mogła wrócić do pracy. Podkreśliła jedynie, że czeka na oficjalną informację z sądu o wyroku i musi skonsultować sprawę z prawnikiem. Sprawą 53-letniej kobiety zajmuje się także Komisja Dyscyplinarna dla Nauczycieli przy Wojewodzie Małopolskim.

 

 

(Bartek Maziarz/ew)