"Weryfikujemy poszczególne wersje i hipotezy, ale o szczegółach nie informujemy" – powiedział w poniedziałek PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnowie Mieczysław Sienicki. Jak podkreślił, w sprawie przesłuchano już kilkadziesiąt osób w charakterze świadków, będą kolejne przesłuchania. Prokuratura zwróciła się też – w ramach międzynarodowej pomocy prawnej - do Brytyjczyków o przeprowadzenie określonych czynności dowodowych.

Zakład Medycyny Sądowej Collegium Medicum UJ w Krakowie wciąż nie przekazał prokuraturze wyników sekcji zwłok Kuliszewskiej. Prokurator zlecił wiele szczegółowych badań laboratoryjnych, w tym m.in. toksykologicznych (na wykrycie ewentualnych środków toksycznych w organizmie). "Biegli po zapoznaniu się z wynikami badań przygotują opinię co do śmierci i mechanizmu zgonu" – wyjaśnił rzecznik tarnowskiej prokuratury okręgowej.

Grażyna Kuliszewska pochodziła z Borzęcina koło Brzeska. Pracowała w Wielkiej Brytanii. Była mężatką, miała pięcioletniego syna. Z relacji mediów i świadków wynika, że ostatnich świąt Bożego Narodzenia nie spędziła z rodziną – pozostała w Londynie, a mąż i syn wrócili do Polski.

3 stycznia również i ona przyleciała do kraju. Zdążyła z mężem Czesławem odwiedzić notariusza – zamierzali podpisać umowę, zgodnie z którą dom 34-latki w Polsce przechodzi na Czesława. Kuliszewska miała przepisać mężowi nieruchomość za 15 tys. funtów (prawie 75 tys. zł). Do podpisania dokumentu jednak nie doszło, ponieważ brakowało stosownych dokumentów. Portale podają również, że pieniądze, które Czesław miał przekazać żonie, zniknęły.

4 stycznia Kuliszewska planowała wrócić do Londynu, na lotnisko do Krakowa jednak nie dotarła. Jej ciało, po prawie dwumiesięcznych poszukiwaniach, wyłowiono 28 lutego z rzeki Uszwicy niedaleko Borzęcina.

Zgodnie z relacjami jej męża, wieczorem 3 stycznia jego żona była podenerwowana. Poszli spać w trójkę: on, żona i syn. Kiedy obudził się rano, 34-latki nie było. Miała zostawić mu wiadomość, że zobaczą się w Londynie. Pojechał do Londynu, ale nie zastał tam kobiety. Zawiadomił o tym bliskich i policję.

Według siostry Grażyny małżonkowie planowali rozwód, ale mąż twierdzi, że nie miał informacji o takich planach. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że w Londynie Kuliszewska miała mieć romans z Kurdem o imieniu Sardar. Gdy ten dowiedział się o zaginięciu kobiety, zamieścił na Facebooku ogłoszenie o nagrodzie w wysokości 100 tys. zł za informacje o zaginionej. Sardar twierdzi, że widział dokumenty rozwodowe przygotowane przez kobietę, która jednak nie chciała powiedzieć mężowi o swoich planach w obawie przed jego reakcją.

Na nagraniu z 21 listopada słychać kłótnię Grażyny i Czesława, widać też ich pięcioletniego syna; mężczyzna grozi kobiecie i przezywa ją, jest wspomnienie o rozwodzie i kłótnia o dom. Według ustaleń dziennikarzy Polka bez zgody męża wzięła pożyczkę na dużą kwotę w jednym z brytyjskich banków.


 

Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy


Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.

Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]

Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na Facebooku  oraz Twitterze.

Zastrzegamy sobie prawo publikacji wybranych opinii.

 

 

 

 

(PAP/ko)