"Ostatnio jak otrzymywałam życzenia świąteczne od gości, którzy nas tutaj odwiedzają, to właściwie wszyscy pisali, by uściskać Baśkę. Baśka, jedna z alpak, jest wyjątkowym "przytulasem". Jest też Cwałek, Cośka, Ceśka, czyli Czesława, Lala, Czarna, Alpinka, Abstysia, zwana też Abstynencją, Antałek - nasza pociecha. Są też dwie alpaki z Chile, nasze matki założycielki" - wylicza Ewa Godlewska-Jeneralska, kiedyś dziennikarka, dziś właścicielka stajni i zagrody.  

Alpaki świetnie wpasowały się w piękny krajobraz miasteczka nad Dunajcem. "Na początku trzeba to zwierzęta pokochać. Co nie jest najtrudniejsze. Ale trzeba też umieć wysprzątać stajnie, nauczyć robić zastrzyki, bo weterynarz nie zawsze może przyjechać" - mówi była dziennikarka. 

Dziś w swojej hodowli Ewa Godlewska - Jeneralska ma już dziewiętnaście alpak. Prowadzi ją już od 2 lat. Planuje niedługo zdobyć uprawnienia i zacząć prowadzić w niej... alpakoterapię. 

 

 

(Martyna Masztalerz/ew)