W komentarzach, jakie towarzyszą fiasku nadziei sądeckich kibiców, dominuje przekonanie, że o przegranej batalii o utrzymanie w ekstraklasie dłużej niż sezon zdecydowała nie tylko gra piłkarzy. Wiele wskazuje na to, że ekstraklasa przerosła także zarząd utworzonej po awansie spółki akcyjnej oraz władze Nowego Sącza.

Prezes PZPN Zbigniew Boniek, komentując porażkę Sandecji, gratulował postawy piłkarzom zastrzegając, że na pochwałę nie zasługują władze miasta. Chodzi przede wszystkim o brak stadionu. W chwilę po awansie prezydent Nowego Sącza Ryszard Nowak zapewniał, że wiosenną rundę Sandecja rozgrywać będzie na nowym stadionie. Niestety skończyło się całym sezonem na stadionie w Niecieczy. Miasto zdołało - po wielu perturbacjach - zaledwie ogłosić przetarg na projekt własnego boiska.

Po spadku do I ligi ten problem nadal jest zresztą aktualny. Prezes spółki akcyjnej Sandecja Nowy Sącz Grzegorz Haslik przyznaje, że mimo wiary w sukces, opracowano plan B. Zgodnie z nim po spadku do I ligi Sandecja wróci na stary stadion przy ul. Kilińskiego. Problemem jest jednak fakt, że przez ostatni rok był on traktowany jako obiekt przygotowywany do rozbiórki.

- Odbyło się spotkanie z delegatem PZPN, który w raporcie podał nam rzeczy konieczne do spełnienia wymogów PZPN ws. grania w I lidze. Teraz MOSiR, który jest zarządcą stadionu, musi te zadania wykonać, po zabezpieczeniu na ten cel środków przez miasto. Wtedy Sandecja będzie mogła grać na stadionie przy ulicy Kilińskiego - mówi Haslik.

 

 

 

(Sławomir Wrona/ko)