Przed sądem stanęło we wtorek dziewięciu z dwunastu oskarżonych. Są wśród nich Polacy, Białorusini i Niemiec. Oskarżeni mają od 20 do 27 lat. Troje nie przyjechało na rozprawę.

Adam B. mówił we wtorek, że protestujący chcieli zwrócić uwagę na problem wojny. "Nie było moim celem znieważenie. Mam szacunek do tego miejsca, w którym zginęło tylu ludzi. (…) Naszą nagością chcieliśmy zwrócić uwagę na bezbronność ofiar wojen" – mówił B. Mikita W. zeznał, że protest miał skłonić społeczeństwa, aby "nie zamykały oczu na kraje, w których lecą bomby", a jako przykłady wskazał Ukrainę i Syrię.

Do winy nie przyznał się też Niemiec Ilia R. Mówił, że nagość w kontekście pokojowego happeningu nie jest obraźliwa. Podobnego zdania był Dymitr Ch. "Przyznaję, że działałem bez pozwolenia muzeum, mogłem zakłócić porządek społeczny i mogłem naruszyć przepisy o moralności, ale nie znieważyłem miejsca pamięci, bo nie miałem w sobie nienawiści. (…) Mediów nie interesują transparenty, a nagie ciała tak, więc były one środkiem do przekazania idei. (…) Jeśli kogoś uraziłem – przepraszam" – mówił Dymitr Ch.

Do winy przyznali się natomiast Magdalena H.-W., Vivienne Z., Hleb M. i Makar S., a także Magdalena K., która zeznała, że już wcześniej wiedziała, jak ma przebiegać "performans". Miała świadomość, iż akcja może mieć znamiona znieważenia miejsca pamięci. Sprawdziła nawet w internecie, co za to grozi. Chciała jednak zwrócić uwagę na postępowanie m.in. wobec muzułmanów, które – jej zdaniem - w przyszłości może doprowadzić do kolejnego Holokaustu. "Nie wiedziałam natomiast, że zostanie zabita owca. To całkowicie zmieniło wydźwięk performansu. (…) Akcja była nieudana. Dziś nie wzięłabym w niej udziału" – wyjaśniła K.

Magdalena K., Magdalena H.-W., Ilia R., Makar S. oraz Hleb M. zwrócili się o warunkowe umorzenie sprawy przeciw nim.

Magdalena H.-W., która podczas incydentu wygłosiła "ważne przesłanie pokojowe o miłości do świata, do wszystkich narodów i religii", zeznała, że były obóz Auschwitz jest miejscem, z którego każdy głos jest donośniejszy. Wierzyła, że tylko radykalne działania mogą wywołać reakcję. "Zrozumiałam jednak, że to, co ja uważałam za dobre, dla innych nie musi takie być. Muszę liczyć się z uczuciami innych" – mówiła.

Adam B. i Mikita W., przyznali się natomiast do zabicia jagnięcia. Przed sądem podkreślili, że zabicie owcy było "przykrym czynem". "Symbolizowała ona przelaną krew niewinnych ofiar wojny" – mówili zgodnie. Jak podkreślili, nie są sadystami. "Nigdy wcześniej tego nie zrobiłem i już nie zrobię" – zeznał Adam B. Mikita W. dodał, że owca, którą zabili, "symbolizowała dzieci umierające pod bombami".

Zdaniem Katarzyny Kuczyńskiej z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt Animals, która występuje w sądzie po stronie oskarżenia, zwierzę zostało pchnięte 15-krotnie nożem. "Zginęło w sposób okrutny, barbarzyński. I to w takim miejscu. To niemoralne i nieetyczne" - powiedziała.

Kolejna rozprawa odbędzie się 5 grudnia.

Zastępca prokuratora rejonowego w Oświęcimiu Mariusz Słomka poinformował, że za znieważenie miejsca pamięci grozi kara grzywny lub ograniczenia wolności. Za zabicie zwierzęcia można trafić do więzienia na 2 lata.

Muzeum Auschwitz tuż po incydencie wydało oświadczenie, w którym podkreśliło, że wykorzystywanie symboliki byłego niemieckiego obozu do jakichkolwiek manifestacji jest karygodne i godzi w pamięć ofiar obozu.

 

 

 

 

(Dominika Panek/PAP/ko)