„To były więzień, który po wojnie przez wiele lat mieszkał na terenie byłego obozu, w budynku dawnej komendantury. Był przy egzekucji Hoessa. Z relacji, które uzyskałem wynikało, że to on wziął stołek i sznur. Przez wiele lat przechowywał go mieszkaniu na terenie Muzeum Auschwitz, a potem, gdy się przeprowadził, zabrał ze sobą. Przedmiot leżał w piwnicy” – relacjonował Ganobis.

Jest to prosty, drewniany stołek, wysoki na 40 cm. Pod spodem siedziska widoczny jest odręcznie napisane ołówkiem słowo „Hoess” i data 16 kwietnia 1947. Wówczas wykonany został wyrok. „Są też dawne znaki: Państwowe Muzeum Oświęcim” – dodał.

Pasjonat dowiedział się o stołku przypadkiem, gdy wnuk byłego więźnia przekazał mu do zbiorów obozowy „pasiak” przodka. Podczas rozmowy wspomniał, że dziadek posiadał stołek i sznur z egzekucji zbrodniarza. „Ten pierwszy znalazł, drugi przedmiot na razie nie” – dodał oświęcimianin.

Mirosław Ganobis przyznał, że nie może mieć 100 proc. pewności co do autentyczności przedmiotu, ale prawdopodobieństwo jest ogromne. Przemawia za tym wiarygodność byłego więźnia.

Rzecznik Muzeum Auschwitz Bartosz Bartyzel w rozmowie z PAP, powiedział, że placówka nie jest w stanie potwierdzić autentyczności przedmiotu, ale również jej podważyć. „Nie istnieją żadne dokumenty ani relacje, które odnosiłyby się do tego, co stało się z tym konkretnym przedmiotem po egzekucji” – wyjaśnił. Jak dodał, w zbiorach Muzeum znajduje się kilkaset różnego rodzaju stołków i taboretów.

Mirosław Ganobis pasjonuje się przedwojenną historią Oświęcimia, która sięga 800 lat. „Część moich zbiorów dotyczy jednak okresu II wojny światowej i czasów, gdy istniał niemiecki obóz” – powiedział. Eksponaty prezentuje w prywatnym muzeum w centrum miasta.

Rudolf Hoess został skazany na śmierć 2 kwietnia 1947 r. przez Najwyższy Trybunał Narodowy w Polsce po procesie, który toczył się od 11 do 29 marca w Warszawie. Został powieszony 16 kwietnia 1947 r. na szubienicy ustawionej w pobliżu niegdysiejszej komendantury obozu.

Hoess został przywieziony do Oświęcimia ok. godz. 8. Wprowadzono go do budynku dawnej komendantury. Egzekucja została wykonana o godzinie 10.05 w obecności m.in. salezjanina z Oświęcimia ks. Tadeusza Zaremby, o co prosił skazany. Zgon stwierdził lekarz więzienny Zygmunt Wisznowicer. Protokół z egzekucji został podpisany o godzinie 10.30. Zwłoki przekazano naczelnikowi wadowickiego więzienia Stanisławowi Wiśniewskiemu. Najprawdopodobniej zostały skremowane.

Rudolf Franz Ferdinand Hoess urodził się 25 listopada 1900 r. w Baden-Baden. Podczas I wojny w sierpniu 1916 r. zgłosił się ochotniczo do niemieckiego wojska. Walczył na froncie azjatyckim. Otrzymał stopień podoficerski i odznaczenia. Do Niemiec wrócił w 1919 r. Rozpoczął działalność w oddziałach ochotniczych, które zwalczały m.in. polskich powstańców w Wielkopolsce i na Śląsku. W 1922 r. wstąpił do NSDAP.

Jako nazistowski aktywista uczestniczył w nocy z 31 maja na 1 czerwca 1923 r. w zamordowaniu nauczyciela Waltera Kadowa. Ofiara była podejrzana o wydanie w ręce Francuzów Alberta Schlagetera, który następnie został rozstrzelany za prowadzenie antyfrancuskiej akcji sabotażowej w Zagłębiu Ruhry. Za współudział w zabójstwie Hoess został skazany na dziesięć lat więzienia.

Po amnestii wyszedł na wolność w 1928 r. Osiadł na roli w Brandenburgii, a później na Pomorzu, gdzie ożenił się z osadniczką Hedwig Hensel. Tam urodziło się troje ich dzieci. W 1934 r. został przyjęty do SS. Rozpoczął służył w obozie Dachau. Wówczas urodziło mu się czwarte dziecko. Cztery lata później podjął służbę w KL Sachsenhausen, a w następnym roku awansował na zastępcę komendanta.

Wiosną 1940 r. otrzymał nominację na komendanta powstającego KL Auschwitz, w którym początkowo więzieni byli prawie sami Polacy. Obóz miał służyć jako instrument terroru, a następnie eksterminacji tysięcy polskich patriotów. Stopniowo przekształcił się także w miejsce masowej zagłady Żydów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.

U schyłku wojny były komendant pozostawił rodzinę w Holsztynie, a sam zaczął się ukrywać pod nazwiskiem bosmana marynarki Franza Langa. Dostał się do niewoli brytyjskiej. Wówczas nikt go nie rozpoznał i został zwolniony. Poszukiwania jednak trwały. Zatrzymano go pod Flensburgiem w nocy z 11 na 12 marca 1946 r. i deportowano do Polski, gdzie stanął przed sądem.

 

 

 

(PAP/ko)