Lider ludowców przywołał na konferencji prasowej raport "The Economist" na temat stanu edukacji, w którym Polska spadała z 17 miejsca w 2017 r. na 27 w 2018. Jak zauważył, wyprzedziły nas m.in.: Kolumbia, Kostaryka, czy Ghana. "Ten spadek to wielka klęska zmian w polskiej edukacji" - ocenił. Jak mówił, Polska wypadła w tym rankingu najgorzej pod względem zaangażowania polityki rządu w oświatę – spadek na 42 pozycję. "To jest dramat i tragedia, jaka się rozgrywa. Przez polityków szkoła została wprowadzona w stan upadku w wielu miejscach" – oświadczył.

Kosiniak-Kamysz wskazał m.in. na: niedofinansowanie szkół, źle wynagradzanych nauczycieli, brak pomysłu na ciekawy program nauczania, czy dzieci obłożone zajęciami. "To wszystko jest kompletnie bez sensu. Będziemy się upominać o edukację i w Polsce, ale też o współfinansowanie różnych projektów edukacyjnych z UE" - zapowiedział.

Jak ocenił, subwencja oświatowa dla wszystkich typów samorządów "nie jest wystarczająca na pokrycie kosztów zatrudnienia nauczycieli", nie mówiąc o wyposażeniu czy modernizacji szkół.

Prezes PSL pytany, czy gdyby PSL objęło rządy, przywróciłoby gimnazja odpowiedział, że nie. "To byłoby wprowadzenie kolejnego zamieszania" – ocenił. "Nie ma co robić kolejnej rewolucji rodzicom i dzieciom" – dodał.

"Rodzice, dzieci, nauczyciele myślą o wychowaniu i nauce w szkole, o tym, żeby edukacja była na jak najwyższym poziomie. To jest zresztą nasz obowiązek jako państwa. Państwo nie może abdykować i nie może powiedzieć, że go to nie dotyczy" – przekonywał lider PSL. Podkreślił, że nie można zrzucać odpowiedzialności za edukację na samorządy, ponieważ "samorządy dużo więcej inwestują w edukację niż mówi o tym premier", m.in. dopłacają do pensji nauczycieli, infrastruktury, modernizacji szkół i zajęć dodatkowych.

"Tysiąc złotych podwyżki to gwarancja zażegnania sporu, tego, że nie będzie strajku (nauczycieli), gwarancja tego, że wszystkie egzaminy będą przeprowadzone w terminie" – powiedział szef PSL.

Zauważył, że rząd "chełpi się wzrostem gospodarczym na każdym kroku". "To jeżeli są pieniądze, rząd jest od tego, żeby wspierać grupy, które najbardziej potrzebują dzisiaj wsparcia, a nie tylko te grupy, które przyniosą największy zwrot wyborczy" – powiedział Kosiniak-Kamysz. W jego ocenie, rządzący "nie myślą dzisiaj o tych, którzy najpilniej potrzebują wsparcia", jak oświata, służba zdrowia czy niepełnosprawni.

"Dzisiaj sytuacja budżetowa jest lepsza i mogły by być podwyżki, ale nie ma dobrej woli. Bo co? Bo zwrot wyborczy nie będzie taki? Bo grupa nauczycieli to kilkaset tysięcy osób a nie kilka milionów? Chyba z tego punktu widzenia wiele decyzji jest podejmowanych. To nie jest rozwiązywanie problemów i roztropne rządzenie" – przekonywał prezes PSL.

 

PAP/bp