Pod Wawelem comber ma jednak szczególne znaczenie, bo wiąże się z legendą o żyjącym w XVII w. okrutnym burmistrzu Combrze. Dziś w Krakowie i na południu Polski comber oznacza spotkania w tłusty czwartek, tylko w kobiecym gronie. Kobiety rozmawiają przy pączkach, chruście i innych smakołykach, piją też kawę, herbatę lub mocniejsze trunki.

Zgodnie z przekazami, Comber – opowiadała Krystyna Reinfuss-Janusz - nie pozwalał krakowiankom handlować w mieście, bo uważał, że piją alkohol i są za głośne. Burmistrz słynął z okrucieństwa, przeklinał także na kobiety i targał je za włosy (stąd powiedzenie w Krakowie „combrzyć za włosy”). Te bardziej hałaśliwe więził w lochu.

„Kiedy burmistrz zmarł, a nastąpiło to podobno w tłusty czwartek, handlarki tak się ucieszyły, że rozpoczęły zabawy – zaczepiały i męczyły mężczyzn tak długo, aż ci się wykupili – wódką lub pieniędzmi” – mówiła etnograf. Od śmierci Combra krakowianki miały się bawić w każdy tłusty czwartek. Zabawy trwały nawet do środy popielcowej.

Przekupki krakowskie zatrzymywały mężczyzn, a także urzędników i dworzan w pojazdach, i męczyły póki ci się nie wykupili. Od przystojnych mężczyzn miały żądać tylko pocałunku, a nieurodziwych i niezamożnych przywiązywały do drewnianego kloca i czochrały.

Tańczyły też i śpiewały na ulicach, zwłaszcza na Rynku, wlekły na powrozie słomianego bałwana (symbol Combra) i rozrywały go na kawałki. Z podobną kukłą kobiety chodziły po wsiach, odwiedzały panny i młode mężatki, by „pocombrzyć”.

Handlarki w Krakowie obchodziły comber do 1846 r., kiedy to władze austriackie zakazały tej zabawy.

Jak czytamy w „Encyklopedii staropolskiej” historyka Zygmunta Glogera, legendę o okrutnym zarządcy Krakowa jako pierwszy wydrukował dziennikarz i wydawca Konstanty Majeranowski w „Pszczółce krakowskiej” (1820). Autor encyklopedii dodaje jednak, powołując się na inne źródła pisane, że zwyczaj combra znany był wcześniej w Niemczech i „przyniesiony został do miast polskich przez osadników z Marchii Brandenburskiej w wiekach średnich”.

Gloger podaje, że „combrzono” w różnych regionach Polski. Łużyczanie obchodzili comber jako „campos”, „camper”. „W Radomskiem w środę popielcową baby zgromadzają się wieczorem w karczmie +na comber+, stroją lalkę ze słomy, mającą przedstawiać +Mięsopust+ i chodzą po domach, zmuszając młode panny i mężatki do okupu. W Poznańskiem, w tłusty czwartek, dziewki wyprawiają parobkom +cumber+ lub +cumper+, opłacając wódkę, przekąski, i muzykę” – pisze historyk.

 

 

 

(PAP/ko)