CZYTAJ: Kilkunastugodzinne dyżury na dwóch oddziałach i zawał. Kolejny lekarz nie wytrzymał przepracowania

"Czarny scenariusz już się sprawdził. Nie pytamy, kiedy coś się stanie, bo to już się stało. Kolejne pytanie, kto będzie następny. Nie chcemy czekać na kolejnego pana doktora, który być może już się nie obudzi" - mówi Radiu Kraków jeden ze związkowców.

Lekarz miał się źle czuć już na dyżurze. Pracował na dwóch oddziałach jednocześnie, w dużym stresie. Lekarz przebywa w szpitalu i mówi, że czuje się dobrze. - Lekarz ten pełnił wielogodzinny dyżur jednocześnie na oddziele pulmonologicznym i obserwacyjno-zakaźnym – mówi Łukasz Goliński ze związków zawodowych szpitala w Proszowicach – Poczuł się źle, wykonał pewne badania ale nie docenił powagi sytuacji i wrócił do domu. Dolegliwości się nasiliły, więc wrócił do pracy i powtórzył badania, a wyniki okazały się zatrważające. Został natychmiast przewieziony na oddział kardiologii inwazyjnej.

- Nie chcę się wypowiadać na ten temat – mówi dyrektorka szpitala Janina Dobaj – Rozmawiałam z panem doktorem, który prosił, żeby tego tematu nie poruszać w żadnych rozmowach.

Lekarze przypominają, że trzy miesiące temu alarmowali, że są przepracowani. - Nie pytamy, co się stanie, ale kto następny – dodaje Łukasz Goliński – Inni lekarze pełnią więcej dyżurów, niż ordynator pulmonologii wyłącznie z powodu braku kadry, a nie z własnej woli. Nie ma przymusu prawnego, ale jest moralny. Oni czują się w obowiązku i biorą te brakujące dyżury.

A grafik jest napięty. Jeden z lekarzy rozpoczął dyżur w piątek o 15:00, a zakończył go następnego dnia o 7:25 po czym od razu rozpoczął całodobowy dyżur do niedzieli. W niedzielę rano zmienił go lekarz, który dyżurował do poniedziałku wieczór, a w niedzielę dyżurował na izbie przyjęć i zabezpieczał całodobową opiekę.

Przedstawiciele związków zawodowych alarmują, że lekarze są przeciążeni i domagają się zmian warunków pracy, odwołania dyrekcji i podniesienia płac. Część lekarzy wypowiedziała umowy i od 1 lutego nie przyjdzie do pracy. Negocjacje trwają.

- Do porozumienia dojdzie – deklaruje dyrektor Janina Dobaj – Nie będziemy musieli robić żadnych drastycznych zmian w funkcjonowaniu szpitala. Zależy mi na tym, żeby szpital funkcjonował tak, jak do tej pory po spełnieniu pewnych oczekiwań finansowych i zatrudnieniowych przedstawicieli związków.

Okres wypowiedzenia umów lekarzom kończy się 31 stycznia. Obie strony umówiły się, że do 15 stycznia wypracują kompromis. Jeśli do niego nie dojdzie, lekarze nie wycofają wypowiedzeń.

 

 

(Teresa Gut/ew)