Po zakończeniu studiów medycznych i stażu student medycyny musi wybrać swoją specjalizację. Przyszli lekarze przyjmowani są na podstawie wyników z państwowego egzaminu końcowego LEP (dawniej LEK). Kłopot polega na tym, że mogą składać papiery tylko w jednym miejscu. Jeśli się nie dostaną, muszą czekać pół roku na kolejną rekrutację. W praktyce oznacza to dla nich półroczne bezrobocie, albo zatrudnienie w zawodzie niezwiązanym z wykształceniem (bez specjalizacji o pracę w przychodni bądź szpitalu jest trudno).

Problem dotyczy w szczególności popularnych specjalizacji, na przykład endokrynologii, na którą często jest jedno miejsce na województwo. Nawet wynik na poziomie 90% nie gwarantuje przyjęcia, bo może znaleźć się inna osoba, która będzie miała 92%. Wtedy student z wynikiem 90% nie może pójść gdzieś indziej, tylko musi sześć miesięcy czekać.

Widmo półrocznego bezrobocia sprawia, że wielu studentów wyjeżdża z dużych ośrodków, na przykład Krakowa i Warszawy do mniejszych miast, gdzie szanse dostania się na prestiżowy kierunek są większe. Niektórzy decydują się nawet na pracę poza granicami. Często okazuje się, że osoby z dobrymi wynikami wyprowadziły się z Krakowa niepotrzebnie. "Po otrzymaniu wyników okazało się, że jestem w dokładnie tej samej sytuacji w tamtym województwie, w którym było więcej miejsc, jak w Krakowie. W Krakowie tez bym sie dostał. Tu jednak było mało miejsc i bałem się, że się nie dostanę. Złożyłem dokumenty do innego województwa. Właśnie tam będę musiał rozpoczął specjalizację" - mówi lekarz rezydent, który prosi o anonimowość.

Zdaniem Jerzego Friedigera, szefa krakowskiej Izby Lekarskiej i dyrektora krakowskiego szpitala imienia Stefana Żeromskiego, zmienić powinien się nie tylko system rekrutacji na specjalizację, ale cały system szkolenia młodych lekarzy. "Nasz system specjalizacyjny jest zły i głupi. On zmierza do formalizacji kwalifikacji na specjalizacje. Nikt nie wie jakie jest zapotrzebowanie na specjalistów. Nikt tego nie monitoruje. Nie wiadomo gdzie są jakie niedobory" - podkreśla Friediger.

Plan reformy systemu szkolenia lekarzy przygotowało Porozumienie Rezydentów OZZL, zrzeszające młodych medyków. Jedna z proponowanych zmian dotyczy właśnie systemu przyjmowania na specjalizację medyczne. Rezydenci chcą centralnego systemu rekrutacji, w ramach którego studenci mogliby aplikować do kilku miejsc na raz. W ten sposób pierwszeństwo na prestiżowe specjalizacje mieliby lekarze z najlepszymi wynikami, a element ryzyka zostałby zminimalizowany. "System rekrutacji może ułatwić życie młodym lekarzom. Mamy na myśli ogólnopolski system informatyczny, do którego aplikowaliby wszyscy po ukończeniu stażu dyplomowego" - mówi Krzysztof Hałabuz, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów.

Studenci dostarczyli propozycje zmian do Ministerstwa Zdrowia dwa miesiące temu. Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z przedstawicielem resortu. Otrzymaliśmy oświadczenie, w którym czytamy:

"Podjęto prace zmierzające do przygotowania kompleksowych zmian systemowych w kształceniu podyplomowym lekarzy i lekarzy dentystów, w szczególności w zakresie zasad odbywania specjalizacji w poszczególnych dziedzinach medycyny w taki sposób, by uczynić je bardziej dostępne dla wszystkich lekarzy i lekarzy dentystów, bez uszczerbku dla jakości samego kształcenia specjalizacyjnego. Efektem tych działań będzie nowelizacja ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Na tym etapie prac nie można stwierdzić, jakie ostatecznie zmiany zostaną wprowadzone."

 

 

 

 

 

(Karol Surówka/ko)