Lekarze specjaliści na znak solidarności z głodującymi kolegami chcą w środę nie przyjść do pracy. Związek Zawodowy Lekarzy w Małopolsce popiera gesty solidarności z protestującymi, jednak nie zaleca odejścia od łóżek pacjentów.

Jeżeli lekarz podejmie decyzję, żeby nie przyjść w tym dniu do pracy, to jego decyzja. Ale przypominamy, że protest jest po to aby lekarz był obecny przy łóżku chorego - mówi Piotr Jaszczyński, wiceprzewodniczący Związku. Podkreśla, że szpitale będą przygotowane na każdą ewentualność, bo jak mówi - protest polega na tym i będzie na tym polegał, żeby nie opuścić pacjentów.

Odejściu od łóżek pacjentów stanowczo sprzeciwia się Andrzej Matyja, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej. Szpitale będą pracować w systemie ostrodyżurowym jeżeli dojdzie do sytuacji braków kadrowych w związku z protestem.

Związek Zawodowy Lekarzy dodaje, że środowy dzień solidarności z protestującymi się odbędzie. Nie wiadomo jednak na razie, czy specjaliści przyjdą tego dnia do pracy.

Rezydenci protestują od 2 października - część z nich prowadzi głodówkę w Warszawie, a także w Szczecinie, Lesznie, Łodzi, Krakowie, Gdańsku i we Wrocławiu.

"W trakcie rezydentury nie mamy też wsparcia, nie ma możliwości szkolenia w specjalizacjach, które by nas interesowały i dlatego wielu znajomych decyduje się, by wyjechać za granicę" – powiedział PAP młody lekarz stażysta Krzysztof Dubiński, który protestuje w Krakowie.

Z kolei rezydentka psychiatrii Agnieszka Bratek zaznaczyła: "Będziemy kontynuować strajk głodowy do momentu, w którym nasze postulaty zostaną wypełnione".

Lekarze rezydenci domagają się wzrostu nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB w 2021 r. oraz powołania zespołu, który zająłby się analizą i renegocjacją zapisów ustawy regulującej minimalne wynagrodzenia pracowników ochrony zdrowia. Chcą podwyższenia swoich wynagrodzeń do 1,05 średniej krajowej.

Ministerstwo Zdrowia podkreśla, że nakłady na zdrowie sukcesywnie rosną. W czwartek Komitet Stały Rady Ministrów zarekomendował rządowi przyjęcie projektu noweli ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej, który przewiduje systematyczny wzrost nakładów na ochronę zdrowia do 6 proc. PKB w 2025 r. W 2018 r. na ochronę zdrowia będzie przeznaczone 4,67 proc. PKB.

Resort zdrowia wskazuje także m.in., że w sierpniu weszła w życie ustawa regulująca sposób ustalania najniższego wynagrodzenia pracowników medycznych, w efekcie której wynagrodzenia lekarzy w najbliższych latach będą wzrastać. Minister Konstanty Radziwiłł zapowiedział, że wszyscy rezydenci otrzymają podwyżki od 400 do 500 zł miesięcznie (z wyrównaniem od 1 lipca), a od przyszłego roku dostaną kolejną podwyżkę. Ponadto, zgodnie z projektem rozporządzenia MZ, rezydenci, którzy rozpoczną szkolenie w deficytowych dziedzinach medycyny, będą otrzymywali tzw. dodatek motywacyjny w wysokości 1200 zł brutto.

W piątek w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" w Warszawie odbyło się pierwsze spotkanie w ramach zespołu ds. systemowych rozwiązań finansowych w ochronie zdrowia, przyszłości kadr medycznych i sposobu ich wynagradzania. Spotkali się m.in przedstawiciele Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwa Zdrowia, Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwa Finansów. Obecni byli też przedstawiciele podmiotów zrzeszających pacjentów oraz środowiska pielęgniarek i położnych. Nieobecni byli m.in. protestujący lekarze rezydenci.

Tematem spotkania było zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia i sposób zagospodarowania tych środków. Kolejne spotkanie w ramach zespołu ma się odbyć za dwa tygodnie. Minister zdrowia stwierdził po piątkowym spotkaniu m.in., że coraz mniej rozumie powody protestu rezydentów. Wskazał, że jest deklaracja o zwiększaniu nakładów na zdrowie, rząd analizuje także możliwości skrócenia ścieżki dojścia do 6 proc. PKB. Jego zdaniem "autorami tego sukcesu są także lekarze rezydenci". "Powód do ostrej formy protestu zniknął" - ocenił.

 

Martyna Masztalerz/PAP/bp