Sędzia Sądu Apelacyjnego, Marek Długosz, uznał, że sprawa trafia do sądu wyższej instancji, tylko w wyjątkowych sytuacjach: kiedy chodzi o interes szczególnej wagi. Nadmierne wykorzystywanie takich przepisów narusza zaufanie do sądów. 

Sędzia w uzasadnieniu swojej decyzji, przyznał jednocześnie rację Sądowi Rejonowemu w Oświęcimiu, który uznał, że sprawa wypadku byłej premier ma medialny charakter, jest obszerna pod względem zgromadzonego materiału i liczby powołanych świadków. To może powodować trudności, ale nie czyni sprawy zawiłą – uznał sąd. "Nie zyskują aprobaty Sądu Apelacyjnego twierdzenia zawarte w złożonym wniosku, że o szczególnej wadze niniejszej sprawy przesądza fakt, że jedną z osób pokrzywdzonych zarzuconym oskarżonemu czynem była ówczesna premier Beata Szydło, a drugi z pokrzywdzonych oraz część świadków to funkcjonariusze BOR" - mówił sędzia Marek Długosz.

Posiedzenie było niejawne, odbyło się bez udziału prokuratury i Sebastiana K., oskarżonego o nieumyślne spowodowanie wypadku. Postanowienie sądu jest prawomocne. 

Po tym, jak do sądu w Oświęcimiu trafił wniosek o warunkowe umorzenie postępowania przeciw kierowcy seicento, Sebastianowi K., jego adwokat wniósł sprzeciw. Jak tłumaczył mec. Władysław Pociej, taka decyzja śledczych nie jest korzystna dla jego klienta, bo wskazuje jednoznacznie jego winę. "Uważamy, że nie można tu mówić o braku wątpliwości. Mój klient jest niewinny. Podejmujemy ryzyko walki" - podkreślał mec. Pociej. 

21-letni kierowca nie przyznał się do winy. Wiadomo, że złożył wyjaśnienia. Prokuratura nie ujawnia jednak ich treści. Do wypadku w Oświęcimiu doszło 10 lutego ubiegłego roku. Poważne obrażenia ciała odnieśli: ówczesna premier Beata Szydło i szef jej ochrony. W toku postępowania przesłuchano 91 świadków, powołano 8 biegłych - w tym ekspertów z Niemiec - i zwrócono się do trzech instytucji. Tylko jawne akta sprawy liczą już 16 tomów. 
 

 

(Dominika Kossakowska/PAP/ew)