Ci nie są przeciwni budowie trzeciej obwodnicy. Nie podoba się im jednak to, że planowana droga będzie miała aż trzy pasy ruchu w każdym kierunku. Będzie więc swoimi parametrami przypominała autostradę. W tej sytuacji jest obawa, że kierowcy przestaną korzystać z obwodnicy autostradowej i przeniosą się na nową drogę, która będzie równie szybka i w dodatku bliżej centrum Krakowa.

Kolejnym argumentem jest fakt, że jeden z odcinków (pychowcki) ma przebiegać w pobliżu Zakrzówka i przez środek Jaskini Nadwislańskiej. "Nie po to mieszkańcy walczyli o Zakrzówek, który miał być zabudowany blokami, żeby teraz tuż obok niego powstała autostrada. Budując autostradę w środku miasta ściągniemy tu ruch z A4, która jest płatna dla ciężarówek. To oczywiste, że kierowcy będą woleli pojechać trasą, która jest darmowa, równie szybka i w dodatku bliżej centrum. W dodatku za grube miliardy, które trzeba będzie zapłacić z miejskiej kasy" - mówi jedna z protestujących.

Zdaniem mieszkańców lepiej wybudować nieco węższą trasę, jej część oddać miejskim autobusom, a zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na przykład na budowę nowych linii tramwajowych. Wtedy skorzystaliby i kierowcy i pasażerowie komunikacji miejskiej.

Radni postanowili więc wstrzymać się z decyzją o powołaniu spółki. "My w ogóle jesteśmy przeciwni budowy tej trasy za miejskie pieniędzy. Nie sprzeciwiamy się samej inwestycji, ale uważamy, że trzeba poszukać innych źródeł finansowania. Kolejne budżety Krakowa mogą tego nie udźwignąć" - mówi radny PiS Włodzimierz Pietrus.

Z kolei radni Platformy Obywatelskiej (wspólnie z radnymi klubu prezydenckiego mają w Radzie większość) chcą dwóch tygodni czasu do namysłu. Dlatego głosowanie nad powołaniem spółki odłożono do następnej sesji. "To jest największa i najważniejsza inwestycja dla Krakowa, która będzie służyła przez następnych kilkadziesiąt lat. Trzeba ją dobrze przemyśleć i porozmawiać choćby z mieszkańcami, który mają swoje argumenty i uwagi. Jeśli powołamy teraz spółkę, to potem ona będzie o wszystkim decydowała, a nie radni czy krakowianie. Wolimy dmuchać na zimne i wcześniej wszystko ustalić".

Dwa tygodnie na zastanowienie się to niewiele, ale nie ma innego wyjścia. Kraków liczy bowiem na dofinansowanie do budowy pierwszego odcinka, czyli trasy łagiewnickiej. Umowy z Polskimi Inwestycjami Rozwojowymi i z Unią Europejską trzeba podpisać w połowie tego roku. Jeśli będzie poślizg, nie starczy na to czasu.

Zastępca prezydenta Krakowa Tadeusz Trzmiel odpiera zarzuty protestujących. "Ten trzeci pas ruchu nie będzie na całej trasie, ale tylko przy zjazdach.  Jezdnie w takim kształcie zaplanowaliśmy na podstawie prognoz ruchu, który z każdym rokiem będzie się zwiększał. Widzimy, co dzieje się teraz na autostradzie A4. Korki na bramkach i przed zjazdami. Nie możemy pozwolić, aby podobna sytuacja była w przypadku trzeciej obwodnicy" - tłumaczy.

Trzmiel nie zgadza się też z tym, że krajobraz zostanie zniszczony. "Dzisiejsze technologie powodują, że tego typu obiektów jak Jaskinia Nadwiślańska, nie zalewa się betonem, tylko eksponuje. Można tam dobudować ścieżki rowerowe i ożywić ten teren. Poza tym w dzisiejszych czasach nikt nie pozwala na zniszczenie cennych lub zabytkowych obiektów".

Na razie najbliżej realizacji jest trasa łagiewnicka. Budowa ma się rozpocząć w 2019 roku. Pozostałe dwa odcinki mają powstać w ciągu 20 kolejnych lat. "Na razie mamy wstępną koncepcję. Potrzeba będzie też decyzja środowiskowa i inne zezwolenia. Na każdym z tych etapów mieszkańcy będą mogli się wypowiedzieć. Jest więc szansa wypracować rozwiązanie, które zadowoli wszystkich" - podsumowuje Trzmiel.

 

 

 

 

(Maciej Skowronek/ko)