Działka należy do wojska i samorządowców. Samorządowców niepokoi opieszałość resortu obrony w przekazaniu tego terenu. Budowa Centrum ma ruszyć po 2014 roku i ma być być dofinansowana z pieniędzy unijnych.

Krakowska posłanka Platformy Obywatelskiej, Elżbieta Achinger, zapowiedziała w porannej rozmowie Radia Kraków, że poprosi Ministra Obrony Narodowej o pomoc w sprawie wojskowych gruntów, na których ma stanąć Centrum Muzyki w Krakowie. Także Sejmik Małopolski zaapelował we wtorek do ministra o jak najszybsze przekazanie działki. "Myślę, że do tego apelu przyłączą się wszyscy krakowscy parlamentarzyści" - mówiła posłanka Achinger w porannej rozmowie Radia Kraków

Centrum, a w nim między innymi nowe siedziby Filharmonii i Akademii Muzycznej, powstanie nad Wisłą, w dzielnicy Grzegórzki, dwa i pół kilometra od krakowskiego Rynku Głównego. W zamian za działkę nad Wisłą wojsko mogłoby dostać grunty w Rząsce. Jeżeli budowa Centrum Muzyki nie rozpocznie się szybko, mogą przepaść unijne pieniądze na ten cel. Koszt to 100 milionów złotych.

Zapis rozmowy Jacka Bańki z Elżbietą Achinger, posłanką PO

Wczoraj Sejmik Małopolski skierował do szefa MON apel, żeby ten przekazał ziemie pod Centrum Muzyki. Samorządowcy boją się, że jeżeli minister będzie zwlekał to możemy mieć problemy. Pomoże pani swoim kolegom z sejmiku?

- Oczywiście, że pomogę. Centrum Muzyki leży mi na sercu. Kraków jest miastem artystów i muzyków. Należy mu się taka wspaniała instytucja. Bardzo będę optować za tym, żeby minister nie zwlekał z decyzją.

Czyli do szefa MON będą także apelowali małopolscy parlamentarzyści?

- Myślę, że tak. To powinno być naszym wspólnym interesem aby uzyskać pozytywną decyzję.

Dzisiejsza prasa donosi, że Łódź zdecyduje się na 20 milionów budżetu partycypacyjnego. Suma robi wrażenie. Wieliczka też zdecyduje się na taki krok?

- Nie ma takiej decyzji. To jest bardzo dobry pomysł, ale trochę przedwczesny w Polsce. Nie jesteśmy do tego przygotowani i to może się wymknąć spod kontroli. Wolałabym, żebyśmy przemyśleli te sprawy i przygotowali się do tego organizacyjnie.

Cztery dzielnice będą testować budżet partycypacyjny w Krakowie. To zaledwie 280 tysięcy złotych.

- Kwota nie taka szokująca jak łódzkie 20 milionów. Przygotowanie tego od strony merytorycznej da pozytywny efekt końcowy. Przetestujmy i poczekajmy.

Przetestujmy i poczekajmy na większe sumy.

- Tak. Wchodźmy w to ewolucyjnie a nie rewolucyjnie.

Pytam o to w kontekście referendum w Gołczy. Tam mieszkańcy zdecydowali, że w gminie nie będzie farmy wiatrowej. Nie boi się pani, że nie jesteśmy gotowi na udział w tego typu referendach, dotyczących ważnych inwestycji?

- Bardzo sobie cenię demokrację bezpośrednią. Uważam jednak, że nie na każdym etapie jest ona teraz konieczna. Są takie sytuacje strategiczne, gdzie nie możemy się do niej odwoływać. Wtedy trzeba zrobić wyliczenia ekonomiczne, środowiskowe i na tej podstawie podjąć decyzję. Nie zawsze wiedza mieszkańców jest pełna.

Czyli, jeśli mówimy o kluczowych inwestycjach to niekoniecznie powinniśmy sięgać po te instrumenty.

- Niekoniecznie. Raczej starajmy się te inwestycje przygotować od strony instrumentalnej i planistycznej. Wtedy podejmujmy rozstrzygnięcia.

Pani poseł, podobno mamy dwa projekty ustaw bioetycznych. Kiedy one mogą trafić do sejmu, żeby uregulować choćby sprawę ewentualnego handlu zarodkami?

- Nie powiem, że te projekty są gotowe, ale są w fazie końcowej przygotowania. To jest pilna sprawa. Zarówno premier jak i rząd naciskają, żeby efekt końcowy osiągnąć w miarę szybko. To jest ważne dla Polski, bo chodzi o zabezpieczenie przed handlem i niszczeniem embrionów.

Do pani docierały głosy o możliwym handlu embrionami?

- Pyta pan w aspekcie wczorajszej informacji, która ukazała się w Gazecie Wyborczej? Wiem, że takie sytuacje mają miejsce. To jest naganne, ale w Polsce na razie nie zakazane. Ustawa powinna to jak najszybciej uregulować. Wiem, że wypowiedź ministra Gowina to nie jest całość. Zostały z niej wybrane elementy. On nigdy nie wskazywał na konkretny kraj. Parę lat temu otyrzymał informację, że ludzkie embriony sprzedawane są między innymi do Niemiec. Żadnych dowodów na to nie posiada ani nie posiadał. Gdyby jeposiadał, musiałby to formalnie zgłosić.

Myśli pani, że tą sprawą zajmie się Parlament tej kadencji?

- Mam nadzieję. To jest na tyle ważna sprawa, że powinien się tym zająć. Jednak za wszystkich kolegów nie mogę odpowiadać.

Przed wyborami?

- Tak.

Pracuje pani także przy projekcie ustawy o związkach partnerskich. Te dwa projekty trafią w tej kadencji jeszcze do sejmu?

- W tej chwili jesteśmy na etapie, kiedy zakończyły się prace przy naszych projektach. Mówię w liczbie mnogiej bo prawdopodobnie będą dwa projekty Platformy. Projekt kolegów Dunina i Kozdronia oraz nasz, grupy konserwatywnej. Nasz projekt idzie w stronę tego, co zaproponował pan prezydent, czyli zmiany w ustawach, które ułatwią życie parom homo i heteroseksualnym w pewnych dziedzinach.

projekt konserwatystów to są regulacje na poziomie notarialnym?

- Oba projekty są na poziomie notarialnym. Tak jest z projektem posła Dunina. Zakłada on rozwiązania poprzez umowę notarialną.

Co pani sądzi o specustawie ministerstwa sprawiedliwości dotyczącej groźnych przestępców, którzy na mocy amnestii z 1989 roku, w przyszłym roku wyjdą na wolność i jak sami mówią, mogą zabijać?

- Jestem wielkim zwolennikiem uregulowania tego tematu. Niemcy zrobili to dwa lata temu i my się na nich wzorujemy. Te założenia są bardzo sensowne. Po pierwsze eliminują z wejścia do społeczeństwa osoby, które w trakcie wykonywania kary okazały się nie do końca zresocjalizowane. To znaczy wystąpiły u nich zaburzenia psychiczne, zaburzenia osobowości. Musimy mieć szansę, żeby one były zdiagnozowane w zakładach karnych. Do tej pory nie mieliśmy takiego narzędzia jak leczenie osadzonych. Oczywiście odpowiednie warunki które muszą być spełnione. To wcale nie jest takie łatwe, żeby taką osobę poddać dalszemu postępowaniu.

Te osoby trafiłyby do zakładów zamkniętych?

- To byłyby zamknięte ośrodki lecznicze. Trafiałoby się tam na podstawie opinii psychiatrów, seksuologów, psychologów. W zależności od rodzaju popełnionego przestępstwa.

To nie jest tak, że powstaje specustawa dla kilku osób, które w przyszłym roku opuszczą więzienia?

- Temat pojawił się teraz, bo takie osoby opuszczą niedługo zakłady karne. Natomiast jest to temat istotny. Unormowanie go teraz, jest realizacją postulatów środowisk penitencjarnych, które dawno już były artykułowane, ale nie znalazły rozwiązania.
Co o tej specustawie mówią koledzy z PO? Pytaliśmy przedstawiciela Solidarnej Polski i był zdecydowanie za.

- Myślę, że wszyscy jesteśmy za. To będzie poddane dużej kontroli. Decydował będzie sąd opiekuńczy a nie karny. To nie będzie ponowne skazanie. To będzie uwrażliwienie na procesy resocjalizacyjne, które mogą się podziać w zakładzie karnym i nie mogą zostać niezauważone.

Nie boi się pani ewentualnych nadużyć?

- Nie boję się. To będzie poddawane ciągłej kontroli. Z tego co pamiętam kontrola jest przewidziana co 6 miesięcy. To jest dość często. Wierzę w to, że sądy będą postępować bardzo niezawiśle, ale także lojalnie w stosunku do tego osadzonego.

Szczegóły tej specustawy mamy poznać w maju. Jest szansa na przyjęcie projektu w tym roku? Minister mówi o wrześniu.

- Minister bardzo za tym optuje. Sadzę, że jeśli to trafi pod obrady komisji to będziemy się starali jak najszybciej ten temat rozwiązać.