Na Drodze Królewskiej, prowadzącej od kościoła św. Floriana, przez Rynek Główny do zamku na Wawelu, można było spotkać pojedyncze, kilkuosobowe grupki polskich i zagranicznych turystów. Słychać było języki hiszpański, włoski, angielski.

Odgrywanemu w południe hejnałowi mariackiemu przysłuchiwało się na płycie Rynku kilkunastu turystów. Jak powiedziało PAP małżeństwo z Poznania, które postanowiło spędzić w Krakowie weekend, na razie nie odczuli oni dodatkowych obostrzeń, bo „ciągle można spacerować i podziwiać zabytki”.

Jedyną niedogodność, jaką zgłosili, to że będą musieli zrezygnować z kolacji w restauracji, a posiłek wziąć na wynos i zjeść w wynajmowanym apartamencie.

Krakowskie restauracje w dużej części przestawiły się już na przygotowywanie posiłków na wynos, korzystając z doświadczeń zdobytych na wiosnę. Niektóre urządziły przy wejściach specjalne miejsca do odbioru posiłków, wyposażone w płyny do dezynfekcji rąk. Te bardziej popularne korzystają z własnych rozwozicieli posiłków, inne – z platform internetowych do zamawiania dań. Na Rynku wciąż widać kawiarniane ogródki, ale brak przy nich obsługi kelnerskiej.

Właściciele obiektów gastronomicznych nie ukrywają, że walczą o przetrwanie i najbliższe tygodnie będą dla nich wyjątkowo ciężkie. „Odwiedzajcie wasze ulubione miejsca, malutkie biznesy, gdzie dobrzy ludzie dobrze karmią. Trzymajmy się razem, nie dajmy się podzielić” - zaapelowały właścicielki śniadaniowego Rannego Ptaszka na krakowskim Kazimierzu.

Duży ruch, jak w każdą sobotę, panuje na miejskich placach targowych, gdzie krakowianie robią tygodniowe sprawunki. Na jednym z najbardziej znanych – Starym Kleparzu - wśród kupujących sporo było seniorów. Ludzie starają się zachować odpowiedni dystans, ale przy najbardziej obleganych stoiskach tworzą się zgromadzenia. „Pandemia, pandemią, ale jeść trzeba” - skwitowała starsza klientka.

 

PAP/bp