Zawiadomienie zostało wysłane przez fundację 21 lutego i nie dotarło jeszcze do prokuratury rejonowej w Warszawie. Niemniej jednak, kiedy tylko tak się stanie, prokuratorzy będą musieli odpowiedzieć na pismo krakowskiej fundacji.

W opinii fundacji Mike Pompeo miał nawoływać do przekazywania pożydowskiego mienia organizacjom żydowskim. Jak przekonuje, prezes fundacji im. Zygmunta Starego, Krzysztof Budziakowski, dyplomata miał dodatkowo wykorzystać sytuację zależności Polski od NATO, któremu przewodniczą Stany Zjednoczone. "Tego typu oczekiwania i działania są oczywiście całkowicie sprzeczne z porządkiem prawnym. Sekretarz Stanu domaga się, że zostaną stworzone specjalne prawa dla jednej grupy narodowej" – tłumaczy w rozmowie z Radiem Kraków Krzysztof Budziakowski i dodaje, że wywoływanie takiego nacisku miałoby być przestępstwem.

Czy amerykański dyplomata może stanąć przed sądem? Fundacja zapewnia, że jak najbardziej. Zupełnie innego zdania są prawnicy. Jak przekonuje Jacek Sokołowski, politolog i prawnik z Klubu Jagiellońskiego, przestępstwo zasugerowane przez fundację tak naprawdę nie istnieje i jest to pomieszanie dwóch różnych występków. Po pierwsze, oszustwa doprowadzającego do niekorzystnego rozporządzenia mieniem – ale poprzez wprowadzenie w błąd. "Tutaj powołuje się na frazę dotyczącą oszustwa, ale w kontekście przeststępstwa przeciwko wolności seksualnej, tzw. nadużycia stosunku zależności. A dokładnie, ci państwo stworzyli sobie nieistniejący typ przestępstwa: kto przez nadużycie stosunku zależności lub wykorzystania krytycznego położenia, doprowadza osobę do niekorzystnego rozporządzania mieniem. Takiego przestępstwa w polskim prawie nie ma" – wyjaśnia Jacek Sokołowski. Podsumowuje wprost: "to prawniczy groch z kapustą".

Mimo to, fundacja im. Zygmunta Starego utrzymuje, że podstawy prawne są. Członkowie przyznają, że postawienie przed sądem amerykańskiego dyplomaty jest bardzo prawdopodobne. Prezes fundacji Krzysztof Budziakowski przekonuje, że chodzi przede wszystkim o zwrócenie uwagi na problem roszczeń żydowskich oraz polityki amerykańskiej w Polsce. "Świadomość społeczna w tym zakresie jest dość ograniczona. A warto by Polacy wiedzieli, czego faktycznie dotyczy spór, jakie stoją przed nami zagrożenia i do czego próbuje nas doprowadzić aktualna administracja amerykańska" – mówi Budziakowski.

Wydaje się jednak, że to nie jest zbyt dobra strategia. Jak przekonuje dr Jacek Sokołowski, niezależnie od intencji składających zawiadomienie, jeśli będą jakiekolwiek jego skutki, to odbiją się one negatywnie... politycznie. "Jeżeli mały i słaby kraj grozi, że postawi przed sądem dyplomatę największego mocarstwa na świecie, to to nie jest bomba, tylko kapiszon" – kwituje prawnik.

Choć jak dodaje Sokołowski to nie znaczy, że problemu nie ma. Po prostu nie należy zwracać na niego uwagi w ten sposób. "To jest sprawa, w której jesteśmy na bardzo słabej pozycji. Mamy wobec Stanów spore oczekiwania, choćby liczymy, że amerykańscy żołnierze będą nas bronić i tu stacjonować. A Amerykanie bardzo wyraźnie stosują kartę przetargową na załatwianie swoich interesów, a jednym z nich jest to odszkodowanie za mienie bezspadkowe, gdzie łamie się zasadę fudamentalną prawa prywatnego" – ocenia Sokołowski. Jego zdaniem ten aspekt zawidadomienia zgłoszonego do prokuratury był akurat prawdziwy. 

Dodajmy tylko, że fundacja imienia Zygmunta Starego funkcjonuje w Krakowie od siedmiu lat. Jej zadaniem jest działanie na rzecz budowania świadomości narodowej i państwowej.

 

 

(Tomasz Bździkot/ew)