Zagranicznych sieciówek jest w Krakowie na tyle dużo, że lokalne restauracje mogą się wśród nich skutecznie zagubić. Tego zresztą również obawia się część mieszkańców miasta, które - to warto podkreślić - w przyszłym roku ma nosić tytuł Europejskiej Stolicy Kultury Gastronomicznej. Czy jednak Międzynarodowa Akademia Gastronomiczna, która zaledwie miesiąc temu wybrała Kraków do piastowania tego zaszczytnego tytułu, próbowała policzyć fast foody na terenie Starego Miasta? - takie pytanie zadają sobie krakowianie i snują swoją wizję ścisłego centrum Krakowa...
Chcą widzieć w centrum więcej małych knajpek z lokalnym jedzeniem, bo turyści zwracaja uwage na to, co specyficzne dla danego miejsca.


Jak przyznaje krakowska krytyczka kulinarna, Karolina Milczanowska, kolejny fast food na pewno nie będzie najlepszą wizytówką Krakowa. Z łatwością jednak odnajdzie się w ścisłym centrum miasta, bo na Szewskiej akurat jest wielu młodych klientów z niewielkim portfelem, którzy chca zjeść szybko, również w nocy. Jednak taką ofertę są w stanie zapewnić również stricte krakowskie lokale - dodaje Milczanowska - i podkreśla, że przetargi na użytkowanie lokali w Starym Mieście powinny być skonstruowane korzystniej dla krakowskich przedsiębiorców: z preferencjami dla polskich, a najlepiej krakowskich restauratorów i z zapisami na temat norm jakości.

Urząd Miasta, zapytany o możliwość ograniczenia fali fast foodów na zabytkowych uliczkach Krakowa, odpowiada: "To jest po prostu komercja, tak się dzieje na całym świecie, czy to Kraków, czy Rzym. To prywatna inicjatywa i miasto nie ma żadnego wpływu na to, że ktoś gdzieś chce założyć lokal tego typu." -  tłumaczy Dariusz Nowak. I dodaje, że miłośnicy regionalnych smaków przed zalewem fast foodów... zawsze mogą schować się do jednej z lokalnych knajpek - których również w Mieście Królów nie brakuje.

 

Martyna Masztalerz/bp