"Postępowanie dotyczy podejrzenia przekroczenia dozwolonej prędkości i przekroczenia linii ciągłej jezdni przez funkcjonariuszy BOR, którzy prowadzili pojazdy wchodzące w skład kolumny uprzywilejowanej" – wyjaśnił w komunikacie prasowym przesłanym PAP rzecznik prokuratury prok. Janusz Hnatko.

28 lutego prokuratura poinformowała o zakończeniu śledztwa w sprawie wypadku z udziałem ówczesnej premier Beaty Szydło w Oświęcimiu. W ciągu 14 dni od tego czasu ma podjąć decyzję, czy postępowanie zakończy się aktem oskarżenia przeciwko kierowcy seicento Sebastianowi K., czy wnioskiem o warunkowe umorzenie sprawy.

"Żadna decyzja merytoryczna w sprawie odpowiedzialności za wypadek kierowcy Fiata Seicento Sebastiana K. nie wyklucza badania innych wątków, w tym kwestii użycia sygnałów dźwiękowych przez pojazdy wchodzące w skład kolumny rządowej ani przyczynienia się do wypadku przez funkcjonariuszy ówczesnego Biura Ochrony Rządu" – podkreślono w komunikacie.

Do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów (pojazd ówczesnej premier Beaty Szydło jechał w środku) wyprzedzała fiata seicento; jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto szefowej rządu, które następnie uderzyło w drzewo.

14 lutego ub.r. prokuratorski zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku usłyszał kierowca fiata seicento Sebastian K. Kierowca nie przyznał się do winy, prokuratura nie podawała treści jego wyjaśnień.

Jak podała w piątek prokuratura, trójka prokuratorów prowadzących śledztwo w sprawie wypadku kolumny rządowej z udziałem byłej premier Beaty Szydło w Oświęcimiu złożyła wnioski o wyłączenie od prowadzenia postępowania. Według mediów, prokuratorzy chcieli wyłączyć do odrębnego postępowania wątek organizacji przejazdu kolumny premier Szydło. Na takie wyłączenie – według TVN24 – nie zgadzał się prok. okręgowy Rafał Babiński.

Użycie sygnałów dźwiękowych potwierdzali funkcjonariusze ówczesnego BOR-u; inni świadkowie mówili mediom, że nie słyszeli takich sygnałów. Gdyby samochody rządowe oprócz sygnałów świetlnych poruszały się również z włączonymi sygnałami dźwiękowymi, oznaczałoby to, że kolumna była uprzywilejowana.

 

Poinformowano w nim również, że w toku jest osobne postępowanie dotyczące podejrzenia przekroczenia dozwolonej prędkości i przekroczenia linii ciągłej jezdni przez funkcjonariuszy BOR, którzy prowadzili pojazdy wchodzące w skład kolumny uprzywilejowanej. Dochodzenie to – w sprawie wykroczenia – prowadzi policja – wyjaśnił PAP prok. Hnatko.

"Dopiero prawomocne zakończenie postępowania karnego przeciwko podejrzanemu Sebastianowi K. pozwoli jednak na pełną i prawidłową ocenę innych aspektów zdarzenia" – poinformowała prokuratura w komunikacie.

Prokuratura przypomina w komunikacie, że w toku postępowania przyjęto dwie wersje przebiegu wypadku. Jedna zakłada używanie sygnałów świetlnych i dźwiękowych przez pojazdy poruszające się w kolumnie uprzywilejowanej. Druga - używanie wyłącznie sygnałów świetlnych. "Żadnej z nich nie wyklucza prokuratura, a uprawnionym do oceny tej kwestii jest sąd" - podkreśla.

Zdaniem prokuratury, "wyłączenie na tym etapie ze sprawy wątku ewentualnego składania fałszywych zeznań, według których rządowa kolumna używała zarówno sygnałów świetlnych, jak i dźwiękowych, byłoby równoznaczne z wyeliminowaniem jednej z dwóch wersji przebiegu wypadku". "Byłoby to ze strony prokuratury przedwczesne i sprzeczne z metodyką prowadzenia śledztwa, a jednocześnie ograniczałoby swobodę sądu w całościowej ocenie zdarzenia" – podkreślono w komunikacie.

Prokuratura przypomina, że biegli z Zakładu Badania Wypadków Drogowych Instytutu Ekspertyz Sądowych im prof. dr Jana Sehna w Krakowie stwierdzili, że - niezależnie od używania bądź nie sygnałów dźwiękowych pojazdy z kolumny uprzywilejowanej - wyłącznym i bezpośrednim sprawcą zdarzenia był kierowca Fiata Seicento Sebastian K. Według biegłych nie rozeznał on prawidłowo sytuacji na jezdni.

"Jego obowiązkiem jako kierowcy było sprawdzenie stanu ruchu na jezdni i kontynuowania jazdy dopiero po upewnieniu się, że jezdnia jest wolna. Nieprawidłowo przeprowadzony manewr skrętu w lewo był w ocenie biegłych bezpośrednią przyczyną kolizji z samochodem marki Audi A8, którym jechała Beata Szydło. Kierowca Audi nie miał możliwości uniknięcia kolizji" – twierdzi prokuratura.

W komunikacie podkreślono, że "zebrany materiał dowodowy umożliwił odtworzenie przebiegu wypadku, ale nie pozwolił na zweryfikowanie twierdzenia o używaniu przez pojazdy uprzywilejowane sygnałów dźwiękowych". "To zagadnienie może być rozstrzygnięte na podstawie osobowego materiału dowodowego, w zależności od decyzji i interpretacji sądu" - czytamy.

Do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów (pojazd ówczesnej premier Beaty Szydło jechał w środku) wyprzedzała fiata seicento; jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto szefowej rządu, które następnie uderzyło w drzewo.

14 lutego ub.r. prokuratorski zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku usłyszał kierowca fiata seicento Sebastian K. Kierowca nie przyznał się do winy, prokuratura nie podawała treści jego wyjaśnień.

W wyniku wypadku poważne obrażenia ciała, utrzymujące się dłużej niż siedem dni, odnieśli Beata Szydło i jeden z funkcjonariuszy BOR - szef ochrony premier. Beata Szydło do 17 lutego ub.r. przebywała w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. U drugiego funkcjonariusza BOR - kierowcy pojazdu - stwierdzono lżejsze obrażenia.

PAP/bp