- Ja mieszkam przy alei 29 Listopada. Po godzinie 22.00 słyszę tylko motocykle i tuningowane 30-letnie BMW. To denerwujące. Jest teraz ciepło, ludzie śpią przy otwartych oknach. Jak o 2-3 w nocy ktoś jest podrywany na równe nogi takimi odgłosami, to coś z tym trzeba zrobić - mówi Łukasz Wantuch.

Dlatego Wantuch przekonuje, że Kraków powinien kupić specjalne przyrządy do mierzenia hałasu, które działają podobnie do fotoradaru, choć jak podkreśla nie będzie to łatwe, bo jedno takie urządzenie kosztuje ok. 100 tys. dolarów. Jego zdaniem takie urządzenia mogliby wyprodukować więc polscy naukowcy. Wantuch wysłał w tej sprawie pismo do Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. 

Jak informuje Tomasz Seweryn z krakowskiej drogówki, policjancie dysponują jednym urządzeniem do pomiaru hałasu na ulicach. "Posiadamy sonometr do mierzenia hałasu, ale jednym urządzeniem nie zdziałamy zbyt wiele" - przyznaje Seweryn. 

Pędzące po Krakowie samochody i motocykle mogą nawet dwukrotnie przekraczać dopuszczalne normy hałasu. Dla mieszkańców bloków w rejonie alei  29 Listopada i ulicy Opolskiej jest to codzienność. "Nieraz w nocy jak przejadą to jest szok. Ucho boli. Ile fabryka dała, tyle ładują. Na górze to strasznie niesie. Jest makabra. Motory są głośniejsze od samochodów" - mówią krakowianie.

- Motocykl może generować nawet 100 decybeli. To jest groźne dla słuchu. To już nie jest tylko dyskomfort, ale to może powodować uszkodzenia słuchu - dodaje dr Tadeusz Wszołek z katedry mechaniki i wibroakustyki Akademii Górniczo-Hutniczej.

Jak dodaje Tomasz Seweryn, w tym roku ukarano 15 właścicieli zbyt głośnych pojazdów. Kara to 300 zł mandatu i zatrzymanie dowodu rejestracyjnego. A przypomnijmy, że normy dla hałasu w mieście wynoszą około 65 decybeli.

 

 



(Grzegorz Krzywak/ko)