W centrum miasta, zaledwie 500 metrów od Rynku Głównego, powstał dziki parking, ale kierowcy niespecjalnie się tym przejmują. Nie robi na nich także wrażenia fakt, że samochody zostawiają na... torowisku tramwajowym. Tym sposobem kilkadziesiąt samochodów dziennie parkuje za darmo, tuż przy krakowskich Plantach. Kto do tego dopuścił i dlaczego służby nie interweniują?

Podobno życie nie znosi próżni i dlatego na torowisku remontowanej ulicy powstał "parking". Od połowy czerwca ul.Westerplatte stała sie ulicą ślepą z której krakowianie chwilowo przestali korzystać, jeżdżą tam jedynie maszyny do i z placu budowy. Jak się okazało do czasu, bo spryt kierowców, którzy chcą uniknąć opłat w strefie płatnego parkowania nie zna granic, nawet granic zdrowego rozsądku.

Kierowcy zauważyli, że torowisko na środku ulicy nie jest używane i doszli do wniosku, że nic nie stoi na przeszkodzie, by zostawić tam swoje samochody.

Kierowcy, którzy zostawiają tam auta, nie mają sobie nic do zarzucenia, a w rozmowie z reporterką Radia Kraków dodają, że żaden znak nie zakazuje parkowania na środku drogi.

"Nie widziałem żadnych znaków, które by zakazywały. Inna sprawa, że wszyscy tu teraz parkują, to czemu nie ja?", "Pracuję na Rynku, więc parkuję tam gdzie jest miejsce, tory nie są używane, więc komu to przeszkadza?"

A strażnicy miejscy mandatu nie mogą nałożyć, bo nie wiedzą za co karać - niby to torowisko, ale nieużywane. A urzędnicy? Apelują do mieszkańców aby nie zostawiali aut na tym dzikim parkingu. Kierowcy apeli słuchac nie zamierzają, posłuchaliby znaku zakazu parkowania, ale urzędnicy takiego znaku nie ustawili.

Kierowcy przekonują, że miejsc do parkowania w centrum jest niewiele, więc można usankcjonować taki parking i namalować żółtą farbą tymczasowe znaki. Urzędnicy odpowiadają, że ruch tramwajowy powinien zostać przywrócony na Westerplatte 31 sierpnia.

Może się więc okazać, że szybciej sie zakończy remont jednego z najwazniejszych skrzyżowań w mieście niż urzędnicy uporają się z dzikim parkingiem.

 

Teresa Gut/bp