To na jakim stadionie zagra krakowski klub wciąż pozostaje w sferze domysłów, ale wiadomo, że klub starał się o trochę więcej czasu od PZPN-u. Jak informuje Jakub Kwiatkowski, rzecznik prasowy związku, w nocy zarząd klubu złożył pisemne wyjaśnienie do działu licencyjnego i w przyszłym tygodniu komisja licencyjna PZPN podejmie decyzję.

W tym dokumencie była też prawdopodobnie prośba o przedłużenie terminu przedstawienia pełnej dokumentacji. Jak poinformowało lovekrakow.pl PZPN już podjął decyzję i Wisła dostała czas do poniedziałku.
Na ten moment wydaje się jednak, że pierwsze mecze w Ekstraklasie Wisła zagra na stadionie w Tychach, choć pojawiają się jeszcze głosy o Niecieczy czy też Sosnowcu, bo bez spłaty długu, jak przekonuje Dariusz Nowak z krakowskiego magistratu, miasto nie może podpisać nowej umowy z klubem: -  miasto nie może podpisać nowej umowy z klubem. Jest wyrok sądu i Wisła tę kwotę musi zapłacić, żeby w ogóle doszło do dalszych rozmów z miastem.  

W takie tłumaczenie powątpiewa miejski radny Jakub Seraczyn. Jak przypomina, przecież krakowski Zarząd Infrastruktury Sportowej udzielił Wiśle promesy na użytkowanie miejskiego stadionu gdy ta starała się o licencję gry w Ekstraklasie na pierwszym etapie: "dowiedzieliśmy się, że to była jakaś warunkowa promesa, uzależniona od spłaty całego zadłużenia, ale w dokumentach nie ma ani słowa o spłacie całości i informacji o warunkach." - i jak dodaje Seraczyn zachodzi podejrzenie, ze dyrektor ZIS-u przekroczył swoje uprawnienia.


Wina oczywiście leży też po stronie Zarządu Klubu. Jak mówi Michał Knura, dziennikarz sportowy z portalu lovekrakow.pl, zarząd praktycznie nic nie zrobił, aby ratować sytuację, a przez dłuższy czas udawał, że wszystko jest w porządku. Jak przekonuje, jeśli zarząd wpłacałby nawet  małe wpłaty mogłyby one łagodzić sytuacje i pokazywać dobrą wolę i chęć spłaty długu: "Wpłat ze strony Wisły nie było w ogóle a zarząd klubu przez dłui czas starał się unikać mówienia o istniejących problemach. Do pierwszego meczu zostało 10 dni i trochę to wygląda niepoważnie - ktoś nad tym bałaganem nie do końca panuje".

Długi długami, działania zarządu swoją drogą, ale pozostaje też kwestia co ze stadionem miejskim gdy nie będzie grała na nim Wisła zrobić. Na razie ma grać na nim Garbarnia Kraków, oczywistym jednak jest, że pierwszoligowy klub nie jest w stanie finansowo utrzymać stadionu i przychód do miasta z tego tytułu będzie niewielki. Urzędnicy zapewniają, że jeśli Wisła nie spłaci szybko długu mają "plan B". Na razie jednak nie chcą zdradzić co na stadionie miejskim miałoby się pojawić.  


A sam zarząd Wisły Kraków, na razie szuka swojego tymczasowego miejsca na ziemi. Najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem są Tychy. Jak przekonuje jednak Iwona Stankiewicz, rzeczniczka Wisły, na Reymonta planuje jak najszybciej wrócić: "chociaż podpisujemy umowę z innym stadionem, naszym priorytetem jest gra na naszym miejskim stadionie" - i jak dodaje Stankiewicz, jak sytuacja się wyklaruje ponownie klub usiądzie do rozmów aby jakiś kompromis wypracować.

W ratowanie Wisły zaangażowali się także kibice. Już sprzedawane są tzw. "cegiełki" z których dochód ma być przekazany na spłatę długu. Kibice mobilizują się także do masowego wykupu karnetów, ale chcą przy tym deklaracji od klubu, że zebrane w  ten sposób pójdą na opłacenie zadłużenia, a nie na przykład premie dla zarządu. Miłośnicy Wisły planują też protesprzed krakowskim magistratem w piątkowe południe.

Poza kibicami w sprawę zaangażowali się także byli piłkarze Wisły, którzy napisali list do prezydenta Jacka Majchrowskiego w którym proszą o przyjście z pomocą klubowi oraz apelują o znalezienie satysfakcjonującego wszystkich rozwiązania. Pod apelem podpisało się 10iu byłych zawodników. M. in. Paweł Brożek, Arkadiusz Głowacki oraz Kazimierz Kmiecik.

Apel piłkarzy:

 

Tomasz Bździkot/bp