Raciechowice to urokliwa miejscowość - słynąca z sadów. Czysta i zadbana, okazuje się jednak, że to wszystko na kredyt i pożyczki, i to nawet w parabankach. Poprzednie władze gminy skorzystały z tak zwanej sprzedaży zwrotnej, która ostatecznie rozłożyła gminę na łopatki.

Sprzedaż zwrotna to sposób obejścia ustawy antylichwiarskiej właśnie przez parabanki. O ile bowiem koszty pożyczek przez nie udzielanych muszą być zgodne z zapisami tej ustawy, to już sprzedaż zwrotna nie. A polega to na tym, że gmina sprzedaje parabankowi jakąś nieruchomość,na przykład szkołę za milion złotych, po czym przez dziesięć lat wynajmuje od parabanku szkołę za na przykład 30 tysięcy miesięcznie, ale wciąż musi zwrócić parabankowi ów milion, który za szkołę dostała. Taka sprzedaż zwrotna i 8-milionowa inwestycja w wodociąg, na który nie było pieniędzy, ostatecznie wykończyła finanse gminy Raciechowice. Teraz musi ona walczyć o przetrwanie. "Pożyczka też jest oprocentowana, 3% w skali roku. Zaciągane kredyty miały oprocentowanie 8%. Odsteki i prowizje przekraczają możliwości finansowe naszej gminy - mówił reporterowi Radia Kraków wójt Wacław Żarski. Przed wójtem poważne zadanie, czyli opracowanie programu naprawczego.

Prezes Regionalnej Izby Obrachunkowej Mirosław Legutko nie pozostawia jednak złudzeń, że program naprawczy dla gminy będzie bardzo bolesnym cięciem wydatków.

Raport z tej kompleksowej kontroli ma być znany za kilka tygodni. Dodatkowo izba chce też przygotować specjalny raport na temat wykorzystywania przez gminy tego toksycznego instrumentu finansowego, czyli sprzedaży zwrotnej. Pożyczki, która generuje olbrzymie koszty, a w konsekwencji może doprowadzić samorząd do bankructwa.


(Marcin Friedrich/ew)