Część właścicieli sklepów już teraz zapowiedziała wydłużenie godzin pracy w pozostałe dni. Pani Monika pracująca w jednej z krakowskich galerii mówi wprost: ograniczenie handlu w niedziele odbije się nie tylko na wynikach sprzedaży. Dla niej oznacza to więcej pracy w piątki i soboty. "Nasz sklep przestanie wyrabiać narzucone mu z góry plany sprzedażowe. Dla mnie to oznacza wydłużenie dnia pracy z 12 do 14 godzin. W moim przypadku, w pracy w sklepie, to cały dzień na nogach" - mówi reporterce Radia Kraków pani Monika.

Zmiany godzin pracy mają dotyczyć również pracowników popularnych dyskontów. Właściciel sklepów chce, aby w poniedziałek pracownicy zaczynali zmianę już 15 minut po północy. Adam Lach z małopolskiej Solidarności przekonuje, że celem ustawy miało być ustanowienie wolnego czasu dla pracujących w handlu. Jak podkreśla, Solidarność chciała całkowitego zakazu handlu w niedzielę.

"Ustawę przyjęto po kompromisie, bo przecież proponowaliśmy wszystkie niedziele wolne. Uważamy, że lepsze coś niż nic. Czas pokaże tego dobre i złe strony, aż będziemy musieli zrewidować działanie ustawy" - komentuje Adam Lach. Podkreśla też, że związkowcy będą współpracowali z Państwową Inspekcją Pracy, kontrolując czy przedsiębiorcy nie łamią praw pracowników. Ustawę popiera też Krakowska Kongregacja Kupiecka. Prezes kongregacji Wiesław Jopek nie ma jednak wątpliwości, że właściciele sklepów wielkopowierzchniowych będą próbowali omijać prawo. "Sieci mają duże możliwości, na pewno znajdą sposób na obejście przepisów. Musimy też być świadomi, że na pewno na tym nie stracą, bo ich polityka od początku była jasna: wyciągnąć z rynku, co się da" - ocenia Jopek.

Marek Zuber - ekonimista i analityk rynków podkreśla z kolei, że o ile obroty w sklepach nie powinny się zmniejszyć, o tyle znacznie spadnie sam komfort robienia zakupów. Zuber podkreśla również, że duże sklepy to nie tylko sprzedawcy, ale również osoby sprzątające, które nie mogą sprzątnąć sklepu na zapas, a muszą również wypracować etatowe godziny. "Personel będzie pewnie przychodził kilka godzin wcześniej w poniedziałek i zostawać dłużej w soboty. Do tego dochodzi kwestia obsługi handlu, dowiezienia towaru, na jakich zasadach mają pracować hurtownie? Wciąż trwa dyskusja co tak naprawdę nam wolno, a co nie" - mówi ekonomista.

Jak dodaje, sporo dyskusji wywołują również zapisy dotyczące tego, kto może handlować w niedzielę, a kto nie. Jego zdaniem to pole do manewru dla chcących ominąć zakaz. Jak dodaje, pierwsze efekty wprowadzenia zakazu handlu w dwie niedziele w miesiącu będziemy mogli ocenić za kilka miesięcy.

Przypomnijmy, że według ustawy zakaz handlu w niedzielę nie będzie dotyczył między innymi stacji paliw, piekarni, kiosków i saloników prasowych, sklepów na dworcach i w portach lotniczych. 

 

 

(Joanna Orszulak/ew)