Zapisy ustawy o elektromobilności to spory kłopot dla samorządów. Na razie na polskim rynku jest tylko kilku dostawców samochodów elektrycznych różnych marek. Te samorządy, które nie zaplanowały wcześniej wydatku na zakup samochodów elektrycznych, mogą mieć z tym poważny problem. Problem braku samochodów, ale też braku pieniędzy na ich kupno. 

- W tym momencie we flocie pojazdów obsługujących Urząd Miasta Nowego Sącza nie ma żadnego pojazdu napędzanego elektrycznie lub gazem ziemnym. W jednostkach wykonujących zadania publiczne są cztery takie samochody. Mowa tutaj o Sądeckich Wodociągach. Aktualnie Urząd Miasta nie może zakupić takich samochodów, ponieważ w budżecie nie zabezpieczono środków na ten cel - mówi Monika Zagórowska z biura prasowego sądeckiego magistratu.

Podobny problem jest w Tarnowie. Tam również trzeba zakupić w tym roku co najmniej sześć samochodów, na co potrzeba prawie miliona złotych. "Ze względu na ograniczone środki, będziemy się starali o środki zewnętrzne na realizację tych zadań. Szacunkowy koszt zakupu pojazdu elektrycznego - wedle stawek uzyskiwanych w przetargach w minionym roku - to koszt 150-170 tysięcy złotych. Samochody osobowe zasilane gazem to koszt od 60 do 100 tysięcy złotych" - tłumaczy Lucyna Bielatowicz z tarnowskiego Urzędu Miasta.

W najlepszej sytuacji jest Kraków, który zresztą uważa się za jednego liderów elektromobilności. W ciągu dwóch tygodni rozstrzygnięty ma zostać przetarg na dostawę 50 elektrycznych samochodów osobowych dla miejskich spółek i magistratu. Kraków chce je wziąć w leasing na trzy lata. "To celowy zabieg. Obecny stan rozwoju technologicznego samochodów elektrycznych nie jest gwarantem bezawaryjności, długości przejazdu przez samochód. Stąd takie rozwiązanie pilotażowe w postaci 3-letniego leasingu. Jesteśmy przekonani, że w ciągu tych trzech lat technologia tak się rozwinie, że samochody, które kupimy w 2022 roku będą zupełnie inne" - mówi Tadeusz Trzmiel, prezes Krakowskiego Holdingu Zakupowego.

Jak mówią eksperci, elektromobilność to przyszłość, ale nie wszędzie. Za coraz większą liczbą samochodów elektrycznych muszą pójść też konieczne zmiany w miastach, choćby budowa dodatkowych stacji ładowania. "Na pewno ten pojazd będzie musiał teraz długo poczekać, żeby stać się pojazdem turystycznym, terenowym i użytkowym. Wiele się mówi o samochodach osobowych, bo my je widzimy na co dzień. Rzadko porusza się temat pojazdów użytkowych, dużych ciężarówek, pojazdów dostawczych. W tych pojazdach dominują silniki diesla" - podkreśla profesor Marek Brzeżański z Politechniki Krakowskiej.

Jak dotąd najlepiej rozwija się produkcja autobusów elektrycznych, których coraz więcej pojawia się na ulicach polskich miast. W Krakowie na razie jest ich 26, ale trwa konkurs na dostawę kolejnych 50.

 

 

 

 

(Marcin Friedrich/ko)