Po dwóch nieudanych starciach ze Ślęzą Wrocław, w trzecim meczu koszykarki Wisły CanPack Kraków pokazały się z najlepszej strony. We własnej hali rozbiły rywalki 86:56 i sprawiły, że kwestia mistrzowskiego tytułu wciąż pozostaje otwarta. Ba, można się nawet pokusić o stwierdzenie, że teraz to podopieczne Jose Ignacio Hernandeza miały przewagę psychologiczną przed czwartym meczem. Wygrywając ze Ślęzą różnicą aż 30 punktów śmiało można było myśleć o tym, aby w niedzielę w obecności własnych kibiców wyrównać stan finałowej rywalizacji.

Również w czwartej rywalizacji brakowało trenerowi Hernandezowi hiszpańskiej rozgrywającej, Sandry Ygueravide, która wciąż nie doszła do pełni zdrowia po kontuzji. Możliwe, że gotowa Ygueravide byłaby na piąty finałowy mecz. Żeby jednak do niego w ogóle doszło, Hiszpanka musiała w niedzielę ściskać kciuki za koleżanki na parkiecie. Te zaczęły dosyć nerowo, a pierwsze punkty zdobyły dopiero po upływie 2 minut i 40 sekund. Nie brakowało też emocji pozasportowych - "spięły się" między innymi Ben Abdelkader i Sklepowicz. Po pierwszej kwarcie Ślęza prowadziła 15:12. Krótko po starcie drugiej kwarty większość tych strat odrobiła rzutami wolnymi Claudia Pop, a później prowadzenie Wiśle dała wreszcie Szott-Hejmej. W tej fazie meczu wiślaczki pokazały się ze zdecydowanie lepszej strony i budowały swoją przewagę. Po pierszej połowie wynosiła ona już dziewięć punktów.

Po kilku minutach od startu drugiej połowy Wisła miała już aż 15 punktów więcej od Ślęzy Wrocław. Później przewaga zaczęła jednak topnieć. Przed czwartą kwartą znów wszystko było możliwe, choć to wiślaczki były w lepszej pozycji startowej. Decydującą część meczu rzutem za trzy punkty rozpoczęła Szott-Hejmej, ale kolejne fragmenty w ofensywie z perspektywy Białej Gwiazdy tak okazałe już nie były. Na dwie minuty przed końcem o czas poprosił trener Ślęzy Arkadiusz Rusin, ale zaraz po niej okazji nie wykorzystała Sklepowicz. Na minutę przed końcem Wisła miała dziewięć punktów przewagi, lekko ten dystans do końca stopniał, ale nie na tyle, żeby dać gościom złudzenia. Wisła CanPack wygrała ze Ślęzą 62:56.

W ten sposób Wisła odrobiła straty z Wrocławia i wyrównała stan finałowej rywalizacji! Koszykarki Białej Gwiazdy pokazały, że walczą do samego końca i potrafią grać pod presją. Presji nie zabraknie też w środę we Wrocławiu. Wtedy cztery ściany sprzyjać będą Ślęzie, a ten mecz rozstrzygnie ostatecznie kwestię mistrzostwa Polski.

Wisła CanPack Kraków - Ślęza Wrocław 64:56 (12:15, 21:9, 13:16, 18:16)

AD