Po tym, jak w sobotę polscy skoczkowie pokazali się w Vikersund z dobrej strony i dali się wyprzedzić tylko Norwegom, w niedzielę na tej samej skoczki odbył się ostatni w cyklu Raw Air konkurs indywidualny. Pasjonująco zapowiadał się pojedynek lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Austriaka Stefana Krafta i wicelidera Kamila Stocha. Dwukrotny mistrz olimpijski z Soczi tracił przed niedzielnymi zawodami do rywala 86 punktyów i aby myśleć o końcowym sukcesie, musiał choć trochę zniwelować stratę.

Zawody indywidualne w niedzielę rozpoczęły się z opóźnieniem - o godzinie 14:30, a od początku kibice oglądali naprawdę dalekie skoki. Wielu zawodników biło swoje życiowe rekordy. Johann Andre Forfang, który skakał jako drugi, poszybował na 242.5 metra. O pół metra dalej skoczył Daiki Ito, a Simon Amman osiągnął odległość 239.5 metra. Fenomenalnie spisał się Amerykanin Kevin Bickner. 244.5 metra tego zawodnika było wielką sensacją i, rzecz jasna, najlepszym wynikiem w historii amerykańskich skoczków. Dawid Kubacki aż tak daleko nie poleciał. 214 metrów pozwoliło mu po pierwszej serii zajmować 20. miejsce. W międzyczasie 44-letni Kasai poszybował na 239.5 metra, a chwilę później nadeszły próby dwóch kolejnych Polaków.

Tu jednak tak kolorowo nie było, zwłaszcza w przypadku Piotra Żyły, który skoczył tylko 195 metrów i szczęśliwie zmieścił się w drugiej serii. Na półmetku Żyła, który wczoraj pokazał się ze znakomitej strony, zajmował 28. miejsce. Maciej Kot skoczył 221.5 metra, po swoim skoku był siódmy, a pierwszą serię skończył jako 14. Najlepiej spośród Polaków poszło Kamilowi Stochowi, który poleciał na 238.5 metra. Nie wyprzedził go ani Prevc, ani Tande, a ta sztuka udała się dopiero Andreasowi Wellingerowi za sprawą skoku na 242 metry. Mimo nieco słabszych not Niemiec wyprzedził Stocha o 0.6 punktu. Kamila nie wyprzedził natomiast jego główny konkurent w klasyfikacji generalnej. Stefan Kraft poleciał na 237.5 metra, odjęto mu sporo punktów za wiatr i tracił po swoim skoku do Stocha prawie 1.5 punktu.

Już jako trzeci w drugiej serii swój skok oddawał Piotr Żyła. Po zepsutym pierwszym skoku, tym razem Żyła poleciał na 207 metrów, co zwiastowało poprawę lokaty na finale zawodów. Po Piotrku tak czy inaczej można było spodziewać się nieco więcej, zwłaszcza po tym, jak odleciał na tej samej skoczni podczas zawodów drużynowych. Pozytywnie natomiast zaskoczył kibiców Dawid Kubacki. Dawid poleciał ponad rozmiar skoczni i poprawił znacząco swój rekord życiowy lotem na 232 metry. Jeszcze dalej poleciał były rekordzista świata, Anders Fannemel. 244 metry Norwega zrobiły wrażenie na wszystkich obserwatorach. Maciej Kot w niedzielę oddał natomiast dwa niemalże równe skoki. W drugiej serii skoczył 221 metrów, ale po swoim drugim skoku zajmował dopiero czwartą lokatę.

Upadkiem zakończył się lot Kevina Bicknera, który ciągnął, ciągnął, ale nie ustał skoku na 234.5 metra. Ostatnią dziesiątkę z przytupem rozpoczął natomiast Jurij Tepes. Znakomity lotnik ze Słowenii tym razem poszybował na 242 metry. Swoją "życiówkę" poprawił Domen Prevc skokiem na 243.5 metra, a o dwa metry dalej pociągnął Forfang. Rekord życiowy w wieku 44 lat ustanowił Noriaki Kasai (241.5 metra), ale największe emocje miały nadejść dopiero wraz ze skokami czołowej trójki. Jako pierwszy na belce usiadł Stefan Kraft, a Polscy kibice wstrzymali oddech zdając sobie sprawę z tego, jak ważny dla Kamila Stocha może okazać się ten lot Austriaka. Kraft spotkał się z problemami zaraz po wyjściu z progu i musiał ratować ten skok. Zaledwie 215 metrów sprawiło, że już po swoim locie Austriak był dopiero czwarty, a przed Kamilem pojawiła się szansa na odrobienie strat z klasyfikacji generalnej!

237 metrów - tyle podczas drugiej próby w świetnym stylu osiągnął Kamil. Po swoim skoku był oczywiście niekwestionowanym liderem, wyprzedzając Noriakiego Kasaiego o prawie 20 punktów. Ostatnie słowo należało jednak do Andreasa Wellingera - lidera po pierwszej serii, który nad Stochem miał przewagę zaledwie 0.6 punktu. Gdy Niemiec dostał wreszcie zielone światło spotkał go ogromny pech. Niemiec nie poradził sobie zupełnie w warunkach na skoczni w Vikersund, skoczył zaledwie 166 metrów i skończył zawody na odległej 18. lokacie. Dramat Wellingera dla Kamila Stocha oznaczał triumf na mamucie w Vikersund!

Kamil Stoch na zakończenie cyklu Raw Air popisał się znakomitymi skokami na mamucie w Vikersund, które zagwarantowały mu zwycięstwo z niemalże 20-punktową przewagą nad drugim Kasaim. Jeśli chodzi o pozostałych Polaków, Kot zakończył zawody na 14. pozycji, Kubacki był 17., natomiast Żyła dopiero 23. W klasyfikacji końcowej nordyckiego cyklu Stoch zajął drugą lokatę. Jeśli spojrzymy natomiast na klasyfikację generalną, Polak odrobił 55 z 86 punktów do Krafta. Przed dwoma ostatnimi konkursami w Planicy strata Stocha do austriackiego lidera wynosi już tylko 31 punktów!

AD