Mecz w Krakowie był trenerskim debiutem Kosty Runjaica - człowieka, który przed przerwą na reprezentację objął w Szczecinie posadę szkoleniowca, mając za zadanie uratować końcówkę roku dla Pogoni. Po nieudanej kadencji Macieja Skorży Pogoń na dobre zadomowiła się w strefie spadkowej, ale wcale nie oznaczało to, że Wisłę miał czekać w piątek łatwy mecz. "Efekt nowej miotły" to bowiem termin doskonale w piłkarskim świecie znany i niejednokrotnie sprawdzający się w najmniej spodziewanych sytuacjach. Wisła do tego spotkania przystępowała bez kilku istotnych ogniw. Najnowsza historia to urazy Marko Kolara czy Zdenka Ondraszka, ale poza tym trener Kiko Ramirez nie mógł skorzystać też między innymi z Ivana Gonzaleza, Pola Lloncha czy Pawła Brożka. Po raz kolejny szansę występu od pierwszej minuty otrzymał Jakub Bartkowski, który zajął miejsce po prawej stronie bloku defensywnego.

Postawa Białej Gwiazdy w pierwszej połowie naprawdę mogła się podobać. To gospodarze prowadzili grę i stwarzali sobie zdecydowanie groźniejsze okazje. Groźnie pod bramką Łukasza Załuski - bramkarza, który jeszcze nie tak dawno bronił dostępu do bramki Wisły - zrobiło się po kwadransie gry. Wtedy świetnie, miękko piłkę w pole karne wrzucił Perez, głową strzelał Carlos Lopez, ale piłka trafiła tylko w słupek. Słupek uratował gości też w 27. minucie. Zanim to jednak nastąpiło, Carlitos lobował nieumiejętnie wychodzącego z bramki Załuskę i tylko interwencja Fojuta pozwoliła przjezdnym zachować czyste konto. Słupek był kilka sekund później - po strzale Halilovicia i rykoszecie od obrońcy Pogoni.

W pierwszej połowie Pogoń zagroziła Wiśle tylko raz, gdy po niezłym uderzeniu Delewa z rzutu wolnego piłka zakończyła swój lot na górnej siatce. W drugiej połowie do swojej gry ruszyła natomiast Wisła. Znów w ofensywie aktywny był Carlitos, znów jednak wiślakom brakowało wykończenia. Pogoń mogła odgryźć się strzałem Piotrowskiego z 55. minuty. Czujny między słupkami był jednak Buchalik. Niezwykle istotna dla przebiegu meczu okazała się niespodziewanie minuta 62. Wprowadzony na boisko kilkanaście sekund wcześniej Patryk Małecki - wracający zresztą po przerwie spowodowanej kontuzją - posłał krosowe podanie do Jesusa Imaza, Hiszpan sprytnie się zastawił biorąc na plecy Cornela Rapę, który musiał ratować się faulem. Sędzia "wycenił" to przewinienie na czerwoną kartkę, a przez pół godziny Wisła grała z przewagą jednego zawodnika.

Bardzo szybko Pogoń mogła zmierzyć się z kolejną przykrą konsekwencją. Do piłki ustawionej niespełna 20 metrów od bramki podszedł Carlos Lopez, a kibicom pewnie przypomniał się pierwszy w tym sezonie mecz z udziałem tych drużyn, gdy Carlitos przedstawił się fanom właśnie trafieniem z rzutu wolnego. Tutaj był bardzo blisko powtórzenia tego osiągnięcia, ale trafił w słupek. Gospodarzom udało się za to dopiąć swego na kwadrans przed końcem, w dodatku zrobił to ten, po którym mało kto mógłby się tego spodziewać. Jakub Bartkowski po centrze z rzutu rożnego najlepiej odnalazł się w szesnastce gości i mocnym strzałem głową nie dał Załusce szans. Nie trzeba chyba dodawać, że to pierwszy gol Bartkowskiego w barwach Wisły Kraków. Co więcej, dla Białej Gwaizdy był to dopiero pieewszy w tym sezonie gol zdobyty po wykonaniu rzutu rożnego.

Wisła dowiozła to prowadzenie do końca, a mogła jeszcze Biała Gwiazda rezultat poprawić - najbliższy powodzenia był w 87. minucie Zoran Arsenić. Pod bramką Buchalika niezwykle nerwowo zrobiło się natomiast w ostatniej doliczonej minucie. W pole karne Wisły powędrował już nawet Załuska. Cenra z narożnika, ogromne zamieszanie w polu karnym, po którym piłka wpadła do siatki! Radość Portowców intensywna, ale krótka. Sędzia w tej sytuacji dopatrzył się przewinienia w ofensywie jednego z zawodników Pogoni. Skończyło się więc na 1:0. Co ważne, Wisła znów nie straciła nawet jednego gola. W szesćiu ostatnich meczach Michał Buchalik wyciągał piłkę z siatki tylko dwukrotnie - po jednym razie w meczach z Legią i Lechem.

Wisła Kraków - Pogoń Szczecin 1:0 (0:0)
Bartkowski 75'

AD