Po pierwszej serii ich sytuacja była bardzo dobra. Kubacki zajmował czwarte miejsce, tracąc cztery punkty do prowadzącego Niemca Richarda Freitaga. Kot natomiast był siódmy i miał dziewięć punktów straty. Drugie skoki w ich wykonaniu były jednak znacznie słabsze. Kot ostatecznie zawody zakończył na 19. miejscu, a Kubacki był 10. Pozycji na podium nie zdołał utrzymać Freitag. Zwyciężył Japończyk Junshiro Kobayashi, przed Kamilem Stochem i Austriakiem Stefanem Kraftem.

Popełniłem błąd na progu, który spowodował skręcenie ciała. Osiem wcześniejszych skoków w Wiśle było go pozbawionych, niestety tym razem mi się przytrafił. Kamil pokazał, że można było nawet wskoczyć na podium. Na tym poziomie jednak na błędy pozwalać sobie nie można – analizował Kot.

Przyznał jednak, że na cały weekend patrzy jednak przez pryzmat trzech dni, a nie tylko tej ostatniej próby. – Dlatego początek sezonu uważam za bardzo dobry. Pokazał, że jesteśmy dobrze przygotowani i zapewnił nam spokój. Dalej potrafimy daleko skakać i mamy kontakt z czołówką – dodał.

W podobnym tonie wypowiadał się Kubacki. – Błędy zdarzają się w konkursie, na treningach. Nie da się ich zupełnie uniknąć, ale ważne jest utrzymywać koncentrację na tym, co jest do zrobienia i pracować dalej – podkreślił.

Winy za słabszą postawę w finałowej serii nie doszukiwał się w stresie związanym z szansą na - pierwsze w karierze - podium zawodów PŚ. – Nie mogę powiedzieć, że żadne emocje w związku z tym się nie pojawiły, ale to nie one były główną przyczyną. Po prostu popełniłem błąd, który zdarzał mi się już wcześniej – podkreślił.

Krytykować podopiecznych nie zamierzał austriacki szkoleniowiec biało-czerwonych Stefan Horngacher. – Obaj jesteśmy świadomi, co poszło źle. Trener kazał się nie przejmować i w zasadzie pochwalił za cały weekend. Mamy plan na cały jeszcze bardzo długi sezon i trzeba go realizować – podsumował Kot.

W sobotę biało-czerwoni w konkursie drużynowym zajęli drugie, ex aequo z Austriakami, miejsce, ustępując Norwegom.

PAP/AD