Spory kamień z serca spadł kibicom Cracovii w ubiegły piątek, w okolicach 19.45. Mniej więcej wtedy w starciu Pasów z Ruchem Chorzów miała miejsce decydująca akcja. Jaroslav Mihalik wyłożył piłkę Krzysztofowi Piątkowi, ten posłał ją do bramki, a trzy punkty pojechały do Krakowa. Trzy punkty niezwykle cenne w kontekście walki o miejsce w górnej ósemce. Gdyby w Chorzowie skończyło sie na remisie, szanse Cracovii zmalałyby jeszcze bardziej.

Jacek Zieliński i jego podopieczni nie mieli jednak prawa żyć historią i od momentu wybrzmienia końcowego gwizdka w Chorzowie musieli skoncentrować się na przygotowaniach do kolejnego meczu z cyklu spotkań o życie. Takim mianem określać będzie można już wszystkich dziewięć gier pozostałych do końca fazy zasadniczej. I oby tylko je - gdyby udało się osiągnąć odległy na dzień dzisiejszy cel i awansować do górnej ósemki, o ligowy byt Pasy mogłyby być już spokojne. Kolejny krok ku ósemce Cracovia miała wykonać w niedzielne popołudnie przy Kałuży.

W pierwszych minutach meczu ciekawiej niż na boisku było na trybunach - konkretnie w miejscu, gdzie spotykają się fani gości oraz Cracovii. Ci drudzy sforsowali ogrodzenie i przedostali się na sektor buforowy, a do bijatyki brakowało naprawdę niewiele. Sytuację uspokoiły dodatkowe siły porządkowe, które zwiększyły dystans między przyjezdnymi i gospodarzami.

Na boisku działo się ciut mniej, ale wcale nie oznacza to, że sytuacji nie było w ogóle. Te, które miały miejsce nie były jednak na tyle klarowne. Nieco lepiej zaczęła Pogoń, a w kolejnych minutach Cracovia stopniowo przesuwała się z piłką do przodu i uspokoiła sytuację w okolicy własnego pola karnego. Tam niespokojnie zrobiło się natomiast na pięć minut przed przerwą. Nie było to jednak spowodowane atakiem Pogoni, ale rzutem rożnym, po którym poważnie ucierpiał Miroslav Covilo. Wszystko to było efektem zderzenia głowami z Jarosławem Fojutem. Na boisku pojawiły się już nawet nosze, ale Covilo podniósł się i o własnych siłach opuścił plac gry. Meczu kontynuować nie był już jednak w stanie i zastąpił go Jaroslav Mihalik. Ucierpiał też Fojut, ale on pozostał an boisku z opatrunkiem na głowie.

O ile w pierwszej połowie nie działo się zbyt wiele, o tyle po przerwie Pasy zaczęły od mocnego uderzenia. Uderzał konkretnie Krzysztof Piątek, a po jego strzale bez szans pozostał Słowik. Lepszego początku drugiej połowy kibice Pasów wymarzyć sobie nie mogli. Cracovia zaskoczyła rywali zanim ci na dobre zdążyli wyjść z szatni. Długo radość Cracovii jednak nie trwała. Zaledwie cztery minuty później po centrze z prawego skrzydła główkował Adam Frączczak i doprowadził do remisu. W ciągu tych pięciu minut wydarzyło się więc zdecydowanie więcej niż przez 45 minut pierwszej połowy.

W drugiej części mecz zdecydowanie się otworzył i oglądało się go dużo przyjemniej. W 67. minucie nieoczekiwanie piłka spadła w polu karnym na nogę Stebleckiego, ale ten, zaskoczony, mnie był w stanie tej sytuacji wykorzystać. Chwilę później w obrębie szesnastki przedzierał się z piłką przy nodze Wójcicki. Zamiast strzelać odegrał on jednak do Piątka, który przestrzelił. Po stronie Pogoni w 71. minucie na boisku zameldował się debiutant. Turek Nadir Ciftci, który trafił do Szczecina ze słynnego Celtiku Glasgow, miał w końcowych fragmentach meczu wzmocnić ofensywną siłę gości.

Cześciej w ofensywie byli piłkarze Cracovii, choć i jednym i drugim brakowało konkretów. Im bliżej bramki rywala, tym mniej koncepcji na to, jak ten atak zakończyć. W 85. minucie na zaskakującą próbę sprzed pola karnego zdecydował się Piątek, ale nie zaskoczył w ten sposób Słowika. Coraz więcej wskazywało więc na to, że Cracovia po raz kolejny w tym sezonie podzieli się punktami z rywalami.

Do końca meczu wynik nie uległ już zmianie. Dla Cracovii to już dziesiąty podział punktów w tym sezonie - nikt nie jest w ekstraklasie tak ugodowy, jak podopieczni Jacka Zielińskiego. Remis z Pogonią nie przybliżył jednak Pasów do górnej ósemki. Aktualnie Cracovia do zajmującej ósmą lokatę Korony Kielce traci cztery punkty.

AD