Juvenia doskonale rozpoczęła spotkanie, zdobywając pierwsze przyłożenie już w drugiej minucie meczu. Po celnym kopie Artura Bryla prowadziła 7:0, jednak gospodarze dość szybko odpowiedzieli na stracone punkty. Dwa przyłożenia dały im prowadzenie 12:7. Krakowianie zdołali jeszcze zamienić na punkty rzut karny, zmniejszając straty przed przerwą do zaledwie dwóch „oczek”.


- W pierwszej połowie nie graliśmy mądrze. Lechia zdominowała nas w młynie, ale na szczęście udało nam się wybronić w kilku groźnych sytuacjach. Mimo to, przeważali rywale i dlatego nie udało nam się odzyskać prowadzenia. W drugiej połowie jednak zawodnicy zaczęli realizować założenia taktyczne. Atak był praktycznie nie do zatrzymania ilekroć zaczynał szeroko rozprowadzać piłkę, natomiast młyn doskonale wytrzymał fizycznie trudy spotkania i postawił Lechii zdecydowanie większy opór – komentował trener Konrad Jarosz.


Rzeczywiście, krótko po przerwie drogę na pole punktowe znalazł obrońca Frans Botha. Niedługo potem błąd Rafała Janeczki z Lechii wykorzystał Bartłomiej Janeczko z Juvenii i było już 24:12. Gdańskie „Lwy” zdołały jeszcze raz położyć piłkę w polu punktowym, ale kolejny, celny kop Artura Bryla pozwolił odskoczyć Smokom na 10 punktów. Młody łącznik ataku zachował w tym meczu stuprocentową skuteczność, bez względu na to, z jak trudnej pozycji przyszło mu kopać.


- Na potwierdzenie moich słów o świetnej grze młyna w drugiej połowie, można jeszcze dodać, że ostatnie, niezwykle cenne przyłożenie zdobyliśmy po tym, jak nasza pierwsza ósemka wygrała wrzut Lechii w młynie dyktowanym. Trzeba więc wyróżnić całą drużynę, bo każdy wykonał swoją pracę. Marcin Siemaszko stoczył twardy bój ze 140-kilogramowy gruzińskim filarem, Krzysztof Gola bardzo ofiarnie pracował w obronie, zawodnicy z RPA: Jonathan i Juan wykonali mnóstwo „czarnej roboty”, a Frans robił sporo zamieszania w ataku – mógłbym wymienić każdego z naszych graczy i pochwalić za zaangażowanie – podkreślił Jarosz.


- Bardzo budujące jest to, że młodzi zawodnicy szybko się uczą – dodał szkoleniowiec. – Podczas gdy pierwsze połowy gramy nieco słabiej, w drugich poprawiamy grę, eliminujemy błędy i potrafimy zmienić losy spotkania. To świetny prognostyk na przyszłość.
Smoki po zwycięstwie na „Lwami” czeka teraz nie lada wyzwanie. Za tydzień, w niedzielę 20 października o 14:30 podejmą mistrzów Polski – Ogniwo Sopot. Mecz, podobnie jak ten w Gdańsku, będzie transmitowany na antenie Polsatu Sport Fight.

inf.prasowe/KN