Smaczków przy okazji starcia w Niecieczy nie brakowało. Na pierwszy plan wyszła sędziowska trójka, która do Małopolski przyjechała... z Tokio. Zawody jako sędzia główny prowadził Yusuke Araki, który przed tygodniem gwizdał już w Polsce na pierwszoligowym stadionie. Druga kwestia to sprawy kibicowskie. Fani Sandecji i Cracovii od dawna dobrze z sobą żyją, więc sobotni mecz 13. kolejki był na trybunach spotkaniem przyjaźni. Do tego wszystkiego dochodzi też kilka wspólnych wątków, a właściwie nazwisk. W drużynie Sandecji nie zagrali co prawda Bartłomiej Dudzic ani Mateusz Cetnarski, ale obecność na boisku Michała Gliwy, Grzegorza Barana, czy przede wszystkim Tomasza Brzyskiego, przywoływała na myśl dawne składy Cracovii.

Trener Michał Probierz zaskoczył zmianą w bramce. Od pierwszej minuty między słupkami stał nie Grzegorz Sandomierski, ale Adam Wilk, który zaczął sezon w wyjściowej jedenastce, ale później to miejsce stracił. W drużynie Sandecji mieliśmy z kolei debiut. Po raz pierwszy w rozgrywkach ekstraklasy zagrał Michał Gałecki. Cracovia szybko objęła w tym meczu przewagę, równie szybko ją dokumentując. W dziewiątej minucie Michał Helik wyskoczył po centrze z rzutu wolnego najwyżej i głową otworzył wynik tego spotkania. Taki wynik utrzymał się do przerwy, choć nie oznacza to, że Sandecja swoich okazji nie miała. Po błędzie Drewniaka sam na sam był Kołew. Bułgarski napastnik był zresztą w tym meczu więcej razy bliski zdobycia gola. Szansę zmarnował też Trochim. Jeszcze przed przerwą trener Probierz musiał natomiast dokonać personalnej korekty. W 37. minucie z urazem plac gry opuścił Matic Fink, którego zastąpił Deleu.

O ile końcówka pierwszej połowy była absolutnym oblężeniem bramki Cracovii, o tyle drugiej połowy z aż takim animuszem Sandecja nie rozpoczęła. Dopiero 62. minuta przyniosła kapitalną okazję przed Kołewem. Adam Wilk ostatecznie nie musiał nawet interweniować, ale nerwów najadł się na pewno sporo. Skończyło się na rzucie rożnym, po którym też było całkiem groźnie. To były jednak momenty wyjątkowe przebłysków w drugiej połowie, w której ogólnie rzecz biorąc z boiska wiało nudą. Sytuacji Sandecji nie poprawiła 75. minuta. Wtedy kartkę obejrzał Grzegorz Baran, który jakiś czas wcześniej za przewinienie kartonik już otrzymał. Przez ostatnich 15 minut gospodarze wynik musieli gonić w dziesiątkę.

Bliżej gola w końcówce były jednak Pasy z Krakowa. Michał Gliwa, do czego zdążyliśmy już się przyzwyczaić, bronił kapitalnie między innymi przy strzałach Helika, przy woleju Malarczyka czy główce Szczepaniaka. Na Gliwę, jak zawsze, można było liczyć. Gorzej, że z przodu Sandecja nie miała kim straszyć. Nadeszła jednak minuta 87. Gdy nic nie wskazywało na zagrożenie pod bramką Wilka, ruszył skrzydłem świeżo wprowadzony na boisko Danek. Centra w szesnastkę, tam był Filip Piszczek, który wykończył akcję celnym strzałem, wyprzedzając wcześniej Malarczyka!

Tym samym interwencje Gliwy okazały się być paradami na wagę jednego punktu. Cracovia grając w jedenastu przeciwko dziesięciu rywalom straciła gola i straciła dwa oczka, nie będąc w stanie wygrać drugiego kolejnego ligowego meczu. W tabeli wciąż sześć punktów różnicy między tymi małopolskimi zespołami.

Sandecja Nowy Sącz - Cracovia 1:1 (0:1)
Piszczek 87' - Helik 9'

AD