W drugiej kolejce LOTTO Ekstraklasy Cracovię czekało naprawdę trudne wyzwanie. Pasy pojechały do Gdańska na mecz z Lechią - jedną z największych przegranych ubiegłego sezonu. Za sprawą niekorzystnego zbiegu okoliczności poprzedni sezon zakończył się dla Lechii klapą w postaci braku awansu do europejskich pucharów. Co gorsza, miejsce w eliminacjach Ligi Europy zajął lokalny rywal Lechii, Arka Gdynia, która sensacyjnie triumfowała w rozgrywkach Pucharu Polski. Ten sezon dla drużyny Piotra Nowaka ma być już zdecydowanie lepszy. Zaczęło sie od zwycięstwa z Wisłą Płock, ale piłkarze Michała Probierza mieli postawić poprzeczkę wyżej. Dla nowego trenera Pasów był to zresztą mecz istotny podwójnie. Probierz prowadził Lechię Gdańsk w sezonie 2013/14, ale nie dotrwał do końca sezon. W marcu został zwolniony ze względu na słabe wyniki.

Trener Michał Probierz miał więc coś do udowodnienia gdańskiej drużynie i publiczności. W składzie Cracovii na mecz z Lechią było w stosunku do starcia z Piastek kilka zmian. Od pierwszej minut na boisku pojawił się między innymi debiutant, Michal Siplak. Ci, których obecność była dużym zaskoczeniem przed tygodniem - Adam Wilk oraz Kamil Pestka - utrzymali miejsce w wyjściowej jedenastce. Pierwsza połowa w Gdańsku nie przyniosła goli, choć było ku temu kilka niezłych okazji. W 15. minucie niespodziewanie Mateusz Wdowiak stanął przed dogodną szansą po tym, jak niefrasobliwie zachował się we własnym polu karnym Nalepa. Wdowiak trafił jednak prosto w bramkarza. W 29. minucie Cracovia znalazła nawet drogę do bramki Lechii. Tego gola arbiter uznać jednak nie mógł, bo Malarczyk chwilę wcześniej faulował Kuciak. Choć Lechia przed meczem była stawiana w roli faworyta, to Cracovia pod bramką rywala była konkretniejsza. Jeszcze przed przerwą w spojenie słupka z poprzeczką uderzył Piątek. Szczęście było przy drużynie prowadzonej przez Piotra Nowaka.

Właśnie mecz Lechii z Cracovią był w tej kolejce jedynym, podczas którego w rozstrzyganiu kluczowych sytuacji mógł pomagać arbitrom system VAR. Do pierwszego na polskich boiskach wykorzystania tego systemu doszło krótko po przerwie. Dokładnie w 48. minucie centrę Mihalika na bramkę zamienił Krzysztof Piątek, a sędzia początkowo tego gola uznał. Szymon Marciniak po chwili otrzymał jednak komunikat o możliwości popełnienia błędu i postanowił zweryfikować swoją decyzję oglądając powtórki. Te wykazały, że Piątek był faktycznie na minimalnym ofsajdzie, a gol został cofnięty. Tym samym technologia sprawdziła się na polskich boiskach po raz pierwszy, pozbawiając Cracovię bramki, zdobytej rzecz jasna niesłusznie.

Nie bez powodu mówi się jednak, że "co się odwlecze to nie uciecze". To powiedzenie znalazło potwierdzenie w rzeczywistości w 67. minucie, gdy swoją debiutancką bramkę w barwach Pasów zdobył Michał Helik. Obrońca, który do Krakowa trafił z Ruchu, wpakował piłkę do bramki opuszczonej przez Kuciaka. Do Helika piłka trafiła po dograniu Krzysztofa Piątka, który dokładał wszelkich starań, aby wpisać się również na listę strzelców. Przeszkadzali mu jednak nie rywale, a... VAR. W 84. minucie napastnik młodzieżowej reprezentacji raz jeszcze znalazł drogę do bramki Kuciaka, raz jeszcze sędzia Marciniak początkowo uznał gola, a anulował go dopiero po obejrzeniu powtórek. Znów okazało się jednak, że ze wsparcia Video Assistant Referee warto było skorzystać. Tym razem również Piątek był na minimalnym ofsajdzie.

Gol Helika bym więc jedynym, jaki padł w sobotę w Gdańsku i przeszedł przez "filtr" systemu VAR. Po końcowym gwizdku można było mówić o sporej niespodziance. Za taką należy bowiem uznać porażkę stawianej w roli jednego z faworytów całego sezonu Lechii Gdańsk z Cracovią, która mocno przebudowuje swoją kadrę.

Lechia Gdańsk - Cracovia 0:1 (0:0)
67' Helik

AD