O jej wyczynie mówiła (i wciąż mówi) cała Polska.

17-letnia biegaczka z podkrakowskich Stadnik (w gminie Dobczyce) postanowiła połączyć pasję biegania z chęcią pomagania. Przez dwa tygodnie przemierzyła 800 kilometrów znad morza do rodzinnych Stadnik, aby wesprzeć pomoc dla dwóch chłopców: Krzysia cierpiącego na rzadką chorobę genetyczną, która wymaga kosztownego leczenia, i Patryka, który choruje na guza mózgu i potrzebował zebrać pieniądze na specjalistyczną operację w USA.

I to nie jest pierwsza taka akcja Natalii. Dwa lata temu pobiegła z Krakowa do Warszawy, aby pomóc innemu potrzebującemu chłopcu.

- Widziałam program, w którego bohaterem był mężczyzna pomagający właśnie poprzez wysiłek fizyczny. A że moja pasją jest bieganie, pomyślałam, że też mogę spróbować - mówi Natalia

Cel był prosty: zrobić szum wokół akcji i w ten sposób zwrócić uwagę na historię chłopca cierpiącego na ciężką chorobę i potrzebującego wsparcia finansowego.

- Kiedy robi się coś takiego, to jest spore zainteresowanie ludzi i mediów - przyznaje biegaczka.

Po dwóch latach postanowiła dokonać czegoś większego.

- 800 km to dwa razy dłuższy dystans, bo chodziło o pomoc dla dwóch chłopców - mówi Natalia.

Ruszyła z Rowów nad morzem i w ciągu dwóch tygodni dotarła do rodzinnych Stadnik koło Dobczyc. Nie tylko biegła, ale jechała też na rowerze i na rolkach. Po drodze spotykała się z ludźmi, odwiedzała instytucje i rozdawała ulotki apelując o pomoc.

- Odbiór był pozytywny, ludzie deklarowali pomoc. W jeden z miejscowości na Pomorzu zorganizowano nawet zbiórkę dla Krzysia - zdradza nasza bohaterka i dodaje, że bieganie to jest bardzo dobry sposób na wsparcie akcji charytatywnych

- Robi się coś ciekawego i zachęca się w niestandardowy sposób innych do pomagania   Do tego człowiek się rusza. Ja tak właśnie spędziłam zimowe ferie i cieszę się, że nie spędziłam całych dwóch tygodni na kanapie.

Aby sprostać zadaniu, Natalia już od września zeszłego roku zaczęła przygotowania. Musiała... przytyć ponad 15 kg! Do tego intensywne treningi.

Każdego dnia robiła tylko jedną przerwę (na obiad) pokonując od 70 do ponad 100 km. Miała przy sobie cały czas koleżankę i kierowcę, który zawsze jechał w pobliżu. , Przez pierwsze dni towarzyszyła jej także ratowniczka medyczna.

- Były momenty kryzysowe, ale cały czas miałam kontakt z mamą Krzysia i mamą Patryka, co najbardziej mnie motywowało i dodawało energii. Chwilowo mam dość biegania. Mijają dwa tygodnie odkąd dotarłam na metę i jeszcze nie odbyłam żadnego treningu. Ale wkrótce do nich wrócę. Mam drobną kontuzję prawego biodra, ale to nie przeszkadza, żeby wrócić do aktywności.

Natalia na razie nie myśli o kolejnym tego typu projekcie. Nadal wspiera akcję zbierania pieniędzy na leczenie Krzysia, już w bardziej tradycyjny sposób. (Patryk już zebrał potrzebną kwotę i poleciał na zabieg za ocean).

Ale nie wyklucza, że kiedyś znów pobiegnie gdzieś w szczytnym celu. Bo to forma pomocy, która się sprawdza. I łączy przyjemne z pożytecznym.


SKO