Zapis rozmowy Jacka Bańki z Włodzimierzem Bernackim, wiceministrem edukacji i nauki.

Czy w tym tygodniu, który będzie odbiciem świątecznych migracji Polaków, możemy spodziewać się decyzji o powrocie do szkół klas I-III?

Musimy przede wszystkim czekać na kolejne badania i wyniki testów covidowych. Jeśli okaże się, że  ta liczba zakażeń będzie w sposób znaczący spadała, wtedy prawdopodobnie będziemy mogli powrócić do szkół, ale na określonych regułach i zasadach.

Rozumiem, że te warunki to nie tylko liczba tych nowych zakażeń, to także tendencje i sytuacja w służbie zdrowia. Choćby liczba wolnych miejsc w szpitalach. To wszystko musi wpływać na decyzje.

Warto pamiętać o tym, że rzeczywiście obecnie ta ilość łóżek zajętych - zarówno tych covidowych, jak i tych respiratorowych, jest następstwem wielkiej fali zakażeń jeszcze sprzed świąt. To opóźnienie reakcji, jeśli chodzi o szpitale, jest co najmniej kilkudniowe. Niektórzy wskazują, że to moment, w którym wszystko się rozstrzygnie. Na razie każdego dnia ta liczba zakażeń jest nieco mniejsza. Wydaje się, że dopiero wyniki ze środy lub czwartku będą pokazywać tendencję spadkową. Mam nadzieję, że taka będzie.

Aby wyrównać zaległości, minister edukacji mówi o zwiększaniu liczby godzin w szkołach od jednej aż do trzech. Od kiety to rozwiązanie ma obowiązywać? Czy klasy, kiedy wrócą, będą od razu mieć więcej godzin?

Przyjęliśmy, że musi być dokonana nowelizacja, musi być rozstrzygnięcie ustawowe. Początkowo zakładaliśmy, że będą to trzy godziny. Jednak eksperci wskazali, że powrót do szkoły może wywołać u dzieci dość zaskakujące reakcje. Z jednej strony radość i szczęście z powrotu do szkoły, ale z drugiej strony zwiększanie liczby godzin mogłoby prowadzić do zniechęcenia. Dlatego na początku będzie to prawdopodobnie jedna godzina więcej. Rozmawialiśmy o tym z opozycją. Na tym etapie nie było żadnych wątpliwości. Taką zmianę można zrealizować w ciągu jednego tygodnia, jeśli będzie taka wola polityczna zwłaszcza po stronie opozycji, jeśli chodzi o senacką większość. Jednocześnie prowadzone są rozmowy z AWF-ami, które mają pomagać młodzieży powrócić do właściwej formy fizycznej. Ale to również programy pomocowe, jeśli chodzi o pomoc psychologiczną. No i wreszcie to, co związane jest z deficytami, jeśli chodzi o zbyt długie siedzenie przed komputerem: okuliści. Wsparcie z ich strony będzie czymś istotnym.

Ta godzina tygodniowo więcej to godzina, o której wykorzystaniu będzie decydować dyrekcja szkoły?

Tak, to decyzja dyrektora, to decyzja nauczycieli. Wychowawca też będzie miał tutaj tę możliwość wpływania na to, jaka to będzie godzina, z jakiego przedmiotu, gdzie straty były najbardziej znaczące. Nie będzie tu sztywnych rozwiązań, będą możliwości do wykorzystania przez dyrektora, przez wychowawcę, nauczycieli.

Maturzyści, ósmoklasiści na pewno już przed egzaminami nie wrócą?

Jeśli chodzi o maturzystów, uczniów klas ósmych, to rozporządzenie pozwala dyrektorom organizowanie spotkań, w ramach których uczniowie mogą przygotowywać się do matury. Konsultowaliśmy to z nauczycielami, z eksperami. Wszyscy wskazują, że zwłaszcza w przypadku maturzystów ta gorączka przedmaturalna osiągnęła już taki poziom, że uczniowie wolą, aby kontakty zostały ograniczone do kontaktów z wychowawcą, z nauczycielami tych przedmiotów, które są dla uczniów ważne. Natomiast chciałbym nawiązać do tego, o czym pan redaktor powiedział. Powrót do szkoły jest rozważany nie tylko w przypadku klas I-III. Rozważany jest powrót wszystkich klas, ale w modelu hybrydowym, czyli nie wszystkie klasy jednocześnie, ale tak, żeby można było zorganizować proces dydaktyczny, nie narażając dzieci na zbyt liczne kontakty z klasami młodszymi, starszymi. To jest możliwość zrealizowania powrotu nie tylko klas I-III, ale wszystkich klas.

Tymczasem nauczycielscy związkowcy apelują o plan B, czyli takiego rozwiązania, które w razie trudnej sytuacji umożliwiłoby przesunięcie matury o 2-3 tygodnie. Czy takie rozwiązanie jest rozważane w ministerstwie?

W ministerstwie nie tylko plan B, ale też C i D jest już przygotowany, ale w żadnym z tych planów nie ma przewidzianej zmiany terminów egzaminów. Wydaje się, że można je zrealizować bez narażania młodzieży oraz tych, którzy uczestniczą w egzaminach ze strony szkół. Ja sam pamiętam, że dystans - wiadomo, z jakich powodów - był zalecany podczas egzaminów maturalnych. Pamiętamy sale gimnastyczne, w których uczniowie siedzą w odległości 2-3 metrów od siebie. Te egzaminy są bardzo istotne i ważne, ponieważ czy to egzaminy klas ósmych, czy to egzaminy maturalne będą dla nas najbardziej wiarygodnym materiałem, jeśli chodzi o poziom wykształcenia. Pozwoli on dostrzec pewne luki w przypadku klas, które ten rok spędziły na nauczaniu zdalnym. Rok poprzedni to początek pandemii, a jeszcze poprzedni to strajki nauczycielskie, więc deficyt mógł się pojawić. Ale mam nadzieję, że młodzież uczyniła wszystko, żeby dobrze przygotować się do tych egzaminów.

Jednym z filarów powrotu do szkół ma być wsparcie psychologiczne. Eksperci pytają, skąd weźmiemy tylu psychologów?

Można utyskiwać, że nie ma jeszcze pedagoga w każdej szkole, ale to jest ten cel, ku któremu chcemy zmierzać. Chcemy też zmienić pracę poradni psychologicznych. Nauczyciele często zwracają uwagę, że te poradnie wystawiają opinie, które są powieleniem tych diagnoz, które są wydawane przez nauczycieli. Chcemy zwiększyć nakłady, ale też zreformować ten system, żeby był bardziej dynamiczny. Ważne jest też, żebyśmy wszyscy jako nauczyciele uczestniczyli we współpracy z poradniami pedagogicznymi, psychologicznymi, a więc takimi, które takiego wsparcia będą udzielały.