Zapis rozmowy Jacka Bańki z wiceministrem nauki i szkolnictwa wyższego, senatorem PiS, Włodzimierzem Bernackim.

 

Barbara Nowacka potraktowana gazem po tym jak okazała legitymację poselską i służby interweniujące na terenie Politechniki Warszawskiej. Jak pan ocenia pracę policji podczas sobotnich protestów?

- Przede wszystkim chcę zwrócić uwagę na to, że jesteśmy w takim czasie, w którym wszelkie zgromadzenia powyżej 5 osób są sprzeczne z prawem. Nie mówię już nawet o sytuacji, w której blokuje się ruchliwą trasę w Warszawie. Po trzecie oglądałem filmiki w sieci. One pokazują, że agresywna grupa demonstrantów atakowała policjantów. Wątpię, żeby policjanci mieli szansę pomyśleć, że ktoś tak agresywny jest posłem. Miejsce aktywności poselskiej to Sejm, okręg i teren RP. Nie wydaje mi się, żeby w grupie tak agresywnych ludzi mógł być poseł, żeby tych demonstrantów atakujących policję bronić. Kogo przed kim bronić? Pani Nowacka pomyliła swoje funkcje. Uważam, że ze strony policji nie było działania, które by naruszało prawo. Pani Nowacka z grupą demonstrantów łamała prawo. To niebezpieczeństwo w ruchu drogowym.

 

Te środki, którymi posługuje się policja? Gaz i pałki teleskopowe są uzasadnione?

- Jeśli chodzi o użycie środków przymusu, jest to opisane w regulaminach, są procedury. Policjant ot tak nie może użyć pałki czy gazu. Każda taka sytuacja użycia środków jest po tym fakcie analizowana. Jakby doszło do przekroczenia, są kroki dyscyplinarne. Jeśli policjanci używają takich środków, robią to w ostateczności. Ten przypadek pokazuje sytuację, w której środki zostały zasadnie użyte.

 

Jak pan ocenia interwencję na terenie Politechniki Warszawskiej? Ustawa 2.0 w kwestii bezpieczeństwa powtarza dotychczasowe rozwiązania związane z eksterytorialnością. Oczywiście rektorzy mogą zawierać porozumienia ze służbami ws. interwencji związanych z terroryzmem czy narkotykami. W tym wypadku interwencja na terenie Politechniki była uzasadniona?

- Nie znam tego przypadku. Mam nadzieje, że do ministerstwa spłyną szczegóły - informacje ze strony władz Politechniki i od MSWiA. Ta sytuacja zostanie przeanalizowana.

 

Ten przepis o eksterytorialności w dotychczasowej formie jest do utrzymania?

- W mojej opinii są pewne zasady, które w Polsce obowiązują od dawna. Po pierwsze miejscem eksterytorialnym, na które nie wolno wkraczać z siłą to zawsze w Polsce był Kościół. Gdy pojawiły się uniwersytety, także uniwersytet był zawsze eksterytorialny. Każdorazowo rektor musiał wyrażać zgodę na wprowadzenie zewnętrznych sił, w tym wypadku policji. Uważam, że takie zasady powinny być utrzymane. Jest to możliwe do utrzymania. Trzeba też jednak zadbać o to, żeby poczucie bezpieczeństwa wewnątrz uczelni i w jej otoczeniu było gwarantowane przy użyciu instytucji państwa i środków, którymi dysponują władze uczelni.

 

Czyli ministerstwo będzie się przyglądało sprawie obecności służb na terenie Politechniki Warszawskiej?

- Ministerstwo będzie się przyglądało sytuacji, w której wbrew zasadom... Teraz większość zajęć jest w trybie zdalnym przez wirusa. Jak to się dzieje, że te przepisy są respektowane w trybie edukacji, ale nie jeśli chodzi o tych, którzy grupują się na terenie uczelni i organizują wiece wbrew zasadom? Można założyć w tej sytuacji, że powinniśmy wrócić na uczelnie i normalnie prowadzić zajęcia. Skoro studenci nie czują zagrożenia ze strony wirusa, wracamy do ław studenckich. Z drugiej stornie zdrowy rozsądek i wiedza podpowiadają, że coś jest nie w porządku. Młodzi ludzie, którzy mają być elitą intelektualną, są tymi, którzy za nic mają zdrowie innych.

 

Jaka będzie odpowiedź ministerstwa na pytania Komisji Europejskiej ws. zapowiedzi obcięcia grantów tym uczelniom, które dały wolne studentom w czasie Strajku Kobiet? UJ – jest pan wykładowcą – również usprawiedliwił nieobecność studentek i wykładowczyń podczas Strajku Kobiet.

- Absurdalne, idiotyczne pytania. Ktoś w tej Brukseli ma fatalne źródła informacji. Doszło w wielu wypadkach do nieodpowiedzialnych działań ze strony tych, którzy doprowadzili swoim postępowaniem do wielkich skupisk, ale to już się stało. Nie dyskutujemy o tym. To już czas przeszły. To nie jest tak. Chcę uspokoić wszystkich rektorów i osoby śledzące to, co dzieje się w szkolnictwie wyższym. Istnieją określone procedury przyznawania środków. To środki przyznawane z tytułu takiej, a nie innej liczby studentów. Środki są przekazywane. Czynniki zewnętrzne nie mają wpływu. Jeśli chodzi o programy dotyczące finansowania badań naukowych, mamy dwie instytucje – Narodowe Centrum Badań i Rozwoju i Narodowe Centrum Nauki. Te środki są rozdawane na podstawie konkursów. Każdy kto zetknął się z tym, ten wie, że to instytucje niezależne w sensie podejmowania decyzji grantowych. Jest grupa instytucji działających w bliższym otoczeniu ministerstwa. To na przykład Narodowe Programy Rozwoju Humanistyki. Tutaj też każdy, kto zna tę instytucję, ten wie, że nie ma miejsca na dowolne rozdawanie środków. Są też inwestycje. Tu są programy wieloletnie, programy przyznające środki na dany rok budżetowy. To się toczy wedle jasnych procedur. Wszystko jest transparentne.

 

Czyli nie można obciąć?

- Nie można. W sensie formalno-prawnym i faktycznym nie ma możliwości, żeby powiedzieć, że kogoś postawimy do kąta, bo podjął takie czy inne decyzje. To rektor czy kolegium rektorów podejmowało decyzje. Trudno karać całą społeczność akademicką. To by było nieodpowiedzialne. Nie ma możliwości działania karzącego ze strony ministerstwa. Ktoś w Brukseli jest wyjątkowo nierozważny, przypisując nam takie intencje.