Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PiS, Włodzimierzem Bernackim.

 

PiS chce nowej ustawy zasadniczej. To kwestia kolejnej kadencji czy jest to do przeforsowania w tej kadencji?

- Tu mówimy o sytuacji, w której polska scena polityczna i system polityczny dojrzał do rozpoczęcia tej debaty. Budowanie nowej konstytucji to nie jest dzieło realizowane w kilka miesięcy. Ten czas należy liczyć w latach. Konstytucja marcowa, kwietniowa czy ta z 1997 roku. Do 1997 roku obowiązywała konstytucja komunistyczna. Proszę pomyśleć. To co się wydarzyło to informacje wskazujące na to, że niezbędna jest dyskusja na temat nowej konstytucji.

 

Kto miałby napisać nową ustawę zasadniczą?

- Zazwyczaj powołuje się specjalną komisję. Ona to proceduje. Debata jest niezbędna. W Sejmie jest zespół do dyskusji na temat zmiany konstytucji. To nie jest sprawa nowa. Zespół istnieje od początku kadencji.

 

Po co referendum, skoro i tak nie byłoby ono wiążące? Prezes Kaczyński o nim mówił.

- To czynnik, który ma wesprzeć te działania. Konstytucja jest ustawą zasadniczą, najwyższym aktem prawnym. Dlatego wsparcie ze strony suwerena wydaje się istotne.

 

Jakby nie było frekwencji lub odpowiedź byłaby negatywna to co?

- Pytał pan czy niezbędne jest rozpoczęcie dyskusji. Tak, to niezbędne. Natomiast nad tym drugim pytaniem trzeba będzie się zastanowić w przyszłości.

 

Mamy też propozycję PiS wyjścia z kryzysu konstytucyjnego. Jest projekt nowej ustawy o TK. Zaproszenia do opozycji mają trafić w przyszłym tygodniu. Uda się dojść do kompromisu?

- Powiem o tym projekcie. On został przygotowany na podstawie ustawy z 1997 roku, która obowiązywała przez wiele lat. Ona nie była kontestowana. To była ustawa funkcjonująca przez lata. Jak zostały wprowadzone korekty w obszarze 7 artykułów to one zmierzają w kierunku złagodzenia ostrego stanowiska wyrażającego się w projektach PiS. Kompromis jest. Skład orzekający to 3,7,11. To sytuacja, w której PiS gałązkę oliwną chce przekazać w stronę opozycji. Ta jednak jest opozycją totalną. Żadne argumenty tu nie trafiają. Mam nadzieję, że wypoczynek kilku dni pozwolił opozycji totalnej stać się tylko opozycją.

 

Nad czym w takim razie pracuje zespół powołany przez marszałka Kuchcińskiego?

- Praktyka sejmowa jest taka, że pojawił się druk, który zawiera projekt ustawy PiS o TK. Podobny projekt złożyło PSL. Oczekujemy na propozycję innych klubów. Czekamy, żeby w najbliższym czasie podobny projekt złożył ten zespół marszałka. Pomysł polega na tym, żeby różne projekty stały się przedmiotem debaty. Nie może być tak, że opozycja powie nie, bo jest tylko projekt PiS. Czekamy na pracę ze strony opozycji. Niech oni złożą projekty.

 

Wrócę do wystąpienia prezesa Kaczyńskiego. Jak pan odebrał słowa, że szkodnikami są ci, którzy mówią o wychodzeniu z UE i referendum w tej sprawie? To miało być ostro o profesorze Krasnodębskim, profesorze Legutce i posłance Pawłowicz czy to tylko „prawda etapu”?

- Jestem członkiem prezydium klubu PiS, delegacji polskiej do zgromadzenia Rady Europy. To co robimy w rządzie to prowadzenie dyskusji z gremiami ze Strasbourga czy Brukseli. Każdy obserwator tej sceny widzi, że PiS jest środowiskiem, które chce debaty i chce układać relacje między Polską a UE czy Radą Europy na zasadzie podmiotów równoprawnych. Jesteśmy członkami i chcemy być traktowani jak inni członkowie.

 

W odniesieniu do wspomnianych osób, które mówią, że warto się zastanowić nad referendum?

- Chcę wskazać, że w debacie należy wyróżnić kilka warstw. Jedna to publicystyka polityczna. Część polityków uprawia tę profesję. Narracja w publicystyce jest często ostra. Trwa walka o czytelnika. Poglądy umiarkowane mają małe szanse na przebicie się.

 

Może coś zmieni nowy mechanizm relokacji uchodźców? Jest możliwość wykupienia się. 250 tysięcy euro za uchodźcę. Prezes Kaczyński mówił, że jak mamy pomagać to poza granicami i finansowo.

- Tak, ale te propozycje z Brukseli czy Strasbourga są mgławicowe. Często one się pojawiają, żeby rozpocząć dyskusję i wysondować opinie krajów Europy środkowej jak zareagują. Konkretów jednak brakuje.

 

Ruszają matury. Jest pan przedstawicielem UJ. Jakich zmian na poziomie kształcenia średniego oczekuje pan, żeby nie było rytualnego narzekania, że znowu dostaliśmy takich a nie innych maturzystów?

- Dawno przestałem narzekać. Takich mamy maturzystów, jacy sami jesteśmy. Powinny być jednak zmiany. Pragnę, żeby matura była egzaminem dojrzałości, żeby liceum nie było kursem przygotowawczym do matury. To ma być coś naturalnego, co wieńczy edukację licealną. To nie ma być test, który piszemy po kursie 3-letnim.

 

Czyli powrót do dyskusji o kulturotwórczym znaczeniu szkoły średniej?

- Tak. Liceum ma być ogólnokształcące a nie tak jak dziś. Mamy profile i z fizykiem nie porozmawiamy o Mickiewiczu. Z humanistą nie porozmawiamy za to co jest w baterii AAA.