Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z prezesem PSL, kandydatem na prezydenta, Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.

 

Wczorajszy komunikat PKW stawia sprawę jasno. Nie będzie wyborów 10 maja, jest to niemożliwe ze względów organizacyjnych. Zatem w sobotę i niedzielę nie będzie ciszy wyborczej. Wykorzysta pan ten czas na kampanię, czy będzie pan odpoczywał?

- Kuriozalna sytuacja, o której rozmawiamy. Wybory nie zostały przesunięte. PKW powiedziała tylko, że przez ustawę przyjętą w kwietniu przez rządzących, która pozbawiła ją uprawnień do drukowania kart, organizowania wyborów, nie może się odbyć głosowanie. Wybory nie zostały przesunięte z 10 maja. Nie ma stanu klęski żywiołowej. To jedyny sposób w konstytucji. To pokazuje rozgardiasz PiS, ruinę organizacyjną państwa. Poczucie smutku towarzyszy wielu rodakom. Ktoś ogłasza sukcesy w ostatnich dniach. Tacy ludzie nie czują tego, co się dzieje. Dobrze, że nie ma głosowania w niebezpiecznych warunkach. Jednak państwo nie potrafił sobie poradzić z organizacją wyborów. To przerażające dla mnie. To sytuacja niedopuszczalna.

 

Mamy nowe otwarcie. Państwo będziecie aktywnie uczestniczyli w powstawaniu nowych regulacji, które mają określać sposób wyborów, czy będą się państwo temu przyglądać z boku? Może będziecie bojkotować?

- Ja uczestniczyłem aktywnie w przygotowaniu poprawek do I Tarczy Antykryzysowej. Chodziłem na spotkania, spotykałem się z premierem, ministrami. Wie pan jak się skończyło? O 3 w nocy PiS zrobił wrzutkę do ustawy dla przedsiębiorców, rolników. My proponowaliśmy fundusz płynności, świadczenia dla pracowników. O 3 w nocy wrzucono głosowanie korespondencyjne, 60+ i zamach na Radę Dialogu Społecznego. Tak się skończyła współpraca. Deklarowałem ją. Skończyło się to w sposób oszukańczy. Jak można wierzyć tym, z którymi siadasz do stołu, a o 3 w nocy wszystko się zmienia? Będziemy pracować jak ustawy trafią do parlamentu, ale nadziei sobie nie robię. Te ustawy miały być po to, żeby Andrzej Duda miał komfort w wyborach.

 

O zaufanie nie jest łatwo na scenie politycznej. Wszyscy wobec siebie równie w porządku grają? Wyraził pan żal, że Porozumienie zagłosowało za ustawą o głosowaniu korespondencyjnym. Wcześniej część Zjednoczonej Prawicy miała żal do PSL, że nie poparliście inicjatywy przedłużenia kadencji prezydenta o 2 lata i odroczenia dylematów.

- Ta ustawa nie może być rozparzona przed 10 maja. Jakie to rozwiązanie? 15 kwietnia został nadany druk sejmowy. Ta ustawa może być rozpatrzona dopiero po 10 maja. Po 30 dniach jest I czytanie. Jakie to było rozwiązanie? To kolejna ściema. Żyjemy w oparach absurdu i uważamy, że to normalne. Stan klęski żywiołowej można było wprowadzić. Choroba zakaźna to przesłanka do tego. Kolejna informacja fałszywa, że nie można tego zrobić, bo będą odszkodowania. Odszkodowania mogą być, bo stanu klęski nie ma. Przedsiębiorca może iść do sądu i mówić, że państwo go zawiodło. Na tej podstawie będzie dochodził roszczeń. Rząd nie zastosował odpowiednich instrumentów.

 

Lewica domaga się okrągłego stołu wszystkich sił, żeby rozmawiać o wyborach i kryzysie. Z drugiej strony zapowiadają niezależną komisję śledczą ws. niedoprowadzenia do wyborów i wnioski o Trybunał Stanu dla premiera i wicepremiera Sasina. Która z tych ścieżek jest panu bliższa?

- Okrągły stół może się odbyć, inne rzeczy nie będą miały miejsca w tej kadencji. Ministra Sasina będzie trzeba rozliczyć, ale najpierw musi być zmiana w wyborach prezydenckich. Tak będzie można doprowadzić do rozliczeń tych, którzy narazili na szwank życie i zdrowie, niepotrzebnie wydali pieniądze. Jestem za powołaniem komisji prawa i sprawiedliwości - to nie jest przypadkowa nazwa - po wyborach parlamentarnych. Dopóki Zjednoczona Prawica ma większość, wnioski do Trybunału Stanu, komisje śledcze nie powstaną. To inicjatywa polityczna bez szans na finał. Mnie interesują wybory prezydenckie. One mogą być początkiem zmian.

 

Politycy KO przed porozumieniem Jarosława Kaczyńskiego z Jarosławem Gowinem mówili, że wybory ani w tradycyjnej, ani korespondencyjnej formie nie są możliwe. Byli nawet gotowi zgodzić się, żeby wybory odbyły się za rok. PO porozumieniu liderów Prawicy lider KO Borys Budka mówi, że będzie domagał się wyborów w formie mieszanej. Jako polityk i lekarz uważa pan, że takie głosowanie to dobry pomysł?

- Chciałbym usłyszeć opinię epidemiologów. Na niej powinni bazować rządzący i opozycja. Jeśli będzie rozważany sposób głosowania, muszą być opinie ekspertów. Szeroko trzeba z tym pójść. To powinno być wiążące.

 

Według sondaży albo wybory skończą się w I turze, albo w II turze Andrzej Duda spotka się w pojedynku z panem lub Szymonem Hołownią. Jak by pan przekonał tych wahających się pomiędzy Hołownią i Kosiniakiem wyborców, że to na pana powinni oddać głos?

- Trudno przekonywać, jak nie zna się terminu wyborów. To kuriozum. Będę walczył. Od początku mówiłem, że Polski walkowerem nie oddam. Mam doświadczenie, jestem przygotowany do pełnienia funkcji. Byłem w samorządzie, byłem w rządzie. Jestem samodzielnym politykiem. Żeby pomóc w tych trudnych czasach, nie należy rozpaczać i bojkotować wyborów. Tak nikomu nie pomożemy. Trzeba mieć plan wyprowadzenia Polski na prostą. Ja ten plan mam.

 

Jeśli by doszło do II tury Andrzej Duda – Władysław Kosiniak-Kamysz, spotkałoby się ze sobą dwóch absolwentów II LO im. Sobieskiego w Krakowie. Krakowska Dwójka to kuźnia politycznych kadr? Absolwentką tej szkoły jest jeszcze pani wicepremier Jadwiga Emilewicz.

- Jest grupa Sobieszczaków. Dzisiaj są różnice. Miedzy mną i Andrzejem Dudą jest różnica w samodzielności, doświadczeniu, rzetelności. To jednak zostaje. Mam szacunek dla mojego liceum. Pozdrowię profesor Podolską, dzięki której jestem w polityce. Jakby była taka II tura, na pewno liceum Sobieskiego mogłoby być jednego pewne. Prezydent będzie absolwentem tego liceum. Bardziej atrakcyjne będzie dla liceum, jak ja bym został prezydentem. W historii byłby kolejny prezydent z II LO.

 

Jakby mógł pan cofnąć czas, zmieniłby pan swoją decyzję sprzed lat o firmowaniu reformy podnoszącej wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn do 67 lat?

- Andrzej Duda przyjdzie z pomocą. On mówił cytując Churchilla 5 lat temu, że tylko fanatyk nie zmienia poglądów. Wtedy to zaproponowaliśmy. To zostało zanegowane. Nie ma powrotu. Teraz trzeba podnieść głodowe emerytury, bo 20% emerytów jest zagrożonych ubóstwem. Zwiększyła się liczba osób pobierających emeryturę poniżej minimalnej o 180 tysięcy osób podczas rządów Andrzeja Dudy. On nie wprowadził emerytury bez podatku, nie ma emerytury bez podatku. To trzeba zrobić. To jest rozwiązanie.

 

Zawsze pan wtedy usłyszy, że można to było zrobić za czasów rządów PO-PSL. Pan był ministrem.

- Wie pan, ile rzeczy można było zrobić jak Jarosław Kaczyński był premierem? Czemu nie wprowadził wtedy 500+? Czemu Andrzej Duda będąc wiceministrem sprawiedliwości, nie zreformował wymiaru sprawiedliwości? Czemu Andrzej Duda z Kancelarii Prezydenta nie stworzył programu prodemograficznego?

 

Mamy masowe zakażenia koronawirusem wśród górników na Śląsku. Epidemiolodzy zauważają luźniejsze podejście ludzi do obostrzeń. To może zagrozić planowi odmrażania życia społecznego i gospodarczego? Może być druga, poważniejsza fala zakażeń?

- Minister zdrowia i eksperci mówią, że kulminacja zakażeń przed nami. Przesuwane są te terminy. Ich analizy nie do końca są precyzyjne. Na rozliczenie tego jeszcze przyjdzie czas. Oczywiście po momencie restrykcyjnej polityki i skutecznego zachowania się ludzi, przychodzi rozluźnienie. To naturalne. Jak dochodzi do tego w grupie, to może się to rozwijać. Może być kolejny wzrost zarażonych. To pełzająca epidemia. Czy ona się przerodzi w kulminację? Nie wiem. Ona może tak trwać wiele miesięcy.