Zapis rozmowy Jacka Bańki z nowym marszałkiem Małopolski, Witoldem Kozłowskim z PiS.

 

Zapowiada pan, że jedną z pierwszych pana decyzji będzie uwspólnienie funkcjonowania Kolei Małopolskich i PolRegio. Dni Kolei Małopolskich są już policzone?

- Uwspólnienie to tylko lepsza współpraca między tymi firmami. To spowoduje, że będzie możliwość obniżenia kosztów. Co za tym idzie, uzyskanie lepszych wyników finansowych tych firm.

 

Docelowo w Małopolsce powinna działać jedna spółka – PolRegio, która by przejęła kapitał Kolei Małopolskich?

- To nie są rzeczy rozstrzygnięte. Będziemy pracować. Na razie koncentrujemy się na obniżeniu kosztów.

 

Jak miałby na tym skorzystać pasażer, który w większości chwali sobie usługi Kolei Małopolskich?

- To zależy od tego, jaki to pasażer i na jakiej linii. Jeśli gdzieś jeżdżą tylko Koleje Małopolskie, są tylko o nich opinie. Jeśli ktoś myśli o tym, żeby utrzymać dotychczasowe ceny lub szukać obniżki, trzeba obniżyć koszty funkcjonowania firm. To jasne.

 

Obniżenie kosztów funkcjonowania firm to jedna firma z mniejszym zespołem pracowników i mniejszymi cenami za przejazdy?

- Będziemy to dopiero analizować na forum zarządu i nie tylko. Na tym etapie powiedziałem, do czego będziemy dążyć.

 

Teraz pytanie, które przed wyborami stawiali sobie krakowianie. W wypadku zmiany władzy w Małopolsce nowa władza będzie chciała coś zmienić w uchwałach antysmogowych dla Krakowa i Małopolski? Będą jakieś zmiany?

- Na tym etapie nie przewidujemy żadnych zmian. Przypominam, że zaczyna się realizacja ogromnego projektu Czyste Powietrze. Ważne jest, żeby WIOŚ, który jest operatorem tego programu, na tyle sprawnie operował, żeby szybko rozpatrywać wnioski i poprzez realizację tego programu, wpływać na obniżenie zanieczyszczenia powietrza.

 

Poprzedni zarząd Małopolski przyjął uchwałę dla Krakowa. Od września 2019 roku będzie zakaz palenia paliwami stałymi. Będzie pan chciał wprowadzić takie rozwiązanie w pana Nowym Sączu?

- W Nowym Sączu wiele władze do tej pory czyniły, żeby była zmiana w najcięższych źródłach, czyli kotłach. Oczywiście będziemy obserwować to, jaki wpływ na obniżenie smogu ma wprowadzenie programu Czyste Powietrze. Może większy wpływ na smog będzie miało dobrowolne przystępowanie do programu niż zakazy i nakazy.

 

Program Czyste Powietrze obliczony jest na 10 lat. Trochę to potrwa.

- Tak, ale ten program jest też skierowany do nowych domów. Ich będzie przybywało. To oczywiste. Musimy pamiętać o jednej rzeczy. My wyszliśmy z gospodarki ciężkiego przemysłu, który do napędu używał ciężkich źródeł energii. Nie wspominamy czasów, kiedy zapylenie pewnie było wiele razy większe niż teraz. Ciągle samorządy coś robią w tym zakresie. Niektóre robią bardzo dużo. Ta sytuacja musi się poprawiać. Kiedy osiągniemy stan zadowalający? Trudno powiedzieć. Oby jak najszybciej.

 

Krakowski Alarm Smogowy uważa, że wobec tego programu Czyste Powietrze nie ma już sensu tworzyć tych lokalnych, gminnych programów wymiany pieców węglowych. Co więcej może zrobić samorząd województwa, żeby walkę o czyste powietrze przyspieszyć?

- Samorządy terytorialne mają swobodę działania. Jeśli ktoś uznaje – w zależności od parametrów powietrza – może coś robić. Program Czyste Powietrze jest rządowy. On ma logikę, odbiorców. Jeśli jakaś gmina uzna, że należy wprowadzić dodatkowy swój program, być może przy udziale WIOŚ, będzie to dobre. Pan pytał o samorząd wojewódzki. Samorząd województwa nie ma swojego terytorium. Ma szereg jednostek, które należy tak modernizować, żeby pomagały w procesie oczyszczania. Jest też szereg innych działań, które samorząd może aktywnie wykorzystać.

 

Mówi pan, że będzie chciał pan wykorzystać moment dla Małopolski, kiedy władze województwa to ten sam obóz polityczny co władze centralne. Ta 5-letnia kadencja to gotowa Sądeczanka?

- Trudno dzisiaj deklarować, jak to się rozwinie. Ja jestem z Sądecczyzny, ale traktuję ją jak część Małopolski. Ważną część. Ten subregion graniczy ze Słowacją, są tam różne trasy na południe Europy. Podejmiemy starania energiczne, żeby samorządy się porozumiały co do przebiegu trasy. Potem, żeby sama inwestycja była realizowana w takim tempie, żebyśmy nie czekali wielu lat. Wystarczająco długo Sądecczyzna czeka na ten szlak.

 

Czyli najbliższe 5 lat to przygotowanie inwestycji w całości? Będzie to realizował rząd.

- Oczywiście. To droga krajowa. Będziemy wspierać proces dokumentacyjny, ale trzeba teraz osiągnąć porozumienie z samorządami lokalnymi. Z tym jest kłopot. Tu jest miejsce dla marszałka, żeby ten problem rozwiązać.

 

Zapowiada pan, że zrewolucjonizuje pan współprace między zarządem i radnymi. Co to ma oznaczać?

- To jest moje doświadczenie 20-letnie. Od początku województwa jestem radnym. Jedną kadencję nie byłem. Od niepamiętnych czasów był z tym kłopot. Każdy zarząd podejmował próby, ale to się rozchodziło. Chciałbym wprowadzić stałe elementy tych relacji, żeby wszyscy byli zadowoleni. Myślę o dostępności członków zarządu dla radnych i dla urzędników. Myślę też poważnie o tym, żeby przez umowne działanie i określenie, że przewodniczący Sejmiku ma swobodę w kształtowaniu kadrowym kancelarii Sejmiku, żeby realizować te zadania. To sprowadza się do dobrej woli marszałka i przewodniczącego. Z panem Bochenkiem osiągniemy to porozumienie. Ta współpraca będzie miała inny wymiar. Nie oceniam poprzedników, ale różnie bywało w ciągu tych ostatnich 20 lat.

 

Mówił pan o obowiązkowej obecności członków zarządu podczas prac komisji i wypadkach usprawiedliwionej nieobecności.

- Powiedziałem o tym, bo było to często podnoszone przez radnych, przewodniczących komisji. Usprawiedliwieniem dla członka zarządu może być tylko zwolnienie lekarskie, lub moja dyspozycja, oddelegowanie kogoś. Żadna inna sytuacja nie będzie usprawiedliwieniem nieobecności.

 

Kompetencje między marszałków zostały już podzielone?

- Po części tak. Dzisiaj spotkam się z koleżankami i kolegami. Będziemy o tym rozmawiać.