Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z marszałkiem Małopolski, Witoldem Kozłowskim.

 

Zacznijmy od Igrzysk Europejskich 2023. Michał Drewnicki, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego pisze, że małopolskie samorządy deklarują chęć włączenia się w organizację Igrzysk, bo dostrzegają w nich szanse na promocję i rozwój. Którzy samorządowcy z Małopolski już zgłosili akces ws. Igrzysk?

- Dzwoniło kilku samorządowców. Jedni dzwonili z gratulacjami. To duże wydarzenie. Prezydent Tarnowa będzie oddawał dużą halę sportową na jesieni. On już deklaruje chęć przyjęcia kilku dyscyplin. Burmistrz Myślenic podobne deklaracje składał. Jestem spokojny, że ten wymiar regionalny będzie możliwy do zrealizowania.

 

Te deklaracje pana uspokajają w kontekście wątpliwości, które formułuje prezydent Krakowa? Wczoraj w Radiu Kraków tak było. Chodzi o to, jak ma ta impreza wyglądać, z jakich funduszy ma być finansowana.

- Ja szczerze powiem, że nie wyobrażam sobie, żeby miasto Kraków nie brało udziału w takim projekcie. Trzeba określić parametry tego udziału. Jakby Kraków nie był współorganizatorem… Prezydent składa takie deklaracje, że wszelkimi sposobami wesprze ten projekt. On liczy na to, że Kraków może wiele zyskać na tym projekcie.

 

Przyzna pan, że prezydent Majchrowski nie jest jednoznaczny w swoich wypowiedziach. Krótki cytat z wczorajszej rozmowy. „To pierwszy przypadek, gdy przyznano organizację komuś, kto się o to nie starał. Zgłoszeniem jest aplikacja, która jeszcze nie została złożona." Jak to jest? Kraków i Małopolska są gospodarzem, czy dopiero nim będziemy?

- Sytuacja wygląda następująco. Ja odpowiadam się za siebie. Podpisaliśmy listy intencyjne.

 

Kto?

- Marszałek województwa i prezydent. Listy poszły do PKOl. Do tego była uchwała rządu zobowiązująca rząd do różnych rzeczy. Te dokumenty zostały wysłane do Stowarzyszenia Europejskich Komitetów Olimpijskich. Tam była analiza. Decyzja o tym, że organizacja tego wydarzenia jest delegowana na Kraków i Małopolskę, została podjęta w Mińsku. Był tam także przedstawiciel pana prezydenta. Ja to tak rozumiem, że Kraków jest w grze. Nie słyszałem, że Kraków nic nie będzie organizował. Liczę, że na kolejnych spotkaniach z panem premierem będą usunięte wszystkie wątpliwości dotyczące organizacji i finansowania. Z takimi dużymi wydarzeniami nie ma samych kosztów. Są też dochody. Drugi etap dochodzenia do tej imprezy to nie będzie przygotowywanie aplikacji, ale będzie on polegał na dobrym przygotowaniu się do negocjacji kontraktu z EKO. Tam będą kwestie bardzo ważne – podział dochodów z takiej imprezy. Telewizje ubiegają się o transmitowanie tego. Są reklamy, opłaty i masa innych usług, z których są dochody. Tam musi być określone szczegółowo jak one będą dzielone.

 

Do kiedy ten kontrakt powinien być zawarty? Jest mało czasu – 4 lata do organizacji imprezy. Ona będzie się raczej odbywać na obiektach istniejących?

- Idea takich Igrzysk jest taka, że nie dysponent imprezy narzuca dyscypliny, ale organizator ma wpływ na dobór dyscyplin. W Mińsku nie było slalomu kajakowego. Dlaczego? Oni nie mają toru. My mamy. Oczywiście u nas będzie kajakarstwo. Powiedziałem prezydentowi EKO, że skoki narciarskie to sport zimowy, ale mamy piękne obiekty, jest igelit. Nie wyobrażam sobie, żeby nie było tam skoków narciarskich. Mamy piękny obiekt hotelowy COS, piękne skocznie, zespół ludzi. Oni to organizują szybko na wysokim poziomie. Nie możemy zaprzepaścić tego. Jest też świetna nasza publiczność.

 

Mówi pan o kosztach. Będą też zyski. Koszty wzbudzają emocje. Sięgamy do danych. 50 milionów dolarów wydał na Igrzyska Mińsk. Miliard 200 milionów wydało Baku. Gdzie Małopolska i Kraków są w tych wyliczeniach?

- W Baku – z tego co wiem – to była impreza ponad wszelkie możliwe oczekiwania. Tam nie liczono się z wydatkami. W Mińsku byłem kilka dni. Widziałem to. Impreza jest przygotowana na poziomie Igrzysk Olimpijskich. Musimy zaskoczyć świat pomysłem. Jesteśmy państwem na dorobku. Nas nie stać na takie wydatki. Ja je szacuję na 150-200 milionów. My się w takich kwotach zamkniemy. Jest kolejna sprawa. Jaki będzie podział kosztów? Wydatki bieżące muszą się równać dochodom. Do tego będzie zaangażowanie rządu. To nie będzie wydarzenie miejskie i regionalne. To narodowe wydarzenie sportowe. Ludzie, którzy mówią, że nikt nie chciał to myśmy wzięli… Mistrzostwo świata polega na tym, żeby doprowadzić do takiej sytuacji, że na końcu jesteśmy sami na mecie. Było wielu chętnych. Cieszmy się, że to mamy.

 

Cały czas przywołujemy głosy krytyków. Aktywiści miejscy z Tomaszem Leśniakiem na czele mówią, że jeśli rząd w całości nie sfinansuje kosztów tego wydarzenia, grożą, że doprowadzą do drugiego referendum i zmuszą miasto, żeby udziału w tej imprezie nie wzięło. Pan się obawia takiego scenariusza?

- Jakby doszło do skrajnego scenariusza, będziemy brać ciężar organizacji na siebie. Pana prezydenta i miasto poprosimy o rodzaj porozumienia, z którego będzie wynikało, że będzie wsparcie organizacyjne. Jestem przekonany, że do tego nie dojdzie. Ci, którzy oczekują, że rząd w 100% to sfinansuje… Ja ich pytam kto weźmie zyski? Tu zostaną pieniądze, infrastruktura. Wczoraj miałem fajną rozmowę z inteligentną kobietą. Ona powiedziała – jeśli nie my to kto? Jeśli nie teraz to kiedy? Pokażmy Małopolskę. W Europie każdy kojarzy Bawarię, Toskanię. Małopolska nie będzie się kojarzyć. Ona ma 20 lat w obiegu zewnętrznym. Jeśli chcemy wejść w przestrzeń publiczną, trzeba użyć takiej armaty. Nią jest tak duże wydarzenie.

 

Teraz program Czyste Powietrze. To bliskie pana sercu. Zajmował się pan wcześniej pracą w WFOŚ. W tym tygodniu ma się odbyć pilne spotkanie w rządzie, zwołane przez wicepremiera Sasina. To w kwestii wątpliwości Komisji Europejskiej, czy w obecnej postaci program Czyste Powietrze spełnia swoją rolę. Urzędy wojewódzkie i NFOŚ są zawalone wnioskami. Urzędnicy nie są w stanie tego przerobić. Długo czeka się na rozpatrzenie wniosku. Aktywiści antysmogowi proponują, żeby rozpatrywanie wniosków przeszło na stronę samorządów. Powinno tak być?

- Gdy uruchamialiśmy ten program, nie miałem wątpliwości, że tak wielki program realizowany z pozycji NFOŚ i WFOŚ w stosunku do osób fizycznych w całym kraju, to będzie kłopot. Na tamten moment samorządy nie były przygotowane do przejęcia części procedur. Ten program jest bardzo ciekawy. Wtedy już mówiłem, że co jakiś czas będzie ewaluacja i korekta programu. Co jakiś czas trzeba obniżyć pewne procedury w stronę powiatów, może od razu do gmin.

 

To jest ten moment?

- Dokładnie. Nie chcę mówić o proroctwie. Więcej osób to mówiło. Dzieje się to, co się w sposób naturalny powinno dziać. To słuszny kierunek.