Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Tomaszem Gąsowskim, historykiem UJ.

Za późno się obudziliśmy w sprawie domu Józefa Piłsudskiego?

- Generalnie za późno. Mieliśmy na to 20 lat. W czasie tych lat w tej materii nic się nie działo. Dość wcześnie pojawiły się wątpliwości czy nowy gospodarz tego obiektu, mieniący się prawnym następcą związku, jest nim w rzeczywistości. Były próby rozmów i nacisku, ale wszystko to skończyło się niepowodzeniem. Dopiero jakieś 10 lat temu fundacja Centrum Czynu Niepodległościowego, namawiana przez miasto, zaczęła batalię sądową. Ona przebiegała i przebiega w dwóch odsłonach. Pierwsza polega na stwierdzeniu, że owa grupa mieniąca się kontynuatorami legionistów, używa tej nazwy bezprawnie. Wyrok sądu stwierdzał, że tryb działań nie ma mocy prawnej, że tak nie można odnawiać przedwojennych organizacji. To był pierwszy sukces. W związku z tym, prawnym właścicielem obiektu jest gmina Kraków. Zasiedzenie się nie zmieniło i użytkownicy tam są. Rzadko te drzwi się uchylają.

To jak to będzie wyglądało 6 sierpnia? Jest 100-lecie wymarszu Kadrówki a dom Piłsudskiego zamknięty na głucho.

- Też się nad tym zastanawiam. To był jeden z motywów skłaniających moich kolegów i mnie do tego, żeby zintensyfikować działania. Na drodze sądowej jest jeszcze kwestia wydania obiektu. Chcemy decyzji sądowej. Ta sprawa się toczy i ostateczne rozstrzygnięcie nie zapadło. Dotychczasowi użytkownicy przez to tam są. Jest ta rocznica i ja w pewnym momencie byłem jeszcze bardziej przerażony. Bałem się, że burzenie sąsiadującego obiektu i plany budowy nowego budynku będą biegły i 6 sierpnia prezydent będzie przysłaniany betoniarką czy spychaczem. Tam nie ma innej drogi do placu budowy. Trzeba jechać przez placyk przed samymi Oleandrami. Te prace przy rozbiórce tego obiektu zostały wstrzymane przez rozgłos wokół tej inwestycji lub dotychczasowy inwestor się wycofał. Miasto też miało jakieś sugestie, żeby przemyśleć ten plan. W każdym razie ruiny zostały i wygląda to źle. Przynajmniej nie jeżdżą tam spychacze.

Uroczystości nie są zagrożone?

- Nie. Można jak coś postawić parawan i udekorować to.

6 sierpnia są obchody. Co tam ma powstać w przyszłości? Muzeum Czynu Niepodległościowego czy Krakowskie Przestrzenie Wolności?

- W trakcie naszej działalności zastanawialiśmy się nad tym co zrobić, jaki nadać status temu miejscu, żeby ono nie było zagrożone działaniami, które mogłyby go zdegradować. Za sprawą naszego przyjaciela, profesora Purchli, pojawiła się koncepcja, żeby Oleandry potraktować jako większą całość, która mogłaby nosić nazwę Krakowskie Przestrzenie Wolności. Tą przestrzenią by były Błonia, oba kopce, dom Piłsudskiego i obszar zabudowany wokół domu. Tam są świetne obiekty w jednorodnym stylu i to są gmachy, które pełnią ważne funkcje publiczne. To się zachowało i trzeba całość tego miejsca skomponować, nazwać, określić granicę i w dość długiej procedurze, za sprawą inicjatywy miasta i prezydenta, wystąpić do prezydenta RP, żeby on tej przestrzeni nadał status pomnika historii. Wtedy miejsce ma dwa atuty. Jest objęte staranną opieką i można występować o dotacje na działania rewaloryzacyjne.

Wpiszemy ten obszar na listę pomników historii, ale trzeba jeszcze sprawić, żeby ten obszar przemówił. Pan ma studentów. Oni wiedzą gdzie się znajdują jak przechodzą Oleandrami?

- Rzadko tamtędy chodzą a powinni, bo tamtędy jest droga do „Jagiellonki”. Zasadniczo nie jest najgorzej. Prowadzę zajęcia dotyczące I wojny światowej i mówi się o tym. Jakbyśmy jednak popatrzyli na studentów, czyli około 200 tysięcy osób i przeprowadzili test to odzew byłby skromny. Nie można się o tym dowiedzieć z podręczników, tradycji domowej też nie ma. Ona została przerwana i żyje tylko w pewnych kręgach, Oleandry udało się wymazać z pamięci. Działania nasze i nie tylko powinny iść w tym kierunku, żeby to miejsce zalśniło. Z rozmów z ludźmi, którzy zajmują się promocją Krakowa wynika, że to dobry pomysł. To może być ważna atrakcja dla turystów. Zauważyłem zainteresowanie, żeby możliwie szybko zacząć nad tym pracować.