Zapis rozmowy Jacka Bańki z europosłem PiS, profesorem Ryszardem Legutko.

 

W nocy odbyło się posiedzenie Komitetu Stabilności Finansowej, jest planowana konferencja prasowa z udziałem minister finansów i szefa NBP. Jak pan ocenia wagę tej sprawy? W jej tle są depozyty milionów Polaków.

- Ja nie widzę tutaj szczególnego problemu. Depozyty są bezpieczne. Atmosfera polityczna jest, ale z punktu widzenia stabilności finansów wszystko jest w porządku.

 

Mecenas Giertych mówi o kolejnych taśmach z nagraniami innych przedstawicieli KNF, mamy błyskawicznie procedowaną nowelizację ustawy o przejmowaniu banków. W tle jest sprawa senatora Biereckiego. Dlaczego zatem nie komisja śledcza?

- Nie ma sprawy senatora Biereckiego. Po drugie jest historia z panem Czarneckim i tymi dziwnymi taśmami. Cóż takiego się stało? Stało się to, że była natychmiastowa reakcja premiera, dymisja szefa KNF, wkracza prokuratura i CBA. Trzeba czekać na to, co stanie się w wyniku tych działań. Pamiętajmy, że pan Czarnecki to nie jest rycerz cnoty i dziewica orleańska. Ten pan ma bogatą przeszłość. On z tymi nagraniami czekał bardzo długo. Zobaczymy. Komisja śledcza powinna wkroczyć wtedy, gdy instytucje państwa nie działają. Tutaj one działają. Opozycja chce grzać temat, stąd pomysł komisji. Opozycji nie zależy na rozwiązaniu sprawy, ale na ciągnięciu tematu. Instytucje państwa działają. Czekajmy na informacje.

 

Uspokaja pan, ale mówimy o ważnej instytucji państwa, regulatorze, który chroni nasze depozyty.

- To bardzo ważna instytucja. Mam nadzieję, że to zostanie wyjaśnione. Ta instytucja działa. Szef się podał do dymisji natychmiast. Więc na razie nie ma powodu, żeby komisję powoływać i wątpić w skuteczność działania KNF.

 

Dzisiaj polski rząd prześle do Komisji Europejskiej informację o tym, jak wdrażane są środki tymczasowe zarządzone przez Trybunał Sprawiedliwości UE. Jutro publiczne wysłuchanie w Parlamencie Europejskim dotyczące stanu praworządności w Polsce. Na wysłuchanie został zaproszony minister sprawiedliwości. Będzie? Wie pan coś?

- Nie wiem. Myślę, że będzie. To, co jutro będzie w Komisji, to będzie grillowanie Polski. Parlament Europejski tą sprawą się już nie zajmuje. Ten konflikt na linii rząd Polski, Komisja Europejska jest na poziomie Trybunału Sprawiedliwości. To triada. Rząd, Trybunał, Komisja. Parlament zrezygnował z tej procedury i zajął się kwestią węgierską. Jutro będzie grillowanie, podtrzymywanie całego tego ciągu absurdalnych oskarżeń i robienie wydarzenia medialnego, nie merytorycznego.

 

Takie grillowanie będzie nabierało na intensywności, biorąc pod uwagę majowe wybory do Parlamentu Europejskiego?

- Oczywiście. Całe to zabezpieczenie wysłane przez Trybunał to forma grillowania. Oni zrobili to nieformalnie, przed wyborami. Także będą rozmaite akcje mające na celu zatrucie atmosfery w Polsce i nie tylko. W UE jest nerwowość. Będą wybory. Być może zostanie załamany monopol polityczny. Ta grupa partii rządzących niepodzielnie od wielu kadencji, może się zmienić. Jest nerwowość, żeby za wielu posłów z prawej strony z Polski i Węgier się tam nie pojawiło.

 

W Polsce ta dyskusja przed wyborami do PE zostanie przesunięta z osi sporu Polska solidarna – Polska liberalna i Polexit będzie tematem podnoszonym przez opozycję?

- Na pewno. Oni to grzali podczas wyborów samorządowych. To absurd. W przypadku wyborów europejskich jest to absurdalne, kłamliwe. To goebbelsowskie kłamstwo. To szkodliwe. Wiele rzeczy dzieje się w UE, Polsce. Trzeba rozmawiać o miejscu Polski w UE. Polska się staje silniejsza, z Polską się liczą. Polska ma potencjał i rozwój gospodarczy, stabilność instytucjonalną. Zmienia się układ sił w Europie. O tym trzeba rozmawiać. Nie trzeba podsuwać fikcyjnych zabawek w rodzaju Polexitu. Trzeba zacytować to, co powiedział szef rządu socjalistycznego w Węgrzech przed laty - „kłamaliśmy rano, kłamaliśmy w południe, kłamaliśmy wieczorem”.

 

Weźmy pod uwagę wybory samorządowe, które pokazały mobilizację dużych miast i przełóżmy to na wybory do PE, gdzie frekwencja jest niższa i głosują przede wszystkim miasta. Jest idea skrócenia kadencji Parlamentu i połączenia wyborów do PE z wyborami do polskiego parlamentu?

- Nic na ten temat nie wiem. Żadna taka sugestia nie pojawiła się ze strony tych, którzy by mogli taki pomysł wnieść. Działamy w oparciu o scenariusz, że w maju są wybory europejskie, jesienią wybory parlamentarne.

 

Jeszcze Europejski Kongres w Obronie Chrześcijan. 30 listopada zorganizuje pan czwarty kongres w Krakowie. Gdzie dziś dochodzi do prześladowań chrześcijan?

- W tym roku nie będziemy mówili o prześladowaniach. Teraz będziemy mówić o dyskryminacji chrześcijan w Europie. Prześladowani są w Afryce północnej i na Bliskim Wschodzie. W Europie jest dyskryminowanie. Likwidowana jest klauzula sumienia, która chroni lekarzy przed przymusem dokonywania aborcji, księży przed przymusem udzielania ślubów parom homoseksualnym. To niepokojące. Prawo jest represyjne. We Francji prawo pozwala karać wszystkich, którzy przekonują publicznie kobiety do zmiany decyzji ws. aborcji. Te kary są surowe. Z tym mamy do czynienia. Będziemy rozmawiać w gronie polskim, środowisk akademickich i medialnych z Europy zachodniej.

 

Będzie na Kongresie obecna minister Kempa, czyli będzie międzynarodowy wymiar pomocy?

- Tak. Pani minister się tym zajmuje. Jest jedynym ministrem konstytucyjnym w Europie, który się tym zajmuje. Ona będzie. Będzie prezentacja raportu o prześladowaniach chrześcijan na świecie. Ten raport zostanie pokazany w Krakowie.

 

Jaka powinna być rola Polski w wymiarze międzynarodowym?

- Intensywnie pomagamy chrześcijanom na miejscu. Tam dochodzi do dechrystianizacji społeczeństw. To najstarsze chrześcijaństwo świata. Jest prośba Kościoła, żeby pomagać tam, żeby chrześcijanie, którzy zostali zmuszeni do wyjazdu z Syrii czy Iraku, wrócili. Trzeba im pomóc odbudować wszystko. Oni sami tego nie zrobią.