Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Michałem Chorośnickim, prawnikiem, szefem Katedry Teorii i Stosunków Międzynarodowych UJ.

 

Dzisiaj w Radiu Kraków poseł Mularczyk mówił o rozpędzaniu romskich osad. Jeszcze niedawno takie słowa by nie padły w publicznej dyskusji. Co się dzieje?

- Prawdę mówiąc jestem zmartwiony tym. To niedobrze świadczy o pośle Mularczyku i nastrojach społecznych. Romowie są obywatelami Polski. Restrykcje wobec nich mogą oznaczać restrykcje wobec prawosławnych czy mniejszości słowackiej. Są problemy socjalne z Romami, ale przekładanie tego na problemy imigrantów to przesada. Tak się złożyło, że wydarzenia w Paryżu nałożyły się na falę migracji. To wywołuje obawy i ja to rozumiem, ale trzeba działać zdroworozsądkowo. Straszenie opinii publicznej nieszczęsnymi Romami, którzy podlegali tresurze od Gomułki, który próbował ucywilizować Romów, rodzi jak najgorsze skojarzenia.

Poseł Mularczyk o przyczynach antyromskiej nagonki w Limanowej: "Bo Romowie się nie asymilują"

Być może strach jest tak duży, że dyktuje takie słowa? Żyjemy w kulturze, która nie lubi niuansować. Wszystko jedno. Jest obcy to się boimy.

- Niestety żyjemy w świecie, gdzie istnieje coraz mniejszy margines tolerancji. W Polsce kiedyś był olbrzymi margines tolerancji, ale teraz uległ zacieśnieniu. Do głosu doszły środowiska, które krzykliwie wygłaszają swoje stanowisko. Oni mają do tego prawo, ale trzeba mieć świadomość skutku takich słów

 

To jest kwestia Polski czy całej Europy? Jest Marie Le Pen, Jobbik i słabnąca lewica.

- Problemy są europejskie. Nieporównywalna jest sytuacja nasza i Francji czy Niemiec, gdzie olbrzymia ilość cudzoziemców zamieszkuje. Oni tworzą we Francji getta i enklawy niebezpieczne, które są wylęgarnią terroryzmu. To budzi strach. Strach jednak rodzi się tam, gdzie brakuje rzetelnej informacji. Zalew cudzoziemców nam nie grozi. Przybyli Czeczeni. Co to zmieniło? Oni się wtopili.

 

Na naszych oczach zmienia się Europa?

- Ona się zmienia. Może nie w najlepszym kierunku. Z Europy tolerancyjnej Europa robi się ksenofobiczna. Problemem są stare uprzedzenia, które powinny dawno wygasnąć. Nie mamy na to wpływu. Jest demokracja. Każdy może wyrażać swoje stanowisko. Są partie, które mają programy mniej lub bardziej agresywne. To koszty demokracji. Jest jednak miarkowanie. Tego trzeba przestrzegać.

 

Może następuje zmiana paradygmatu, że ideały 1968 roku giną na naszych oczach?

- To się stało dawno. Wyrosły 2 pokolenia, które mają inną optykę. Patrząc dzisiaj z punktu widzenia dojrzałych ludzi na rzeczywistość, czasem łapiemy się za głowę. Nasi dziadkowie jednak łapali się za głowę na myśl o tym, co my robiliśmy. To normalne.

 

Nie zaszkodziła nam ta nadmierna polityczna poprawność?

- Nie wiem, czy ta poprawność polityczna była tak szkodliwa. Ona miała zalety. Uczyła pewnej dyscypliny i kultury dyskusji. Nie było zajadłej krzykliwości, która występuje w całej Europie i w świecie, także w USA. Ktoś powie, że to realizacja wolności słowa. To prawda. Jednak wszystko trzeba miarkować z rozsądkiem.

 

Co nas czeka w Europie?

- Boję się, że układ Schengen zostanie zawieszony i to w najlepszym razie. Wróci? To wtórna sprawa. Przyzwyczailiśmy się do podróży bez granic. Kolejki do odprawy będą mało przyjemne. Będą kontrole w imię naszego dobra. To może się stać. Czy Schengen wróci? To zależy od rozwoju sytuacji i od stabilizacji, która może nastąpić w Afryce północnej, ale nie musi.

 

Koniec Schengen to smutna, ale nie przerażająca wizja.

- Uciążliwa i stanowiąca krok wstecz w stosunku do osiągnięć Europy. W USA podróż do Kanady wymaga paszportu. Europa była wyjątkiem. Wracamy. Wszystko będzie kontrolowane.