Projekt ustawy w tej sprawie trafił na posiedzenie rządu. Sieć szpitali zagwarantuje tym placówkom ryczałtowe finansowanie - pozostałe lecznice będą mogły startować w konkursach organizowanych przez NFZ na dotychczasowych zasadach.

 


Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Andrzejem Matyją, prezesem Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie.

 

Sieć szpitali ułatwi dostęp do usług medycznych pacjentom?

- To tylko w ustach ministra Radziwiłła. Stowarzyszenia pacjentów, politycy i przedstawiciele zawodów medycznych ostrzegają, że będzie wielki chaos, długa kolejka i protesty pacjentów. Na co to komu? Ja nie rozumiem.

 

Nie widzi pan żadnego sensu w tworzeniu takich uprzywilejowanych placówek?

- Ależ widzę. Wiele razy o tym rozmawialiśmy. Nie rozumiem postawy ministra. Sieć szpitali jest koniecznością, ale oparta na jakości i na danych, jakich procedur medycznych nam potrzeba, Bazując na tych danych, trzeba tworzyć sieć szpitali. W niej powinny się znaleźć szpitale wojewódzkie i kliniczne. One mają inną misję. Od tego należy wyjść. Pozostałe szpitale, które świadczą świetne usługi, teraz znajdą się poza siecią. Tego oczekuje pacjent? Chyba nie.

 

Model finansowania proponowany przez ministra Radziwiłła to swoisty ryczałt.
- To kuriozum. Wracamy do PRL. Od 1999 roku jak było, tak było, ale za pacjentem szły pieniądze. Teraz pacjent pójdzie za pieniądzem. Jak jednostka dostanie dotację, to pacjent tam pójdzie. Nie będzie innego wyboru. Będzie się opłacało skracać kolejki? Trzeba być geniuszem, żeby to wymyślić.

 

Wicepremier Gowin mówi też o takim zjawisku, że być może nie będzie się opłacało leczyć tego kosztownego pacjenta. To jest możliwe?

- Podpisuję się pod stwierdzeniami premiera Gowina. Jego koncepcja, że reforma nie jest przygotowana i minister Radziwiłł sobie nie poradził... Będzie taki chaos, że trudno to będzie odwrócić. Należy wrócić do rozmów, ale nie do pozorowanych. Projekty były konsultowane, ale nic z tego nie wyszło. Minister nie brał pod uwagę żadnych uwag. Jest jeden człowiek, którzy uważa się za twórcę najlepszej reformy. To pomyłka.

 

A pilotaż w jednym z województw?

- Oczywiście. Każda nowość wzbudza niepokoje. Zdrowie dotyczy nas wszystkich. Nie wolno ćwiczyć na żywym organizmie. Proponowaliśmy pilotaż, ale nie zostało to wzięte pod uwagę.

 

Środowiska medyczne krytykują proponowaną sieć szpitali, ale także część polityków obozu rządzącego ma wątpliwości.

- Ci, którzy myślą i korzystali z opieki zdrowotnej, mają świadomość, że tworzenie sieci bez wzrostu nakładów do niczego nie prowadzi. Polityk nie korzysta z normalnej kolejki. On ma telefon i omija trudy zwykłego pacjenta. Chodzi o dostępność do lekarza POZ, OS. Tak można mówić o skutkach tej negatywnej propozycji ministerstwa zdrowia.

 

Jak pan zatem tłumaczy ten pośpiech? To by miało obowiązywać od 1 lipca.

- Pani premier miała duży wpływ. Ona pogoniła ministerstwo. Ono było źle oceniane, że nic się tam nie robi. Emocje są złym doradcą. Szybko, byle zrobić. Że źle? Efekty odczuje pacjent.

 

Wspomniany wicepremier Gowin zainicjował też inną dyskusję. Chodzi o odpłatność za studia medyczne. Jak pan ocenia ten pomysł?

- Studia medyczne są jedynymi, gdzie od 1. roku studiów do końca życia lekarz musi się uczyć. To wynika z prawa. Lekarz ma obowiązek doskonalenia zawodowego przez całe życie. Skoro tak to, powinien zwracać za wszystko. Płatne studia, płatne rezydentury, szkolenia. Za co ten lekarz ma to robić? Za 2000 złotych rezydentury, grosze na etacie? Jakby nie możliwości dorabiania to lekarz byłby jednym z najgorzej zarabiających w Polsce. Można rozmawiać, ale rozsądnie. Szkoły publiczne gwarantują kształcenie bezpłatne. Czy tak jest? Są studenci na kierunkach płatnych. Kto wyjeżdża z kraju? Ci, którzy płacili, czy ci, którzy nie płacili. Jadą przed czy po rezydenturze? Jak będą takie dane, to można rozmawiać. Wszystkie studia nie mogą być płatne. To by doprowadziło do jeszcze większego exodusu lekarzy. Środowisku nie zależy tylko na podwyższeniu zarobków. To jeden z elementów. Polski lekarz musi mieć warunki kształcenia i warunki w pracy. Tego brakuje. Jesteśmy zagonieni do zadań administracyjnych.

 

Ale na pewno coś trzeba zrobić z problemem wyjeżdżających lekarzy. Jak wylicza premier Gowin, pół miliona kosztuje kształcenie lekarza. Składają się na to ci wszyscy, którzy korzystają z usług medycznych.

- Nie chodzi tylko o kształcenie. Z niewolnika nie zrobi się pracownika. Odpłatność nic nie zmieni. Jak ktoś trafia do ośrodka, gdzie nie ma atmosfery i możliwości, to i tak wyjedzie a pieniądze zwróci. Będzie go stać na zwrot. Ilość lekarzy w polskim systemie to 2,2 na 1000, jedna z najniższych w Europie. Nie tędy droga. Płatne studia nie spowodują, że lekarz zostanie w Polsce. Nie róbmy tego. To spowoduje tylko złą atmosferę.

 

Gdzie szukać rozwiązań?
- W tworzeniu przyjaznej atmosfery dla pracy lekarzy. Nie obciążajmy lekarzy administracją. Tyle lat mówiliśmy o potrzebie zintegrowanego systemu informatycznego. Wielokrotnie pacjent korzysta z porady różnych lekarzy w podobnym czasie i nie mamy na to siły. Pacjent jest podstawą systemu, ale on też musi dbać o własne zdrowie. Nie system odpowiada za zdrowie. Obywatele powinni się tego nauczyć.