Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Maciejem Gdulą,  liderem listy Wiosny w wyborach do europarlamentu. 

 

 

Sytuacja hydrologiczna na południu Polski zmienia także program kampanii Wiosny?

 

Na pewno będzie nam trudniej zrealizować nasz plan, by być we wszystkich dzielnicach Krakowa do końca kampanii. Myślę, że nam się to uda, ale nie będzie lekko i przyjemnie, jak to sobie wyobrażaliśmy, to znaczy, że nie będziemy długo rozmawiać z wyborcami i wyborczyniami pod chmurką. Raczej będziemy szybko rozdawać gazety i rozmawiać pod parasolami.

 

 

Ale politycy prawicy zawieszają kampanię. Co mogą politycy Wiosny zaproponować ludziom z terenów zagrożonych „wielką wodą”.

 

To jest rola rządzących. Oni mają narzędzia, by pomagać ludziom, mają kontrolę nad instytucjami. To ważne. Nie byłbym w stanie krytykować Beaty Szydło czy premiera Morawieckiego, że są teraz na terenach zagrożonych powodzią. To jest ich rola jako osób odpowiedzialnych za państwo w tym momencie. Idąc do Radia Kraków w ulewnym deszczu, miałem taką refleksję, że zaczynaliśmy kampanię, gdy była susza i głównym tematem było to, że jest za mało wody. Po dwóch miesiącach mamy powodzie. Widać, że to są zmiany klimatyczne, to wielkie wyzwanie dla nas na przyszłość. Musimy z tym wyzwaniem się zmierzyć. To, co mówiliśmy o dekarbonizacji, a co rządzący raczej lekceważą. To jest to, co musimy zrobić, by nie było jeszcze gorzej. Będziemy musieli zmierzyć się z tymi wyzwaniami na bieżąco, usuwać skutki powodzi. Ale musimy coś zrobić z naszą gospodarką, energią i to Wiosna proponuje.

 

Czy aby krakowscy hutnicy nie płacą dziś za politykę klimatyczną Unii Europejskiej? Hutnicy, którzy stają wobec groźby zwolnień.

 

Ta sprawa wiążę się z tym, że huta występowała o to, by zapewnić inne ceny prądu, bo głównie chodziło o cenę energii. Rząd zapewniał długo, że będzie w stanie to zrobić. Nic takiego jednak się nie stało i będziemy tracić miejsca pracy. Moim zdaniem to duża strata. Trzeba zadbać o wielkie przedsiębiorstwa, nawet jak one są prywatne. To rola rządu. Nawet jak premier przyjechał do powodzi, to też była swego rodzaju powódź, której trzeba było zaradzić. Wydaje się, że tu jest sprawa przesądzona.

 

Ale także, być może, a może przede wszystkim los hutników to efekt polityki gospodarczej Unii Europejskiej? Brak ceł na import stali albo do końca konkurencyjne rynki w odniesieniu do rynków USA czy Chin.

 

Na pewno Stany Zjednoczone chronią swój rynek hutniczy. Tam są cła. Chociaż USA zawsze były zwolennikami otwartości, to w tym wypadku robiły wyjątek i chroniły swój rynek wewnętrzny. Być może to trzeba przemyśleć. O ile pamiętam, to huta ma się przenieść na Słowację czy do Czech. Nie jest tak, że huta ucieka z Europy, tylko z Polski i to jest kłopot.

 

Jakie programy społeczne i kto powinien zapewnić dla hutników, którzy mogą nagle zostać bez pracy?

 

Jest tak, że obecnie nie mamy złej sytuacji na rynku pracy. To jest optymistyczne. Chociaż dla ludzi wysoko wyspecjalizowanych, a jednocześnie dość dobrze wynagradzanych, bo to dobre miejsca pracy, ciężko będzie znaleźć odpowiednie zatrudnienie. Państwo powinno jednak zorganizować jakiś rodzaj szkoleń, które umożliwią tym ludziom znalezienie lepszych miejsc pracy. Tego nie wiem, ale być może firma może tak zrobić i zaproponuje części pracowników pracę w nowej lokalizacji. Że będą chcieli przenieść się tam, gdzie będzie produkcja.

 

Na razie huta wstrzymuje zatrudnienie, tłumacząc to tym, że chce zadbać o te osoby, które już są zatrudnione. Krakowska Rada Miasta przyjęła w tej sprawie dwie rezolucje. Skoro mowa o krakowskich dzielnicach, to ta „grand tour” – jakie refleksje przynosi?

 

Na pewno dość dobrze działa transport publiczny, poruszaliśmy się tramwajami i autobusami. To jest dobrze rozwinięta sieć. Da się szybko i wygodnie dojechać nawet do odległych dzielnic. Dużo lepiej niż samochodem. Mnie też zdarza się poruszać samochodem i to jest udręka. Na pewno w Krakowie jest problem z terenami zielonymi, jest deficyt tych przestrzeni w centralnych dzielnicach. Widać, że trzeba dbać o to, co jest i szukać opcji, by było jeszcze więcej terenów zielonych. Ja też znam problemy Krakowa nie tylko z oglądu naocznego, ale także z rozmów z krakowianami i krakowiankami. Wiem, że np. jest problem z deficytem przedszkoli.

 

Jak pan przyjął stanowisko Konferencji Episkopatu Polski ws. pedofili w Kościele? „Nie uczyniliśmy wszystkiego, by zapobiec krzywdom” - napisali biskupi.

 

Dobrze, że biskupi uderzyli się w pierś. Pytanie, czy to wystarczy. Na pewno nie powinniśmy tej sprawy zostawić tak, że Kościół po raz kolejny będzie sam starał się zaradzić problemowi pedofilii. Jest konieczne powołanie komisji – niezależnej od Kościoła, chociaż jego reprezentanci powinni się tam znaleźć. Nie zgadzam się z rozmydlaniem sprawy, że teraz w ogóle powinniśmy zająć się sprawą pedofilii w różnych środowiskach, wśród strażaków, artystów, murarzy – to niepoważne. Trzeba zająć się problemem pedofilii, ale teraz na agendzie jest Kościół. Ten miał w przeszłości ten problem i sobie z nim nie poradził. Stawiałem pytanie bez żadnej nienawiści: Czy nie jest tak, że gdy instytucja zawodzi, to osoba, która stoi na jej czele, powinna ponieść odpowiedzialność taką, że odda stery nowym – którzy sobie lepiej z tym poradzą? Kierownictwo Episkopatu powinno ustąpić. Powinno wyłonić się nowe kierownictwo, które lepiej sobie z tym poradzi.

 

Przy okazji muszę zapytać, na ile to problem Wiosny. Ostatnio sąd uznał, że jeden z polityków Platformy Obywatelskiej nie musi przepraszać Roberta Biedronia za to, że powiedział, iż ten nic nie zrobił ws. afery pedofilskiej w Słupsku.

 

No nie. Tam sąd wyraźnie powiedział, że Sławomir Neumann nie może rozpowszechniać informacji, że Robert Biedroń nic nie zrobił w sprawie pedofilii, bo są tam wymienione działania, które podjął. M.in. zarządzenie w instytucji audytu, rozwiązanie umowy o pracę z człowiekiem oskarżonym o seks z nieletnimi. Sąd dość wyraźnie to powiedział. Nie ma tej kwestii, by [Sławomir Neumann - red] przepraszał za to, że [powiedział, że- red] Robert Biedroń nie złożył zawiadomienia do prokuratury.

 

To nie jest problem Wiosny?

 

Miarą tego, czy instytucja sobie radzi, jest to, czy wypracowuje nowe standardy i czy jest im wierna. Tu kwestia lubelska, związana z domniemanym mobbingiem wolontariuszy jest dobrym przykładem. Kiedy ta sprawa powstała, wypracowano dość szybko regulacje, ustanowiono pełnomocnika i teraz każdy, kto w Wiośnie będzie czuł się mobbowany, wie do kogo się zgłosić, wie, jakie działania podjąć. Instytucja jest gotowa na działania. Miałem poczucie niesmaku, jak oglądałem, to co się działo w Sejmie po filmie Sekielskich: jedni mówili, że załatwimy sprawców, potraktujemy ich bez miłosierdzia, inni rozdawali buciki, urządzali spektakl. Miałem poczucie, że nie o to tu chodzi. Chodzi o to, by zmierzyć się z problemem, wypracować nowe reguły i kontrolować ich obowiązywanie. A tego do tej pory nie było. Wiadomo, że będą jakieś przypadki pedofilii. Tylko trzeba robić, by było ich jak najmniej i karać tych, którzy pedofilii się dopuszczą. Nie zbudujemy od razu idealnego świata, ale trzeba się starać i instytucje do tego dopasowywać.

 

Jak pan przyjął deklaracje szefa NBP, że Polskie nie wejdzie do strefy euro?

 

Myślę, że to zbyt proste postawienie sprawy. W sprawie euro nie jestem bezmyślnym entuzjastą przyjmowania euro, bo wiadomo, że UE to także euro. Trzeba tutaj refleksji nad tym, jakie euro chcemy przyjąć i i kiedy. Wiadomo, że to nie jest temat na najbliższą kadencję Parlamentu Europejskiego najprawdopodobniej. Jeżeli to się stanie, to za dłuższy czas. Z drugiej strony straszenie euro… Jak ktoś mówi, że ma odważne serce, jest w centrum Europy, a potem straszy LGBT, uchodźcami i euro, to jest to trochę niespójne. Musimy ustanowić kontrolę nad Europejskim Bankiem Centralnym, która będzie kontrolą społeczną. Druga rzecz, to stworzyć system pomocy krajom, które cierpią ze względu na konstrukcję euro, bo powstają deficyty handlowe. Kraje rozwinięte jak Niemcy, Holandia, Francja zyskują na euro, a są kraje południowe, które na euro tracą. Powinien być fundusz, który będzie niwelował te różnice. Jest kwestia obligacji. O tym trzeba rozmawiać, a nie mówić, że będziemy budować jakiś mur między złotówką a euro. Bo wtedy nie będziemy siedzieć przy stole. Nie będziemy urządzać UE, a chcemy to robić. Chcemy być ważnym krajem.

 

Chociaż prezes Glapiński mówi tak: mamy cud gospodarczy, zawdzięczamy go także temu, że mamy złotówkę.

 

Do pewnego stopnia. Zawdzięczamy to w dużej mierze temu, że Niemcy bardzo korzystają na euro, dużo eksportują, a my produkujemy dla nich. Na tej konstrukcji zyskujemy. Nie jesteśmy dotknięci negatywnymi stronami euro. Ale to nie jest tylko dlatego, że mamy złotówkę. Jesteśmy beneficjentami systemu euro, ale ten system trzeba przekształcać. Powinniśmy siedzieć przy stole.

 

 


Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy


Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.

Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]

Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na Facebooku  oraz Twitterze.

Zastrzegamy sobie prawo publikacji wybranych opinii.