Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Filipem Musiałem, nowym dyrektorem krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.

 

Jak pan spoglądał wczoraj na uroczystości pogrzebowe Inki i Zagończyka? Na moment, który pokazuje, że mamy wielkich i wspólnych bohaterów czy była refleksja, że jak kiedyś zmieni się władza to nie będziemy tak pamiętali o Wyklętych?

- Mimo wszystko mam nadzieję, że wczoraj to był symboliczny moment. Wreszcie zaczynamy się odwoływać do bohaterów niepodległego kraju. Zaczynamy budować z dużą mocą tożsamość narodową, rozszerzamy świadomość historyczną i zmierzamy w dobrym kierunku odwołując się do tych wzorców. Do nich ostatnio się nie odwoływaliśmy. Podkreślanie, że Żołnierze Wyklęci są tą tradycją, ale nie tylko. To także ci, którzy angażowali się w nurty opozycji niepodległościowej w PRL. To jest ta tradycja, do której chcemy się odwoływać. Nie jest to postkomunistyczna spuścizna.

 

Rozumiem, że towarzyszyła panu dodatkowa satysfakcja. Wyklęci to poniekąd praca IPN.

- Tak. IPN odegrał znaczącą rolę w zwróceniu uwagi na ten fenomen. Nie odważę się powiedzieć, że to rola decydująca, ale bardzo ważna. Pamiętajmy o indywidualnej aktywności Janusza Kurtyki.

 

Przy okazji wczorajszych uroczystości nie obyło się bez przepychanek przedstawicieli ONR i KOD. Może w niedalekiej przyszłości IPN powinien zaproponować narrację, która będzie budować wspólnotę, w której nie będzie wykluczonych?

- Taką narrację proponujemy od początku IPN. Zwracamy uwagę na najważniejsze kwestie. Instytut nie ma pełnić roli wykluczania kogokolwiek. Naszym zadaniem jest rozbudowanie edukacji historycznej, żeby zwrócić uwagę Polaków na to do czego mają się odwoływać. Musimy zwracać uwagę dlaczego czasem mogą czuć się zagubieni oglądając schizofrenię historyczną obecną po 1989 roku. Należy podkreślać czego nie mogliśmy się dowiedzieć w czasach komunistycznych i dlaczego dzisiaj musimy jeszcze raz przepracować te historię i znaleźć tych bohaterów.

 

Panu przeszkadza tak silna obecność ONR i Młodzieży Wszechpolskiej?

- Nie wydaje mi się, żeby to była silna obecność. To nurt życia publicznego. Oni manifestują swoje przekonania. Może nie zawsze tak jak chcemy, ale warto przyjrzeć się dokładnie temu co tam się wydarzyło.

 

IPN podsiał umowę z MEN na wspólne przedsięwzięcia. Jak one powinny być realizowane?

- To pytanie nie tyle do mnie, ale do pani dr Katarzyny Maniewskiej, która kieruje biurem edukacji narodowej. Należy patrzeć jednak z takiej perspektywy, żeby docierać do nauczycieli. Jak popatrzymy jak IPN działał w sferze edukacji od początku to widać kilka nurtów. To na przykład edukacja bezpośrednia w szkołach. To nie przynosi efektu. Nie dotrzemy do każdej szkoły. Możemy działać jednak zbiorczo. Możemy proponować swoją ofertę i możemy zapraszać uczniów. Możemy też do uczniów docierać przez warsztaty dla nauczycieli. Takich doświadczeń oddział IPN w Krakowie ma sporo. To jest efektywne. Należy to rozbudować.

 

O historii najnowszej lepiej uczy IPN niż szkoła?

- Nie odważę się, żeby tak powiedzieć. IPN to robi inaczej i ma większą swobodę w zwracaniu uwagi na pewne elementy. Teraz wszystko zacznie się od nowa. Będzie nowa podstawa programowa. Mam nadzieję, że będzie tam uwzględniony dorobek IPN.

 

Minister Zalewska mówi, że 1 września przedstawi plan wycieczek dla młodzieży, które by były realizowane wspólnie z IPN. Gdzie młodych można zabrać, żeby pokazać bohaterów i miejsca związane z kształtowaniem wolnej Polski?

- Takich miejsc jest kilka. Obowiązek to Muzeum Auschwitz, Muzeum AK. Wysyłałbym uczniów do Muzeum Powstania Warszawskiego, ale jeszcze nie dziś. To muzeum w organizacji. Muzeum PRL ma powstać w Krakowie, to by był ważny punkt. Muzeum Historii Polski. Warszawa będzie miejscem, gdzie należy jechać. Tam jest Muzeum Wojska Polskiego i Muzeum Katyńskie.

 

Niedawno z okazji ŚDM IPN przygotował publikację poświęconą Nowej Hucie. Może Nowa Huta ma taki potencjał, który można wykorzystać?

- Tak, ale mam nadzieję związane z Muzeum PRL, które jest w organizacji. Każde muzeum jest zakotwiczone w swoim miejscu. To muzeum będzie w budynku byłego kina Światowid. To będzie uwzględnione w tej ścieżce. To powinien być centralny punkt dla uczniów z całego kraju. Mam nadzieję, że to muzeum szybko zyska uznanie.

 

Jaką narrację powinno zaproponować Muzeum PRL?

- Nie odważę się składać takich deklaracji. To nie moja rola. Będzie zespół programowy. Muzeum PRL ogólnie musi być miejscem, które pokaże to co jest ważne dla narodowej tożsamości, czyli wysiłek niepodległościowy, ale musi być też miejscem, które pozwoli młodym przenieść się w czasie. Oni muszą zrozumieć dlaczego PRL zbudza emocje i skąd są spory polityczne.

 

Panu przeszkadza nostalgia za PRL, która zaczęła się kilka lat po 1989 roku?

- Nie przeszkadza. Zwracam na to uwagę. Trochę przyglądamy się temu co nazywamy bareizacją PRL. To wynika stąd, że IPN ma konkretne zadania ustawowe. Jesteśmy wyczuleni na wątki związane z brutalną rzeczywistością PRL. Większy nacisk należy kłaść na to, żeby młodym przypominać, iż istotą tego systemu było zło. Bareja to tylko karykatura życia codziennego. Czy nostalgia jest kłopotem? Może tak. Człowiek ma tendencję, żeby przechowywać w pamięci obrazy, które zacierają brutalną rzeczywistość. IPN jest od tego, żeby to przypomnieć. W efekcie zyskujemy pełniejszy obraz. To dobre.

 

Nowa siedziba krakowskiego oddziału IPN powstanie przy ulicy Dolnych Młynów?

- Mamy nadzieję. To świetna lokalizacja, ale jest za wcześnie, żeby to potwierdzić. Dołożymy starań, żeby tak było. Centrum Krakowa to miejsce, gdzie powinien być oddział IPN.

 

Są protesty ekologów związane z tą lokalizacją. Kompromis jest możliwy?

- Zawsze jest możliwy. Będziemy rozmawiali jak będzie trzeba. Przekonamy, że budynek IPN nie zagrozi w tym miejscu. Byłoby dobrze dla mieszkańców, żeby stworzyć kolejny punkt naukowy w okolicy. To nawiąże choćby do biblioteki wojewódzkiej. To będzie naturalne. Będzie kompromis.